– Heja Harry!
Od razu ruszyłem do ucieczki. Od kiedy zaprzyjaźniłem się z bliźniakami, para gryfonów zachowywała się jak upiorne cienie. Udało mi się przebiec dobre 10 metrów, kiedy ręce wzięły mnie pod ramiona i odciągnęły.
– Chłopaki, mam dzisiaj pracę domową, nie mam czasu na zabawy! – Powiedziałem im pospiesznie, starając się wydostać z uścisku.
– Wszyscy mają czas na zabawę! – Fred -a może to był George- powiedział z uśmieszkiem. – Ale dzisiaj nie włączamy cię do naszego dowcipu.
– George tu mówi dobrze. – Kurde jednak nie ten bliźniak. – Zabieramy cię żebyś obejrzał trening Quidditcha Gryffindoru!
Przechyliłem głowę, nareszcie opanowując nogi i utrzymałem krok z bliźniakami. Bez sensu uciekać, skoro zamierzają mnie gonić.
– Moment, dlaczego mielibyście zabrać mnie na wasz trening? Jestem ślizgonem i nie cierpię Quidditcha...
Zmarszczyłem brwi, kiedy odpowiedź zaświtała w mojej głowie. Rzuciłem spojrzenie gryfonom.
– Chcecie mnie tam tylko po to, żeby wasz kapitan nie zmusił was do ciężkiej pracy.
Fred uderzył się dłonią w pierś dramatycznie.
– Ranisz nas Harry. Nigdy byśmy tego nie zrobili! Co nie, George?
– No właśnie Fred. Chcieliśmy po prostu żeby nasz ulubiony kumpel, obejrzał jak ćwiczymy!
Skrzyżowałem ręce.
– ...
Spojrzeli po sobie.
– Trochę wygląda jak mama...
– Masz rację, bracie...
– ...
– ...
Przewróciłem oczami, a bliźniaki nadal wpatrywali się we mnie w tej niecodziennej chwili ciszy.
– Wow... Wasz kapitan musi być prawdziwym pracoholikiem... Dobra, pójdę popatrzeć.
–Świetnie!– Wiwatowali I zwiększyli tempo, tym razem ciągnąć mnie szybciej na boisko do Quidditcha.
Był dzisiaj wyjątkowo przyjemny dzień jak na Listopad. Przynajmniej lekko świeciło słońce, walcząc dzielnie z grubą warstwą chmur. Padało przez ostatnie trzy dni, więc ziemia mlaskała i pluskała pod naszymi stopami.
– Dzień dobry wszystkim!– Bliźniaki powitali, machając.
– Fred! George! Spóźniliście się! – Och i oto nadchodzi.
Oliver Wood dopadł do nas, ubrany w pełny strój Quidditcha, trzymając w ręce swoją miotłę.
– Nareszcie znalazłem nam nowego szukającego, a wy macie czelność się jeszcze spóźniać... – Zamarł na mój widok, zanim zauważył emblemat węża na mojej szacie. – Dlaczego przyprowadziliście tutaj ślizgona?
– Mam imię, Wood. Nie widziałem żadnych zasad zabraniających obserwowanie treningów. To publiczne miejsce należące do naszej szkoły. – Powiedziałem, zakładając leniwie ręce za głowę. Nawet jeśli nie byłem wielkim fanem Quidditcha, zamierzałem wykorzystać okazję do zdobycia nowych znajomości w Gryffindorze.
Wood zagapił się marszcząc brwi.
– Tak, ale nie chcę żeby jakiś ślizgonów nas obserwował; po wszystkim pobiegniesz prosto do Flinta z naszymi strategiami. – Jego oskarżenia były całkowicie zrozumiałe i właściwe, ale tylko ułatwiły mi zrównanie go z ziemią.
CZYTASZ
(1) Harry Potter and the Reluctant Rebirth || tłumaczenie
FanfictionKiedy ktoś umiera, traci swoje wspomnienia i odradza się jako zupełnie inna osoba. Tak właśnie powinno być. "Powinno" to kluczowe słowo. Nikt nie chce odrodzić się jako Harry Potter. Nikt nie chce nadal posiadać swoich wspomnień po odrodzeniu się ja...