𝗧𝗛𝗜𝗥𝗧𝗘𝗘𝗡;

614 47 25
                                    

POV. Pisicela

Stałem cały czas przed salą Capeli. Jak mam być szczery to martwiłem się o niego. Wiem, że zawsze razem z Sonny'm mu dogryzałem i takie tam... Ale jednak to nadal jest mój przyjaciel.

Rozmyślałem także nad wcześniejszą rozmową. Dlaczego tamci napadli Capele, skoro jest on lubianym policjantem?

Zemsta za wsadzenie kogoś za kratki? Nieee! Odpada. Przecież ostatnio nikogo za kratki nie wsadzał.

Zemsta za? A w sumie! Nie mam pojęcia za co mogło to być! Capela raczej nie sprawia kłopotów i podchodzi do kryminalistów miło... W miarę miło...

Nagle usłyszałem, że drzwi od sali się otwierają. Wyszedł z nich Hank.

- Cześć szefie - przywitał się ze mną, widocznie zmęczony.

- Cześć Hank. Gdzie idziesz? - spytałem, krzyżując ręce.

- Sonny pozwolił mi trochę odpocząć... A pozatym Jacob też gdzieś poszedł z tego co widzę.

Rozejrzałem się i faktycznie. Jacob'a nigdzie nie było. Musiał sobie gdzieś pójść gdy tak rozmyślałem nad Capelą..

- Jasne, jasne - uśmiechnąłem się.

Hank miał już odchodzić, gdy nagle się zatrzymał.

- Szefie, a szef nie chce odpocząć? - spojrzał na mnie.

- Nie. Nie czuje takiej potrzeby.

- Jasne, jasne... Ale mam do szefa jeszcze sprawę... - podszedł do mnie.

- Jaką? - spytałem ciekawy.

Policjant stanął obok mnie i wyjął telefon.

- Niech szef spojrzy...

Spojrzałem w telefon i ujrzałem tam cztery garnitury. Różowy, czerwony, granatowy i niebieski.

- Niech szef mi pomoże wybrać który będzie najlepszy.

- A po co Ci garnitur? - spojrzałem na niego, a potem znowu na telefon.

- Niedługo mam impreze....A dokładnie to ślub mojego przyjaciela - wytłumaczył.

- Dobra, co się będziesz błaźnił. Bierz ten granatowy i tyle.

- Nie no szefie! Naprawdę chce szef iść w klasyk?

- Prosiłeś, abym wybrał... - spojrzałem na niego.

- No tak, ponieważ myślałem, że wybierze szef coś oryginalnego.

Spojrzałem jeszcze raz na telefon i westchnąłem.

- To niech będzie ten różowy.

- Nie no szefie. Nie będzie mi pasował.

Wywróciłem oczami.

- To ten czerwony.

- Właśnie mi się przypomniało, że ślub będzie w kolorach niebieskich! Więc biorę ten niebieski - zaśmiał się.

- Jasne - powiedziałem, a Hank ruszył na swoją przerwe.

Odwróciłem się w stronę sali, ponieważ byłem do niej tyłem. Zauważyłem wtedy wracającego z przerwy Jacob'a, który gadał z... Sonny'm.

Ale zaraz. Skoro Sonny był na przerwie razem z Jacob'em. To kto pozwolił Hank'owi wyjść? I kto pilnował sali, gdy ja pomagałem wybrać mu garnitur? Szybko ruszyłem w stronę mężczyzn.

- Sonny... - zwróciłem się do niego - kiedy Ty wyszedłeś na przerwę?

- Kiedy Ty nad czymś myślałeś - spojrzał na mnie - wziąłem też wtedy ze sobą Jacob'a. Czemu pytasz?

- Co? To kto pozwolił wyjść Hank'owi?

- Wyjść Hank'owi? Mówiłem mu, aby nie wychodził dopóki nie wrócę!

Wymieniłem tylko porozumiewawcze spojrzenie z policjantami i jak najszybciej rzuciliśmy się w stronę drzwi od sali Capeli.

Pierwszy do sali wbiegłem ja, a potem Sonny i Jacob.

Wszystko wyglądało tak jak wcześniej, oprócz jedej rzeczy.

- Otwierał ktoś z Was okno? - spojrzałem na Sonny'ego.

- Nie - podszedł do okna, po czym je zamknął.

- Um... Chłopaki?... - odezwał się nagle Jacob.

Odwróciliśmy się w jego kierunku.

- Czy to powinno tak tutaj leżeć? Odłączone? - wskazał na jakiś odłączony kabel.

Powiodłem wzrokiem za końcem kabla i aż wciągnąłem szybko powietrze.

- To kabel który trzyma Capele przy życiu! - krzyknąłem.

Szybko podbiegłem do kabla i znów go podłączyłem. Na szczęście Capeli przez ten czas nic poważnego się nie stało.

- Jak do tego mogło dojść?

- Ktoś musiał wiedzieć, że nikogo nie ma w sali, a Hank w tym samym czasie pokazywał mi garnitury na ślub swojego przyjaciela!

- Ale z tego co wiem... To nikt z przyjaciół Hank'a nie ma żadnego ślubu... - odpowiedział mi zmieszany Jacob.

- Czy Wy myślicie to samo co ja? - Sonny spojrzał na nas.

- Hank - powiedzieliśmy jednocześnie.

- Co ja? - usłyszałem za sobą.

Odwróciłem się w stronę drzwi i zauważyłem wcześniej wymienionego policjanta.

- Mamy poważnie do pogadania - odezwał się lekko groźnie Sonny.

𝐙𝐃𝐑𝐀𝐃𝐀 ;; 𝗱𝗮𝗻𝘁𝗲 𝗰𝗮𝗽𝗲𝗹𝗮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz