ROZDZIAL XVI

56 8 0
                                    

Krzątanina, zaklęcia i zapach eliksirów. To wszystko, tworzyło ponurą atmosferę, od samego przyniesienia Theo do skrzydła szpitalnego. Z racji trwania śniadania, wieść o jego rzekomej próbie samobójczej nie rozeszła się wśród murów Hogwartu. Na tym aspekcie szczególnie zależało Dumbledorowi, wyjaśniając sprawę przybyłym do gabinetu pani Pomfrey.

- Marta znalazła pana Notta w nieużywanej łazience na pierwszym piętrze. Koło niego znajdowała się różdżka, a sam Theodore był nieprzytomny; stracił dużo krwi... Dziękuję ci Marto, że zgłosiłaś to do mnie. Gdybyś nie poinformowała mnie o tym od razu, pana Notta nie dałoby się już odratować...
- Oh tak.. To wieka szkoda, gdyby już nie żył – chlipnęła. Z nad swoich okularów obserwowała obecnego tutaj Draco.
- Dziękuję Marto, możesz już iść. – stwierdził Dumbledore przeczesując w zamyśleniu swoją siwą brodę. Draco stwierdził, że wygląda jeszcze starzej niż zazwyczaj.
- Albusie nie uważasz, że trzeba poinformować moich uczniów o tym zdarzeniu? – zapytał cicho Snape. Przyszedł tu zaraz po dostaniu od dyrektora informacji.
- Myślę, że pan Malfoy powinien ich o tym poinformować, Severusie. A ty w tym czasie zawiadom Williama* o wypadku jego syna. – Spojrzał na Draco, a ten skinął głową. Jako prefekt Slytherinu chcąc nie chcąc, musiał tutaj być. Wyszedł z gabinetu i nie patrząc na leżącego Notta podszedł do łóżka Harrego.
- I co powiedzieli? – zapytał cicho Gryfon. Wciąż nie mógł uwierzyć w to co widzi przed sobą. Jego – bądź, co bądź – przyjaciel, leży nieprzytomnie na łóżku z metrami bandaża na przedramieniu. Draco potarł czoło, zmęczony opadając koło Harrego.
- Jęcząca Marta znalazła go w łazience. Mówią, że chciał popełnić samobójstwo, ale nie wiedzą dlaczego... - powiedział cicho, wpatrując się w przyjaciela. Tak, Draco pomimo wszystkich ich sprzeczek, wciąż uważał Theo za przyjaciela.
- Dlaczego on to zrobił...? Przecież zachowywał się normalnie. Nie widzę powodu, dlaczego miałby chcieć się zabić... - rozmyślał Potter.
- Nie wiem Harry, naprawdę nie wiem – stwierdził. Nigdy nie sądził, że Theo byłby zdolny do czegoś takiego. Prędzej podejrzewałby o to Milcentę, ale nie poczciwego Notta. – Nie chciałbyś wrócić do Dormitorium? Nie chcę żebyś musiał na niego patrzeć.
Harry skinął głową. Nie chciał nawet protestować, ponieważ sam czuł się jakoś mało bezpiecznie i źle będąc na Sali ze zranionym Theo.
- Pójdę porozmawiać z panią Pomfrey, ale raczej nie będzie miała nic przeciwko. Idź się ubrać, a ja pójdę jeszcze do Ślizgonów powiedzieć im o nim... – dodał wskazując głową na Notta. Harry pocałował lekko Draco i poszedł w stronę łazienki.
Malfoy spojrzał ostatni raz na nieprzytomnego chłopaka. Coś ty zrobił Theo...
Wyszedł ze skrzydła zanieść informację do Ślizgonów.

***

Będąc Prefektem swojego domu, ma się kilka przywilejów. Jedną z takich korzyści była możliwość wysyłania wiadomości, za pomocą jednego skinienia różdżką. Draco szczególnie lubił z nich korzystać, ale tym razem robił to niechętnie. Kierując się w stronę lochów rozesłał informację wszystkim siódmo rocznym Ślizgonom, informując ich o spotkaniu w ich Dormitorium. Stwierdził, że nie ma potrzeby informować młodsze roczniki o wypadku.
Do domu Węża dotarł po paru minutach. W ciemnym świetle lamp zauważył, że większość wezwanych osób znajduje się już w salonie. Spojrzał po zebranych i zauważył brak kilku dziewczyn z Dafne Greengrass na czele. Przewrócił oczyma i bezszelestnie usiadł na jednym z foteli, niedaleko Blaisiego.
- O co chodzi Smoczku? – zapytał Dracona. Blondynowi wydawało się, że to pytanie zawisło w powietrzu i oblewało każdego, kto choć trochę się poruszył. Czuł na sobie wnikliwe spojrzenia pozostałych. Spojrzał każdemu w oczy i wstał wzdychając cicho, co zdziwiło większość siódmorocznych. Co musiało się wydarzyć, żeby Draco Malfoy wzdychał?
- A więc? – zapytał ktoś niecierpliwiony. Szarooki spojrzał zimnym wzrokiem na Adriana Pucey'a ** a ten skulił się na kanapie, chowając się dzięki temu za Goylem.
- Zawołałem was tutaj, bo jestem zmuszony wam coś powiedzieć. Rano znaleziono nieprzytomnego Theo. Podejrzewają, że chciał popełnić samobójstwo... - Spojrzał po swoich rówieśnikach, dopatrując się u każdego zaskoczenie i dezorientację.
- Co? – zapytała Pansy wyraźnie blada na twarzy.
- Teraz leży w skrzydle szpitalnym i jego stan... jest stabilny, ale stracił dużo krwi – dodał ciszej, powtarzając słowa Dumbledora.
Jeżeli Draco śmiał twierdzić, że przy jego pojawieniu się w Dormitorium było cicho, tak teraz mógł ze spokojem stwierdzić, że inni pozasypiali. Zapadła długa, męcząca cisza, którą przerywały chlapnięcia wody, dochodzące zza okien.
- Wyjdzie z tego? – zapytał Blaise z pokerową miną. Draco spojrzał mu w oczy i przekazał bezgłośnie 'nie wiem'.
Zza kamiennej ściany dało się usłyszeć zbliżające się kroki i głośne rozmowy. Po chwili do salonu weszła rozchichotana grupka dziewczyn. Dafne rozejrzała się po pomieszczeniu i uniosła kpiąco brew.
- A wy co? Ktoś umarł? – zapytała, a reszta dziewczyn parsknęła cicho poprawiając równocześnie swoje włosy, co dało piorunujący widok. – Ej, ludzie? Co z wami?
- Nott prawie wykrwawił się na śmierć, dla twojej wiadomości Greengrass – powiedział sucho Blaise. Ślizgonka spojrzała na niego niezrozumiale.
- Sorry, kto? A czekaj, czekaj! Ten taki ładniutki z ciemnymi oczami? Co na Pottera się napalał? Pewnie Drakuś mu coś zrobił, nie blondi? – zakpiła i spojrzała wyzywająco na Malfoya. Ten przekrzywił głowę i uniósł brew.
- Nie rozumiesz tego, że twój kolega mógł zginąć? – zapytał chłodno.
- I co z tego? Myślisz, że na Wojnie nie straciłam przyjaciół? A co, ten Nott w ogóle dla mnie znaczy? Nic, Malfoy. Zupełne zero. A tobie nic do tego.
Jasnowłosi mierzyli się przez nieokreślony czas wzrokiem.
- Dafne... Uspokój się... - szepnęła w końcu jej koleżanka. O ile Draco dobrze kojarzył, była to Tracey Davis, jedna z dziewczyn, która przed wojną należała do jego fanklubu... Miedziane włosy, średni wzrost, ciemne niebieskie oczy. Nic nadzwyczajnego, jednak w tych oczach kryła się mądrość. Draco już dawno zastanawiał się, co ona robi pośród tych lal. – My już pójdziemy...
Tracey pociągnęła ze sobą Greengrass w stronę ich sypialni, a reszta dziewczyn poszła za nimi
machinalnie. Wśród tych wyniosłych panienek, Draco zauważył zmartwiony wzrok Astorii Greengrass.

Only you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz