Prolog

1.1K 75 25
                                    

Drzwi przedziału otworzyły się na oścież, a Neville podniósł oczy, mając nadzieje, że to ktoś znajomy. Niestety, grupka Puchonek zmierzyła go z góry na dół i równie szybko, co się pojawiła, zniknęła, zatrzaskując drzwi. Na szczęście żadna z nich nie odezwała się do niego, co odnotował z ulgą, pochylając się nad swoją nową rośliną.
Dostał ją od wujka na piętnaste urodziny, specjalnie sprowadzona dla niego z Asyrii. Wujek Algie nie mógł wymyślić lepszego prezentu. Ostatni raz był tak szczęśliwy wiele lat temu, gdy dostał ropuchę.
Odstawił mimbulus mimbletonie na niewielki stolik, upewniając się, że nic się nie stanie roślinie i wyjrzał przez okno na peron.
Ekspres Londyn-Hogwart odjeżdżał dopiero za czterdzieści minut, a wiec ruch na stacji był niewielki. Na horyzoncie nie było widać żadnego znajomego, ale po pięciu latach jeżdżenia pociągiem wiedział, że jego przyjaciele pojawią się pewnie kilka minut przed odjazdem.
Właściwie, czy słowo „przyjaciele" było właściwym określeniem? Znał Harry'ego, Rona i Hermione od pierwszej klasy, ale nigdy poza szkołą się nie kontaktowali. Żadnych listów, spotkań, spędzania wspólnie czasu. Może nie powinien uważać ich za przyjaciół.
Tylko jeśli nie ich to kogo? Poza tą trójką nie miał w swoim życiu nikogo kogo by lubił.
Westchnął, przenosząc wzrok na roślinę. Obok niej stał niewielki łabędź, którego ułożył z papierku po cukierkach. Dobrze, że są rośliny i origami. Te pierwsze zawsze rozumieją i potrafią słuchać, a te drugie zajmują tyle czasu, że człowiek nie czuje się aż tak samotny.
Drzwi ponownie się otworzyły szeroko.

Skóra Neville'a pokryła się gęsią skórką. W progu stała osoba, którą miał nadzieje spotkać jak najpóźniej.
Draco Malfoy w całej swej odsłonie, razem ze swoimi przyjaciółmi, Pansy i Zabinim. Wpratwywali się przez chwile w Gryfona, uśmiechając się złośliwe.
- To nasz przedział, Longbottom. Spadaj stąd. - powiedział Malfoy, robiąc krok do środka.
- Jest wiele pustych przedziałów. Możecie wziąć inny. - odpowiedział cicho chłopak, uciekając wzrokiem.
- Co tam mamroczesz, charłaku?
- Mówię, że...
- Zamknij się i spadaj.
Neville zacisnął dłonie w pieści, jednocześnie się podnosząc. Nienawidził w sobie tej słabości. W wyobraźni mu nie ustępował, przeciwnie, w głowie miał milion ripost i złośliwych uwag. Jednak nie miał zamiaru z nimi walczyć. Nie nadawał się do tego.  Nie był taki jak Harry czy Hermiona. Nie był nawet taki jak Ron. Dlatego posłusznie sięgnął po ciężki kufer, który z takim trudem wrzucił na półkę kwadrans temu.
- Szybciej albo... Na brodę Merlina! Co to za paskudztwo?! - wykrzyknęła Pansy, wskazując na roślinę.
Neville rzucił się zakryć ją własnym ciałem, ale było za późno. Jak przystało na prawie najlepszego szukającego, Draco zwinnym ruchem chwycił doniczkę z mimbulsem.
- Zostaw to! - zawołał przerażony.
- Bo co mi zrobisz? - zaśmiał się blondyn, przechylając doniczkę. W każdej chwili mógł puścić roślinę i sprawić, że mimbulus się połamie. - Ta roślina to twój przyjaciel, co? Jedyny jakiego masz. I jest tak samo szpetna jak ty. Jak się nazywa? Brzyd...
- To mimbulus mimbletonia.

Wszystkie oczy skupiły się na Blaise. Draco patrzył na przyjaciela, tak jakby ten zaczął mówić językiem elfów, Pansy zakryła usta dłonią by ukryć uśmieszek, a Neville przez sekundę myślał, że może to nie Zabini stoi w drzwiach, a Hermiona.
Kto jak kto, ale Blaise nie był ambitnym uczniem. Dostawał oceny z przedziału dobrych do bardzo dobrych, z przedmiotów, które go interesowały, jednak na zielarstwie ledwo wiązał koniec z końcem. Mimbulus nie był rośliną ze szkolnego podręcznika, to skąd o niej wiedział?
- Znasz się na roślinach? - zapytał nieśmiało Neville, a Blaise również wszedł do przedziału i wziął od Draco doniczkę.
- Szkoda niszczyć coś żywego, innego niż Neville. - powiedział.
- Czyżby ci serce zmiękło przez wakacje? - zachichotała Pansy, obserwując jak Blaise podaje roślinę Nevillowi i każe mu spadać z ich przedziału. Gryfon chyba jeszcze nigdy nie był w takim szoku. Z prędkością światła złapał kufer i zniknął.
Draco opadł na siedzenie, przyglądając się bez słowa przyjacielowi, który rozsiadł się wygodnie na miejscu Longbottoma.
- Odpowiesz mi? - naciskała Pansy nonszalancko opierając nogi o kolana Malfoy'a.
- Nie ma o czym. - odparł, wzruszając ramionami.
- Skąd ta znajomość roślin? I od kiedy mówisz do niego po imieniu? - dociekała przyjaciółka.

Blaise sapnął ciężko. Nie należał do osób, które muszą się wszystkim dzielić nawet ze swoimi przyjaciółmi. Znał tych dwoje od dzieciństwa, spędzali razem każde wakacje, ale oni wciąż niewiele o nim wiedzieli.  To sprawiało, że czuł się lepiej w ich otoczeniu. Nie wiedząc o nim prawie nic, nie mogli go skrzywdzić. Złota zasada jego matki brzmiała: nie przywiązuj się, to nie będziesz cierpiał. Zwierzanie się i dzielenie swoimi problemami, wiązało się z przywiązaniem. Z drugiej strony wiedział, że Pansy szybciej przefarbuję włosy na różowo niż odpuści.
- Chce zostać uzdrowicielem. - powiedział w końcu.
- No i? - zapytał Draco, odzywając się pierwszy raz od momentu jak Neville zniknął.
- No i muszę się podszkolić z zielarstwa. Zacząłem czytać coś na wakacjach, ale dużo rzeczy wciąż mi umyka. Dlatego... chciałem żeby mnie Longbottom uczył.
- Co?!
- Jaja sobie robisz?!
- Longbottom?!
- Dlaczego on?!
- Dlatego, że jest najlepszy. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Wiedział, że tak to się skończy. Draco pewnie zaraz wstanie i wyjdzie, rzucając coś o zdrajcach, a Pansy nie będzie się do niego odzywać. I później sama też zniknie z jego życia. Widział jak zrobili to z Crabbem i Goylem w zeszłym roku, gdy Vincent przyznał ze podoba mu się półkrwi Puchonka.

Cisza zaległa w przedziale. Ludzie zaczęli się tłoczyć na peronie, więc Zabini skupił się na nich. Wolał nie widzieć tego, jak przyjaciele go zostawiają. Minuty mijały i żadne z nich się nie ruszało. Może mają zamiar zostać, ale będą go torturować i się nie odzywać? Wolałby chyba, gdyby wyszli. Jeśli nie zrobią tego w ciągu następnej minuty, to on odejdzie.
- Z jakich jeszcze przedmiotów potrzebujesz korków? - przerwał ciszę Draco. Zabini spojrzał na niego zdziwiony.
- W sumie to z reszty sobie radzę. - czyżby nie mieli zamiaru go opuszczać?
- A jak masz zamiar namówić Longbottoma do pomocy? - dopytywał blondyn.
- Planowałem się go zapytać, a jak się nie zgodzi od razu to zaproponować mu pieniądze.
Pansy prychnęła.
- Po czterech latach ciągłego nabijania się z niego, nawet za skarbiec twojej matki nie zgodzi ci się pomóc.
- Zgadzam się z Pansy. - dodał Draco, a Zabini wzruszył ramionami.
- Nie mam innych pomysłów. - wciąż w szoku, że przyjaciele z nim zostali.
- Ale ja mam. - odpowiedział dumnie Malfoy. - Chociaż nie wierzę w to, co powiem. I też nie wiem, czy to wypali, ale myślę że jak połączysz bycie miłym dla tego szczura oraz pokażesz mu, że rośliny to twoja pasja, to się zgodzi.
- Rośliny nie są moją pasją, a także nie chce się z nim przyjaźnić. Chce zdać na wybitny zielarstwo. Tyle.
- On tego nie musi wiedzieć.
- Czemu zakładamy, że Zabini musi się przyjaźnić z Longbottomem? Nie może go zastraszyć? - zapytała Pansy.
- To lepszy pomysł. - powiedział Blaise. Draco syknął cicho.
- Więcej much złapiesz na miód niż na ocet. - odpowiedział, używając ulubionego powiedzenia Narcyzy.
Blaise przeskakiwał przez moment oczami od przyjaciółki do przyjaciela, po czym westchnął ciężko.
- Zacznę od pytania. Potem zastosuje wasze rady. Jak już nic nie pomoże, to najwyżej rzucę na niego imperio.
Obrócił się ponownie twarzą do okna i zauważył na półeczce niewielkiego papierowego łabędzia. Wziął go w dłonie, jednym uchem słuchając jak Pansy żartuje z Draco o jego rodzicach.
Nigdy nie widział czegoś tak misternie zrobionego. Łabędź miał najmniejsze szczegóły i detale. Był piękny. Musiał go zrobić Longbottom. Nikogo przed nim nie było w wagonie. Nie spodziewał się, że ten cichy chłopak potrafi robić takie małe cuda. Ciekawe czy skrywa jeszcze jakieś tajemnice, czy to wszystko, co może zaoferować światu.
Przyglądając się łabędziowi, w głowie pojawiła mu się kolejna myśl.  Mająca prawo powodzenia. Schował origami do kieszeni. Jeśli nie uda mu się go przekonać od razu, będzie musiał skorzystać z grubszych argumentów.

Pierwsza cześć za nami :)
Nie jestem w stanie określić jak często będę dodawać rozdziały, przykro mi.
Jednak na pewno będą ;)
Buziaki i do następnego ❤️

Mimbulus mimbeltonia #BlevilleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz