3

264 24 18
                                        

Remus pov.

Razem z Syriusz'em weszliśmy do szkoły. Jednak zaraz po wejściu każdy poszedł w swoją stronę. Ruszyłem w stronę klasy do matematyki, którą mieliśmy na kolejnej lekcji, i zacząłem rozglądać się szukając w tłumie rudych włosów. Po chwili zauważyłem dziewczynę. Siedziała na parapecie i czytała jakąś książkę.

- Cześć - powiedziałem, siadając obok niej na parapecie.

- Hej - odpowiedziała podnosząc wzrok znad lektury. - Dobrze że jesteś, już myślałam że nie przyjdziesz. Czemu nie było cię na wf-ie? - Już na początku dnia zalała mnie potokiem słów.

- Po pierwsze, spokojnie, nie było mnie bo mam zwolnienie. A po drugie, to my nie mamy oddzielnych wf-ów? -

- No techniczne to mamy, ale dziewczyny z klasy chciały zobaczyć jak grasz i tak szczerze to chyba każdy słyszał ich jęki zawodu, kiedy się okazało że cię nie ma. -

W końcu ruszyliśmy do klasy kontynuując naszą rozmowę. Lily zapytała się mnie co robiłem przed lekcjami, i kiedy dowiedziała się że rysowałem zaczęła mnie wręcz błagać o zobaczenie moich szkiców. Przypomniałem sobie o moim spotkaniu z Black'iem. Wydawał się całkiem miły, inny niż Lily go opisywała. Jednak postanowiłem nie mówić tego na głos, Evans na pewno ma jakieś powody. Nasze rozmowy ustały kiedy razem z nauczycielem weszliśmy do klasy.

***

Tego dnia lekcje mijały spokojnie.Bardzo spokojnie. Za spokojnie.

Ostatnią lekcją była historia. To było oczywiste że coś się stanie. Nasza "wielka trójka" wchodząc do klasy miała bardzo dobry humor. Wszyscy weszliśmy do klasy i każdy usiadł w swojej ławce. Minęła pierwsza połowa lekcji i kiedy już myślałem że nic się nie zdarzy, usłyszałem pisk.

Mary Macdonald, dziewczyna która pisnęła. Podniosła się z ławki, chociaż trafniejszym stwierdzeniem będzie że odskoczyła od niej. Po chwili zobaczyłem dlaczego. Na jej ławce siedział wielki pająk. Wszyscy zwrócili się w jej stronę, po chwili usłyszałem również pisk dosłownie przy moim uchu. Okazało się że była to Lily, a nasza ławka też padła ofiarą tego żartu. Nauczyciel próbował na darmo uspokoić całą klasę. Jednak po chwili się po prostu poddał i wypuścił nas wcześniej do domu. Oczywiście huncwoci musieli zostać i pozbierać pająki.

Wracając ze szkoły dalej śmiałem się pod nosem z reakcji dziewczyny.
- Możesz przestać? No dobra, może zareagowałam trochę zbyt... ostro? Ale to nie powód żeby się śmiać. - na jej słowa roześmiałem się jeszcze bardziej.

- Ostro? To wyglądało jakbyś, niewiem, zobaczyła jakiegoś wilkołaka, a nie pająka. -

- Ohh, zamknij się Remus - odpowiedziała zirytowana dziewczyna i przewróciła oczami, na co ja się tylko bardziej uśmiechnąłem.

- Cześć Lily. - usłyszałem głos przed nami. Należał on do czarnowłosego chłopaka. Nawet nie zdążyłem zauważyć kiedy podszedł.

- Oh, cześć Sev. Remus poznaj Severusa, Sev poznaj Remusa, chodzimy razem do klasy. - Dziewczyna nas sobie przedstawiła, a ten chłopak spojrzał na mnie dosyć nieprzyjemnym wzrokiem i w końcu tylko kiwnął głową. - Jezu czy tutaj każdy się tak wita? - Odpowiedziałem mu tym samym i czekałem aż Lily skończy z nim rozmawiać. Po chwili dziewczyna rozstała się z chłopakiem i w końcu ruszyliśmy znowu w naszą stronę.

- To był ten twój przyjaciel któremu "huncwoci" dokuczają? -

- Tak. Nie wiem czemu się do niego przyczepili -

- Nie dziwię im się. Ten typek wygląda jakby sam prosił się o kłopoty.pomyślałem, jednak nie powiedziałem tego na głos. W końcu z Lily znamy się jeden dzień, i nie chciałbym jej zezłościć. Resztę drogi spędziliśmy na rozmowach które, na szczęście, nie dotyczyły huncwotów i Snape'a. Tak jak ostatnio Lily skręciła w swoją stronę, a ja dalszą część mojej drogi przeszedłem sam.

***
Była 18. Właśnie skończyłem lekcje i przeszukiwałem dom szukając czekolady.
- No bez jaj. Dopiero co ją kupowałem. - westchnąłem zrezygnowany. - Czyli muszę iść do sklepu. - ruszyłem do mojego pokoju po portwel i pięć minut później zamykałem już dom.

Wszedłem do sklepu i udałem się od razu na dział że słodyczami. Po wybraniu czekolady ruszyłem do kasy. Po drodze, przy półce z energetykami, zobaczyłem osobę która nieudolnie próbowała ściągnąć coś z jednej z wyższych półek. Po przyjrzeniu się jej trochę bliżej, zobaczyłem że to był Syriusz. Podszedłem do niego.
- Potrzebujesz pomocy? - czarnowłosy odwrócił się na dźwięk mojego głosu.

- Nie pogardził bym. Gdybyś mógł mi ściągnąć dwa Black'i. - mówiąc to wskazał palcem puszki. Bez problemu mu je ściągnąłem.
- Dzięki -

- Nie ma problemu - uśmiechnął się w moją stronę, i razem ruszyliśmy do kasy.

Wychodząc ze sklepu rozmawialiśmy na różne tematy. Dowiedziałem się że Black lubi motory (co, tak szczerze mówiąc za bardzo mnie nie zdziwiło), oraz grać na gitarze.
- Jak chcesz to mogę ci coś kiedyś zagrać -

- Chętnie posłucham jak grasz -

- Ale w zamian chcę zobaczyć trochę twoich szkiców - uśmiechnąłem się pod nosem.

- Zawsze musi być jakieś 'ale', co nie?Możemy się jakoś spotkać, na przykład w sobotę. -

- Mi pasuje. Zabiorę cię na przejażdżkę na moim motorze. - zatrzymał się na chwilę jakby nad czymś myślał - A tak w ogóle to kiedy się tu przeprowadziłeś? Jestem pewny że w wakacje cię tu nie widziałem. -

- Byłem tutaj około tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. I w sumie to za bardzo nie wychodziłem z domu. -

- Mhm, w takim razie przy okazji oprowadzę cię po tym naszym wspaniałym mieście i jego okolicach. -

- Mi pasuje - właśnie byliśmy pod moim domem. - Ja już będę wracał. Do jutra! - powiedziałem odchodząc w stronę drzwi.

- Do jutra! - odpowiedział Syriusz i po chwili również zaczął iść w swoją stronę.

Kiedy wszedłem do domu przywitała mnie moja mama stojąca dosłownie przed drzwiami.
- To twój chłopak? -

- Ciebie też miło widzieć mamo, i nie. To nie jest mój chłopak. -

- Szkoda, wygląda na miłego - westchnęła - obiad masz w lodówce. -

- Na razie nie jestem głodny, zjem potem - odpowiedziałem i udałem się do swojego pokoju.

Odłożyłem czekoladę na biurko i wziąłem mój szkicownik z zamiarem narysowania czegoś. Tak jak zawsze usiadłem na parapecie i włączyłem muzykę na słuchawkach.

________________________________
(928 słów)
Wow to chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam.
Przepraszam że tak długo nie było rozdziałów, ale miałam sporo nauki w szkole i nie mogłem się zebrać żeby cokolwiek napisać. Postaram się wstawiać rozdziały w miarę regularnie, ale nie jestem w stanie nic obiecać.

Miłego dnia <3

In your arms || wolfstar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz