Rozdział 9: Święta część 1

2.6K 179 127
                                    

Kiedy małe białe plamki, które my, ludzie, nazywamy płatkami śniegu, zaczęły całować ziemię, mogłem śmiało powiedzieć, że grudzień wreszcie nadszedł. To oczywiście oznaczało również, że święta Bożego Narodzenia były tuż tuż.

W ciągu pierwszego tygodnia profesor McGonagall poinformowała uczniów, że mogą zapisać się na pobyt w Hogwarcie na czas świąt. Mimo, że Draco zaproponował mi spędzenie świąt z jego rodziną, zapisałem się bez wahania. Chciałem spędzić zimę w Hogwarcie... nie mówiąc już o tym, że było pewne lustro, które chciałem znaleźć.

Poza tym... nie wypadało narzucać się rodzinie w czasie świąt Bożego Narodzenia.

Pierwszą grudniową sobotę spędziłem w Wielkiej Sali, obserwując, jak nauczyciele ją dekorują. Flitwick zauważył, że chętnie obserwowałem i poprosił mnie o opinię na temat koloru ozdób jednego z drzew. Postanowiłem go zaskoczyć, prosząc o kolor czerwony, a następnie proponując, aby choinkę udekorować wszystkimi kolorami domów. Otrzymałem punkty za - troskę o inne domy.

Szczerze mówiąc, system punktów był... cóż... bezsensowny i nadal nie bardzo rozumiałem, dlaczego uczniowie dokuczają innym za ich utratę.

Musiałem przyznać, że pięknem przebywania w szkole dla czarodziejów był wyraźny brak powtarzającej się muzyki świątecznej. Ugh... Gdybym musiał usłyszeć, jak Dursleyowie grają "Deck the Halls" w tej powolnej melodii na pianinie, na pewno bym zwymiotował. A konkretnie na tandetny srebrno-złoty dywan z puszystym obszyciem w salonie Petunii.

Zamknąłem oczy i oparłem głowę o pięść, wsłuchując się w to, co działo się dookoła. Głównie w przyjemny dźwięk gałęzi sosnowych na których brzęczały ozdoby i świecidełka. Ale wtedy usłyszałem równomierne stukanie o podłogę i nie musiałem otwierać oczu, żeby wiedzieć, że to Hermiona biegnie prosto do mnie. Zawsze biegała w ten sposób po twardej podłodze, gdy się nie spieszyła. Prawy obcas, krótka przerwa, lewy obcas, zmiana i powtórzenie. Biorąc pod uwagę, jak często biegła do mnie, aby upewnić się, że moja praca domowa jest w porządku, byłem pewny, że wszędzie rozpoznam jej kroki.

– Harry! – Wiedziałem! – Harry, chcę z tobą o czymś porozmawiać!

- Nie.

Hermiona zatrzymała się jak struna i czułem, jak jej wzrok się we mnie wwierca.

- Nawet nic nie powiedziałam.

- Chodzi o Rona. - Usłyszałem klapnięcie, gdy Hermiona szybko zamknęła usta. - Najprawdopodobniej chcesz, żebym z nim porozmawiał, żebyśmy nie sprawiali wrażenia, że chcemy popełnić morderstwo na sobie nawzajem... - Otworzyłem oko, żeby na nią spojrzeć. - Czy się mylę?

- Cóż, nie. Ale... To znaczy... Daj spokój, Harry. Proszę? - Hermiona kilka razy podskoczyła. - Ron i ja rozmawialiśmy i... cóż, przeprosił za to, co się stało w Halloween, i jest dla mnie milszy. - Zamilkła, gdy uniosłem brew. - Kiedy... nasi przyjaciele ze Slytherinu są nieobecni.

- Uh-huh... - Odsuwając się od stołu, rozciągnąłem się, aż poczułem, że kręgosłup mi strzelił. - Ahhh... Nie powinienem tak odpoczywać. Nadal, moja odpowiedź to nie. Nic nie wskazuje na to, żeby miało się coś zmienić, jakkolwiek byśmy się starali, on mnie nienawidzi i nienawidzi ślizgonów.

W innym świecie może próbowałbym się z nim zaprzyjaźnić. Może nie popchnąłbym go w Halloween. Ale kiedy widzę jego złośliwe spojrzenie za każdym razem, gdy znajduję się w odległości mniejszej niż pięć stóp od niego, co ma miejsce na każdych zajęciach z Eliksirów, nie chcę tracić na to energii.

Pomachałem Hermionie i ruszyłem w stronę pokoju wspólnego Slytherinu.

- A co z Draco?

Zamarłem w połowie drogi.

(1) Harry Potter and the Reluctant Rebirth  || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz