31 Października - Część II

41 2 1
                                    

Drogi Pamiętniczku, po tej niezwykle romantycznej chwili pocałunku na plaży z Mateuszkiem musieliśmy niestety wrócić do depresyjnej rzeczywistości w komunistycznym obozie W. Czarzastego.

Godz: 6:00 - Wielki Brat budzi wszystkich, każdy je tak samo gówniane śniadanie, składające się z suchej kromki chleba razowego i kubka zimnej wody. Mieliśmy mieć jeszcze mięso z konserwy, ale z powodu, iż Włodek jest weganem, to nikt nie będzie jadł mięsa. No tego już nie wytrzymam, postanowiłem pójść do tego lamusa i mu pokazać, co o tym jego komuniźmie sądzę. Już do niego szedłem, ale kilka kroków przed dyktatorem próbował zatrzymać mnie Mati - "Stój! Nie rób tego! Przecież wiesz co cię inaczej czeka!".

To prawda. Wiedziałem idealnie, ale mimo to nie mogłem się poddać. Nikt nie zabroni mi jedzenia mięsa!

- "Przepraszam, ale muszę to ...".

- "NIE! Nie mogę ciebie stracić Jarek!" - Przerwał mi kotek zlany w całych łzach.

Miałem w tej chwili wielki dylemat - co zrobić? Z jednej strony, tak jak podczas walki z Kurwinem pochłonęła mnie siła buntownika, z drugiej strony nie chce się rozstać z moim ukochanym, nawet na jeden dzień... Ale trudno. Są sprawy ważne i ważniejsze.

- "Przepraszam, Towarzyszu Czarzasty".

- "Tak, Towarzyszu Kaczyński?".

- "Mówił Pan, że na tej wycieczce nie jemy mięsa, bo w ten sposób krzywdzimy biedne zwierzątka, tak?".

-"W rzeczy samej".

- "Więc idąc tym tokiem myślenia, nie powinniśmy jeść chleba, ponieważ aby je zrobić trzeba zabić biedne zborze".

Dyktator na siedemnaście sekund zawiesił się. Po tym uniósł rękę i krzyknął: HERETYK! DO NAMIOTU 101 Z NIM!

"Towarzysze" założyli mi szmatę z nalanym chloroformem, po kilku minutach wdychania, obudziłem się z zawiązanym ciałem, we wspomnianym niedawno namiocie. 

"Witaj Towarzyszu" - usłyszałem od siedzącego przede mną Włodka. Tak jak poprzednio pisałem Namiot 101 był namiotem, do którego wysyłano "myślo-zbrodniarzy" za dokonywane zbrodnie przeciwko obozowi, jak wygłaszanie poglądów przeciwnych od poglądów wygłaszanych przez Wielkiego Brata (czyli Włodka). Mi dyktator podał pewien dokument. Niestety... Nie był to zwyczajny dokument... Była to... Ustawa dotycząca wprowadzenia podatku liniowego! Nie! Był to istny koszmar! Przecież Polacy nie mogą żyć sprawiedliwie, nie zezwalam na to! Państwo musi karać osoby produktywne, tym że są produktywne podatkiem dochodowym! 

-"Gap się na to, gap się na tą wolnorynkową sprawiedliwość". - tylko mówił

-"DOŚĆ! MAM JUŻ TEGO DOŚĆ!" - Krzyczałem w niebogłosy.

-"Przyznaj się, że to co powiedziałeś, było błędem".

Ta sprawiedliwość, na którą patrzyłem wypalała mnie od środka, ale nie poddam się bez walki! Nie poddam się, dopóki nie dostanę mięsa do jedzenia! Wyłem z bólu jakieś 30 minut, sam do końca w sumie nie wiem, ile minęło czasu od obudzenia się tam, ale w końcu poddałem się, moja psychika nie wytrzymałaby większej krzywdy.

Godz. 6:53 - Wyszedłem z namiotu pełen klęski i z pełnymi gaciami.



Social Love (J. Kaczyński x M. Morawiecki Love Ship / Yayoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz