Remus pov.
Razem z Lily weszliśmy do klasy, i usiedliśmy w czwartej ławce od okna. Nie czekaliśmy długo na dzwonek, a chwilę po tym jak zadzwonił do klasy weszła nauczycielka. Sprawdziła obecność i zaczęła prowadzić lekcję. Na lekcji obecni byli prawie wszyscy, oprócz wielkiej trójki. Jednak na nich też długo nie czekaliśmy.
Nagle drzwi otworzyły się z taką siłą jakby ktoś w nie kopnął. Jak się po chwili okazało rzeczywiście tak było.
- Dzień dobry pani profesor! Przyniosłem dla pani kwiaty z okazji rozpoczęcia tego jakże cudownego roku! - Czarnowłosy mówiąc to podszedł do nauczycielki i wręczył jej, a dokładniej mówiąc podstawił pod nos, bukiet polnych kwiatów. Za nim śmiejąc się pod nosem weszło dwóch chłopaków. Brązowowłosy okularnik oraz blondyn. Z opisu rudowłosej wywnioskowałem że to Potter i Pettigrew.
- Czyli ten czarnowłosy to Black. - pomyślałem. I chcąc, nie chcąc muszę przyznać że tytuł Casanovy jest jak najbardziej trafny. Chłopak był niesamowicie przystojny i całkowicie w moim typie.- Panie Black, co to ma znaczyć? - spytała zirytowana nauczycielka. Jednak nie wyglądała na zaskoczoną, czyli to musiała być normalka.
- Ja tylko przyniosłem pani kwiaty, nie podobają się pani? - spytał Black z udawanym smutkiem w głosie. McGonagall westchnęła.
- Połóż je na biurku i do ławek - powiedziała i wróciła do tłumaczenia tematu. Czarnowłosy położył kwiaty na biurku i razem z Potter'em ruszyli w naszą stronę, a Pettigrew usiadł gdzieś z jakąś dziewczyną której imienia jeszcze nie poznałem. Kiedy mijali naszą ławkę Black spojrzał na mnie i po chwili posłał mi uśmiech. Minęli naszą ławkę i usiedli za nami. Reszta lekcji przebiegła spokojnie.
***
Właśnie skończyliśmy biologię, i wszyscy wychodzili z sali. Ja z Lily też się już zbieraliśmy.
- Co mamy teraz? - właśnie wyszliśmy z klasy. Wyciągnąłem plan lekcji i odnalazłem następną lekcję.- Matematyka - gdy tylko wypowiedziałem te słowa usłyszałem jak dziewczyna głośno wzdycha.
- Na prawo - mówiąc to wskazała ręką prawy korytarz, w który skręciliśmy. Jednak długo nie było nam dane iść, bo już po chwili drogę zagrodziły nam trzy postacie.
- Spadaj Black - usłyszałem głos rudowłosej- Nie jestem tu do ciebie, Evans - Jezu, oni naprawdę muszą się nie lubić -
- Syriusz Black - powiedział czarnowłosy wyciągając w moją stronę rękę. Przez chwilę się zawahałem, aż w końcu ja uścisnąłem.
- Remus Lupin -
- Miło mi cię poznać, Remus. - powiedział puszczając moją rękę.
- Ten na lewo to James - powiedział, delikatnie przechylając swoją głowę w jego lewą stronę.
- A ten na prawo to Peter - mówiąc to powtórzył ta samą czynność, tylko w prawą stronę. Chłopaki przywitali mnie skinieniem głowy, na co ja odpowiedziałem tym samym.
- No to przywitaliśmy się, więc spadamy. Do zobaczenia, Remus! - Cała trójka skierowała się w swoją stronę, czyli kto wie gdzie. Ja w tym czasie odwróciłem twarz w stronę Lily.- Nie wyglądają na takich złych. Z każdym się tak witają? - zapytałem trochę zmieszany.
- Nie, jeszcze nikogo tak nie przywitali. Jesteś pierwszy - odpowiedziała. W jej głosie słyszałem że była tak samo zmieszana jak ja.
- Nie wiem czy to dobrze, czy źle. -
- Coś czuję że niedługo się przekonamy - tymi słowami zakończyła temat, i ruszyła przed siebie. Po chwili do niej dołączyłem, i razem skierowaliśmy się w stronę klasy matematycznej.
***
- Niewierze że to był dopiero pierwszy dzień szkoły. Czuję się jakby minął co najmniej tydzień. - zaśmiałem się na uwagę dziewczyny.
Właśnie razem z Lily wychodziliśmy ze szkoły i szliśmy w kierunku naszych domów. Okazało się że mieszkamy niedaleko od siebie, więc większą część drogi mogliśmy przejść razem. W mniejwiecej połowie drogi rudowłosa skręciła w swoją stronę, więc resztę drogi szedłem sam.
Jak tylko doszedłem do domu wziąłem się za czytanie książki którą ostatnio zacząłem. Z racji że jest dopiero początek roku, nauczyciele nic nam jeszcze nie zadali więc cały wieczór spędziłem na czytaniu.***
Następny dzień zaczynaliśmy wychowaniem fizycznym, więc można powiedzieć że zaczynałem lekcję godzinę później. Mimo wszystko i tak wyszedłem z domu o 7.30 i pod szkołą byłem po piętnastu minutach. Z racji że nie miałem co robić, skierowałem się do parku obok szkoły. Znalazłem wolną ławkę, co w sumie nie było trudne ze względu na wczesną godzinę, i otworzyłem szkicownik z zamiarem rysowania.
Już prawie kończyłem, kiedy z za moich pleców usłyszałem głos.
- Ładnie rysujesz - odruchowo zamknąłem szkicownik i odwróciłem się w stronę autora tego komplementu. Zobaczyłem Syriusz'a który jak gdyby nigdy nic, stał sobie za mną z rękami w kieszeniach.- Um, dzięki - postanowiłem że powinienem się odezwać. Szarooki na to nie odpowiedział tylko posłał mi uśmiech i okrążył ławkę żeby po chwili usiąść koło mnie. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut, aż w końcu czarnowłosy ją przerwał.
- Czemu nie jesteś w szkole? -
- Mógłbym cię zapytać o to samo. - Black westchnął cicho.
- A jak odpowiem ci na twoje pytanie, to ty odpowiesz na moje? - pomyślałem przez chwilę. W końcu polowałem głową, jakby, co mi szkodzi?
- Pokłóciłem się z rodzicami i nie wyrobiłem się na pierwszą lekcję. Teraz ty -- Jestem zwolniony z w-f-u -
- Oh, a czemu? -
- To długa historia - powiedziałem tonem mówiącym że nie chce tego tematu ciągnąć, i Black najwidoczniej zrozumiał aluzje, bo o nic więcej już nie pytał.
- Za chwilę zaczyna się kolejna lekcja. Idziemy? -
- Chyba powinniśmy - powiedziałem i wstałem z ławki, zabierając moje rzeczy. Po chwili szarooki również wstał, i razem ruszyliśmy do szkoły.
___________________________________________
(846 słów)

CZYTASZ
In your arms || wolfstar
Fanfiction- Mamo, tato, ja muszę wam coś powiedzieć - nastolatek wszedł do kuchni gdzie kobieta gotowała obiad. W momencie kiedy się odezwał odwróciła się, a jej mąż który aktualnie czytał gazetę przy kuchennym stole podniósł wzrok. - Coś się stało kochanie...