4

298 22 36
                                        

Remus pov.

Sobota.
Sobota to definitywnie najlepszy dzień tygodnia.
Dzisiaj mam się spotkać z Syriusz'em. Uzgodniliśmy że przyjedzie po mnie o 12.

Aktualnie była 7.39.

- No i co ja mam robić przez ten czas? - powiedziałem do siebie, leżąc na łóżku i wpatrując się w sufit. Przy okazji przeklinając w myślach wszystkie siły wyższe, które mogły mieć jakiś związek z moją pobudką o tej porze.
W końcu wziąłem laptopa i włączyłem netflixa.

Półtorej godziny później zamknąłem laptopa i skierowałem się pod prysznic. Po ogarnięciu się zjadłem śniadanie i się  ubrałem. Założyłem na siebie czarne spodnie i brązowy sweter, jeszcze przez jakiś czas próbowałem ułożyć moje włosy, ale w końcu się poddałem.
Kiedy skończyłem była 10.30, więc dla zabicia wziąłem jedną książkę z mojej półki i zagłębiłem się w lekturze.

Po godzinie zacząłem się zbierać, z racji że i tak nie miałem nic lepszego do roboty.
Za pięć dwunasta usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem Black'a. Miał na sobie carne rurki, koszulkę z logiem zespołu Queen i czarna, skórzaną kurtkę.
- Cześć.

- Cześć.

- Za chwilę wyjdę tylko założę buty. - Chłopak kiwnął głową na zgodę, a ja udałem się w głąb domu szukając moich tenisówek. Po kilku minutach razem z Syriusz'em staliśmy przed domem.
Czarnowłosy ruszył w stronę swojego motoru siadając na nim.

- Wsiadasz? -

- Tak bez kasku? - szarooki pakował głową na potwierdzenie.
- A to nie tak że powinno się jeździć z kaskiem? Nie ma za to mandatów? - zapytałem.

- Wyluzuj, to małe miasto i policja tu jeździ raz na rok. Dosłownie. To wsiadasz? - znowu zapytał, na co ja pokiwałem głową i wgramoliłem się na tył motoru.
- Musisz mnie złapać w pasie.-

- Co? - zapytałem na co Syriusz się zaśmiał.

- Złap mnie w pasie, inaczej spadniesz. - mówiąc to złapał moje ręce i owinął je sobie wokół talii tak ,że siedziałem przytulony do jego pleców.
W duchu dziękowałem że siedzę za nim i nie może zobaczyć moich rumieńców.
- Gotowy? - zapytał, odpalając motor.

- Nie? -
Po chwili motor ruszył. Z racji że ulice były wręcz puste, jechaliśmy dość szybko. Siedziałem przytulony do pleców czarnowłosego i modliłem się żebyśmy jak najszybciej dotarli- gdziekolwiek jechaliśmy. Kątem oka dostrzegłem że wyjechaliśmy z miasta i teraz jechaliśmy przez jakiś las. Po około 10 minutach się zatrzymaliśmy.

- Już możesz się mnie puścić. Już jesteśmy. - usłyszałem głos Syriusza i puściłem go. Zeszliśmy z motoru i dopiero wtedy się rozejrzałem. Byliśmy na polanie, a wokół nas były drzewa. Droga była kawałek za nami i stąd nie było jej widać.

- Masz zamiar mnie teraz porwać, zgwałcić i zabić, a następnie zakopać gdzieś tu moje ciało tak żeby nikt go nie znalazł? - zwróciłem się do Syriusza na co on się zaśmiał.

- Nie pomyślałem o tym, ale nie powiem że to bardzo ciekawy pomysł - mówiąc to ruszył do przodu i po chwili zniknął za drzewami.
- Idziesz!? - usłyszałem jego głos i poszedłem w tamtym kierunku, i po chwili go dogoniłem. Szliśmy przez około 3 minuty i w końcu zobaczyłem mały domek.

- Co to jest? - zapytałem wskazując palcem niewielką budowlę.

- Chatka. Mój wujek pomógł mi to wybudować. Jak nie chciałem wracać do domu to tu nocowałem. Jest całkiem ładnie urządzona. Choć - ruszył w stronę domku, od razu ruszyłem za nim.

In your arms || wolfstar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz