Rozdział IX

1.4K 68 13
                                    

- Cześć - powiedziała Aurora zaspanym głosem, wchodząc do kuchni. Oczy same jej się zamykały, ale o ile próbowała spać nie mogła zasnąć. Po całej tej ciężkiej nocy, w której co piętnaście minut wybudzała się, aby leżeć i bezczynnie gapić się w sufit w końcu nastał ranek i  jednym marzeniem Aurory na ten moment był kupek ciepłej, mocnej kawy, która postawiłaby ją na nogi.

- Jest w domu aspiryna? - zapytał cicho Alaric, który siedział przy stole z głową opartą o blat.

- Za witaminami - odpowiedziała Elena, która właśnie wróciła z porannego biegania. 

- Masz kaca - stwierdziła Aurora, gdy zobaczyła pustą butelkę po bourbonie, leżącą na stole.

- Taa, głupio trochę. - mruknął - To był dziwny wieczór. 

- Nie czuj się winny, że zaprosiłeś Meredith. - powiedziała jej siostra a Aurora spojrzała zaskoczona na mężczyznę.

- Czyżby Pani doktor? - zaśmiała się i poruszała sugestywnie brwiami. 

- Ta. Co? Nie. - powiedział patrząc na Aurorę - Nie to co myślisz. Głupio mi, bo pisałem do niej o drugiej w nocy. - tłumaczył się mężczyzna - Nie śmiej się ze mnie. - oburzyła się słysząc jak się z niego nabija. Po chwili przed mężczyzną znalazła się fiolką z aspiryną, którą Aurora mu podała.

Ich rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Elena i Alaric poszli sprawdzić kto to, a Aurora ze swoją kawą wróciła do pokoju i prosto pod ciepłą kołdrę.

***

Damon szedł właśnie na umówione spotkanie. Rozmawiał przez telefon, ale gdy zobaczył czekającego na niego  mężczyznę w czarnym garniturze, pożegnał się z Eleną i włożył komórkę do kieszeni.

- Elijah - przywitał się - Mój ulubiony pierwotny powstał z martwych. Pozbierałeś się. 

- Chciałeś się ze mną spotkać.

- No właśnie. - powiedział i zaczął cytować wiadomość - Drogi Elijah. Mała upierdliwa wiedźma wyjęła z ciebie sztylet. Spotkajmy się, aby załatwić twojego brata. Całusy, Damon. - Po chwili ciszy dodał - Mam nadzieję, że nie będę tego żałował.

- Przyszedłem. - Powiedział spokojnie i włożył ręce do kieszeni spodni - Więc pogadajmy. 

- Zacznę od prostego pytania. Wiesz co jest w zamkniętej trumnie?

***

Aurora była właśnie z Caroline w szpitalu u ojca dziewczyny. Patrzyła jak blondynka rozmawia z doktor Fell i nie mogła się powstrzymać od myślenia, że Alaric wcale nie ma aż tak złego gustu w stosunku do kobiet.

- Dość szybko poszło - powiedziała Aurora do podchodzącej dziewczyny, gdy ta skończyła rozmowę z panią doktor.

- Mój ojciec ponoć wyszedł - oznajmiła Care i zadzwoniła na jego komórkę, aby sama go o to spytać. Po chwili spojrzała zdziwiona na Rorę. - Słyszę jego telefon. 

Oczywiście Aurora nic nie słyszała, bo nie posiadała aż tak wyczulonego zmysły słuchu jak jej przyjaciółka.

Caroline ruszyła za dźwiękiem telefonu, a Aurora za nią. Obie dziewczyny weszły do jakiegoś pomieszczenia z dużą ilością papierów, które zawalały wysokie pułki. Były to zapewne akta pacjentów. Aż dziwne, że pomieszczenie nie było zamknięte.

- O mój boże! - krzyknęła Caroline - Tato! 

Nastolatka odwórciła się za głosem przyjaciółmi i zamarła. Zobaczyła ojca Caroline leżącego na ziemi z podciętymi gardłem i wbitym w pierś nożem. Podeszła bliżej i przyklęknęła, aby nachylić ucho nad jego twarzą. Nie wyczuła oddechu mężczyzny. W jednej chwili przypomniała sobie metody leczenia Meredith.

I just feel you | Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz