19

571 72 34
                                    


Neville wierzył w potęgę rozmowy. Uważał, że przodkowie tak sobie nie radzili sami ze sobą i wywoływali wojny, bo nie wiedzieli jak usiąść na tyłku i porozmawiać. On nie miał zamiaru popełniać ich błędów. Idąc do sypialni, zostawiając za sobą Blaise, obiecał sobie, że porozmawiają przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nie miał pojęcia jak ta rozmowa się potoczy, ale nie będzie jej unikał. Jeśli straci przyjaciela, trudno. Jeżeli Blaise powie, że nic nie pamięta, przypomni mu. A jeśli będzie chciał od Neville'a czegoś więcej, no cóż... nad tym musi pomyśleć.

Tylko nadarzająca się okazja się nie pojawiła. Ani pierwszego stycznia, gdy sprzątali kamienicę wraz ze wszystkimi znajomymi. Ani wieczorem, gdy wrócili do domu Ślizgona. Pakowanie się i jazda na dworzec, aby złapać nocny pociąg do Hogwartu. Okazało się, że Harry i reszta Weasley'ów też postanowili wracać w Nowy Rok, więc jechali z nimi, ściśnięci jak sardynki. Jazda powozem z Hogsmeade do zamku. Rozpakowywanie się i przypominanie sobie, że są w szkole i co oni właściwie tu robią. Później już były lekcje i jeszcze większe naciskanie na przygotowywania do SUMÓW.

To wszystko sprawiło, że znaleźli czas dopiero piątego stycznia. I było to zawrotne piętnaście minut. Zdecydowanie za mało.

Nie da się przeprowadzić rozmowy rzutującej na relacje z inną osobą w piętnaście minut. Miał podejść do Blaise i powiedzieć "słuchaj mam mało czasu, więc szybkie pytanko, co teraz po naszym całowaniu? Masz minutę na odpowiedź, bo spóźnię się na drugie śniadanie." Idiotyczne. Musiał znaleźć inny, dogodny termin.

Gdyby nie napięty plan zajęć, pomyślałby, że Blaise go unika. Jednak oboje nie mieli czasu. W klasie siedzieli niedaleko siebie, na korytarzu wymieniali się uśmiechami. Nie było czasu umówić się na wspólną naukę, a co dopiero na rozmowę. Dodatkowo Hermiona oszalała na punkcie GD i chciała spotykać się dwa razy w tygodniu.
Sprawy nie ułatwiała też Dolores. Wychodząc na ferie świąteczne, pożegnali dwadzieścia osiem Dekretów Edukacyjnych. Gdy wrócili powitali pięć razy większą ilość. Jeden głupszy od drugiego. Każdy wiedział, że nauczycielka nienawidzi uczniów, ale nie spodziewali się, że nie ma mózgu.

Uczniowie nie mają prawa całować się i trzymać za rękę. Każde okazywanie sobie uczuć w przestrzeni publicznej będzie uznawane za wykroczenie i zostanie surowo ukarane. - przeczytała Hermiona, a głos unosił jej się ze złości przy kolejnym słowie. - Co za pieprzona suka!

- Nie będziesz mogła się całować z moim bratem. - parsknął Ron. - Ulga dla moich oczu.

- Co jeszcze planuje zabronić? - odezwał się Harry, zanim Hermiona zdążyła słownie zaatakować przyjaciela.

- Chyba wszystkiego już zabroniła. - odpowiedział Neville, czytając kolejne nowe dekrety. Był nawet o zakazie noszenia kolorowych skarpetek pod szatami.

- Wariatka.

We czwórkę ruszyli w stronę pokoju wspólnego, mając nadzieję, że ten koszmar się skończy. Harry usilnie wierzył w klątwę rzuconą na stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Uważał, że nigdy więcej nie spotkają starej ropuchy, bo wydarzy się w ciągu roku coś, co przegoni ją ze szkoły jak pozostałych nauczycieli. Neville nie był aż takim optymistą. Skoro inni z grona pedagogicznego się nie sprzeciwiali nowym dekretom, to kto miał ich chronić. Dumbledore siedział zamknięty w swojej wieży i zachowywał się, jakby był ponad to wszystko. A oni musieli cierpieć.

- Hermiono, Harry... mogę z wami porozmawiać? - zapytał, rozglądając się czy nikogo nie ma w pobliżu.

- A ja to co? - warknął Ron. - Mam sobie iść?

Mimbulus mimbeltonia #BlevilleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz