ROZDZIAL XXIII

55 5 2
                                    

Dni mijały jednocześnie bardzo powoli, jak i nieubłaganie szybko. Cała sytuacja z przenosinami Harrego bardzo ucieszyła Gryfonów, którzy planowali zrobić z tej okazji dla niego jakieś małe przyjęcie powitalne. Z twierdzeń Seamusa, Profesor McGonagall nie miała nic przeciwko tej imprezie, a nawet przedłużyła im czas zabawy z dwudziestej drugiej na dwunastą, jednak tylko dla najstarszych klas, co ucieszyło ich jeszcze bardziej. Najwidoczniej Gryfoni byli podnieceni możliwością zrobienia imprezy, jak i powrotem Harrego, pomimo ostatniego zamieszania. Sam Potter jednak nie był do końca szczęśliwy powrotem do dormitorium. Fakt, faktem, że wraca do swoich korzeni, gdzie przeżył swoje najlepsze jak i najgorsze dni. Myślami, jednak błądził po najlepszych rozwiązaniach i pomysłach, dzięki którym mógłby wymykać się z gryfońskiej wieży niepostrzeżenie. Miał swoją pelerynę niewidkę, która bardzo mu pomoże w działaniu, ale gorszym problemem była Gruba Dama, czyli znane wszystkim 'widzące oko Gryffindoru'.
Takie przemyślenia towarzyszyły mu w wolnych chwilach, których nie spędzał akurat z Draco. Najczęściej przy kolacji lub na lekcjach, które w obecnej sytuacji prawdę mówiąc - guzik go interesowały.
W dwa dni przed przenosinami, podczas śniadania, przyleciały sowy niosące porannego Proroka Codziennego, który wywołał spore zamieszanie wśród obecnych.
Na pierwszej stronie, pogrubionym drukiem wypisany był nagłówek, przez który Ron wypluł swój sok dyniowy, Hermiona walnęła dłonią w stół, a Harry zakrztusił się swoim tostem.
"Czy Harry Potter odkrywa nam swoje kolejne oblicze? Ukrywany związek z byłym Śmierciożercą Draco Malfoyem wyszedł na jaw! (czyt. str. 2)".
Pod nieoczekiwanym wstępem, znajdowało się zdjęcie zajmujące połowę strony, na którym widoczne było znaczące zbliżenie Harrego i Draco, obecne na meczu. Hermiona szybko otworzyła gazetę na stronie drugiej i przejechała tekst wzrokiem.
- Skeeter - warknęła. Harry obrócił głowę w stronę stołu Ślizgonów, patrząc na Draco znacząco. Wstał i wyszedł z Wielkiej Sali, skręcając w stronę wyjścia na błonie. Był nie tyle co zdenerwowany, ale jego irytacja była na bardzo wysokim poziomie.
- Harry, poczekaj - usłyszał kroki odbijające się od ciemnej posadzki a po chwili poczuł łagodny, ale bardzo stanowczy dotyk na swoim ramieniu. Przystanął i odwrócił się w stronę Malfoya.
- Ja naprawdę nie chcę kolejnego szumu wokół mojej osoby, Draco. Ja już nie chcę być na pierwszych stronach gazet, gdzie później ludzie będą się ZNOWU na mnie patrzeć, pokazywać mnie placami i oczekiwać, że zaraz zrobię coś co zmieni ludzkość. Jestem zmęczony życiem w tej cholernej sławie, Draco! - powiedział przewrażliwiony i westchnął głęboko ukazując swoją całkowitą frustrację i smutek.
- Artykuł niedługo zniknie z tej pieprzonej gazety, a Skeeter odszczeka wszystko co powypisywała w tym szmatławcu. Dumbledore się tym zajmie, a jeżeli nie on, to zrobię to osobiście - powiedział stanowczo i to w taki sposób, że Harrego przeszły ciarki na plecach. - Po prostu ludzie muszą mieć o czym rozmawiać, a że jesteś... jesteśmy znani, to lepiej się to sprzedaje. A zresztą, w końcu i tak ludzie dowiedzieliby się o tym co nas łączy, Harry. Lepiej teraz, gdzie jesteśmy odseparowani w Hogwarcie od tych cholernych reporterów, niż później.
- Ale ona wciąż pisze o tobie, jak o Śmierciożercy! Czy oni nie rozumieją, że się zmieniłeś?! Nie jesteś i nie byłeś zwolennikiem tego gada, Draco!
Na ustach blondyna wykwitł mały, smutny uśmiech, który zbił z tropu Harrego. Blondyn złapał go za rękę i przyciągnął trochę bliżej.
- Dziękuję, że to powiedziałeś. Czasami brzydzę się siebie... Tego, że mam możliwość bycia z kimś, kto oddałby życie za swoich przyjaciół, nawet wtedy, kiedy wszystko jest przeciwko niemu... Ja jestem tchórzem, Harry, a ty jesteś wszystkim co najlepsze, i powiedziałeś, że nie wierzysz w to, że jestem..., że byłem śmierciożercą. To znaczy więcej niżbyś myślał.
- Ale to prawda! Nie jesteś i nie byłeś Śmierciożercą! To, że ta szumowina zmusiła cię do przyjęcia tego znaku, nie czyni cię jednym z nich! Mogę to powtarzać każdemu, kto twierdzi inaczej! - odparł buntowniczo, zaplatając ramiona na piersi. - Co my teraz zrobimy?
- Nie przejmuj się. W końcu wszystko się wyjaśni i będziemy mieć spokój, Harry. Chodź, nie zjadłeś za dużo na śniadaniu - powiedział i pociągnął go z powrotem do Wielkiej Sali, gdzie skinął porozumiewawczo do Pansy. W końcu w ślizgoństwie siła.

Only you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz