22

477 56 12
                                    


Blondyn siedzący za biurkiem patrzył na niskiego chłopaka, wędrującego po gabinecie w jedną, to w drugą stronę. Wpadł między pacjentami, tak samo jak jego matka, ale w przeciwieństwie do Narcyzy, Neville był zawsze mile widziany.

Pani Moon, pielęgniarka z jego oddziału, włożyła głowę do gabinetu.

- Panie Malfoy, pacjenci zaczynają się niecierpliwić. - powiedziała, siląc się na miły ton, ale wiedział że kobieta jest bardzo daleko od bycia miłą.

- Pan Longbottom zaraz wychodzi.

- Nieładnie wchodzić bez kolejki.

- Wiemy to, pani Moon, ale dziękujemy za przypomnienie. To się nie powtórzy. Chyba.

- Przypominam panu, że jest pan nadal studentem, a to są pana zajęcia, a nie praca.

- Pamiętam, pani Moon.

Głowa pielęgniarki zniknęła z gabinetu. Merlinie, był w pracy dopiero od dwóch miesięcy, a już dostał przydomek studenta-uzdrowiciela, który jest dobry, ale się nie wyrabia z terminami. Jakby to była jego wina, że zwalają mu się na głowę niezapowiedziane osoby, nie pozwalając mu pracować. Jak nie Narcyza, to Neville. Jak nie Neville, to Zabini. Albo Pansy lub rzadziej Potter ze swoim chrześniakiem Teddym.

I nie potrafił stwierdzić, która z tych wizyt jest gorsza.

Narcyza przychodziła, aby ponarzekać na niewielkie rozmiary gabinetu, jakby nie rozumiała, że i tak cudem dostał tę pracę, skoro jeszcze studiuje i jest właściwie na samym początku ścieżki kariery. Czasami pytała się kiedy weźmie ślub, ale to zbywał milczeniem.

Zabini przyszedł, aby ten pomógł mu dostać pracę w Szpitalu Świętego Munga, jakby student pierwszego roku miał jakiekolwiek prawa. Z drugiej strony udało mu się wepchnąć Blaise na pediatrię.

Potter notorycznie sprawdzał zdrowie małego chłopca, nie wiedząc czy krosta na ręce to Smocza Ospa czy zaschnięta plama ketchupu.

A Neville... cóż jak zawsze coś przeżywał. A to otwarcie kwiaciarni, a to problemy z pozwoleniami na remont, a to pierwszą pozytywną i negatywną opinię. Teraz obecnie przeżywał nagłe pojawienie się Blaise.

- Zgodziłeś się, więc w czym problem? - zapytał Draco, chcąc pozbyć się przyjaciela i wrócić do pracy, zanim pani Moon naśle na niego ordynatora. Lub co gorsza, inne pielęgniarki.

- Zgodziłem się i widzimy się dzisiaj, ale ja nie mam pojęcia co powinienem zrobić. Nie widziałem go od lat. Nie mam pojęcia o czym z nim rozmawiać, jak się zachowywać, co powinno się powiedzieć a co nie... Poza tym jak mam się ubrać? Zaprosił mnie na kolację do Pasteli... tam zawsze jest tak cholernie wytwornie, ale jak się wystroję, to pomyśli, że to dla niego. Z drugiej strony nie chcę wyglądać jak oblech. Nie po to mnie leczyłeś, abym teraz wrócił do obszernych ubrań.

- Przypomnę ci tylko uprzejmie, że to nie ja cię leczyłem, a mój profesor z psychiatrii.

- Ale ty mnie umówiłeś na wizytę i pilnowałeś, abym chodził.

- To nie ma nic do rzeczy. Sam wypracowałeś swoją postawę, z jego pomocą. Nie z moją. Pamiętaj o tym. A co to Pasteli, to ubierz się tak jak wtedy, gdy chodzisz tam z Hermioną czy z Harry'm czy z innymi. Zawsze wyglądasz dobrze, i to tylko moja zasługa akurat.

- To nie jest pomocne.

- Sądzę, że jest, a teraz musisz już iść. Pacjenci czekają.

- Draco...ja nie wiem co mam robić! - krzyknął Neville na skraju histerii.

Mimbulus mimbeltonia #BlevilleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz