Prolog

3K 73 3
                                    

Młoda ciemnowłosa dziewczyna siedziała na tylnych siedzeniach taksówki. Jej wzork utkwiony był w krajobrazie za szybką, a ręce co raz mocniej ściskały telefon leżący na jej kolanach. Miała nadzieję, że urządzenie zadzwoni i usłyszy wiadomość, po której będzie mogła zawrócić i już  więcej nie pokazywać się w tym miejscu. Miejscu za którym tęskniła, które kochała, ale i którego równie mocno nienawidziła. Bo celem jej podróży było Mystic Falls. Niewielkie, spokojne miasteczko w stanie Virginia, w którym nic nigdy się nie działo. Tak przynajmniej sądziła przez większość swojego życia.

Aurora Gilbert, bo właśnie tak nazywała się ciemnowłosa dziewczyna, cały czas zastanawiała się czemu życie robi sobie z niej żarty. Albo raczej.....czemu ona zrobiła jeden wielki żart ze swojego życia? Była zażenowana sytuacją, w której się znalazła. Wyjechała, aby teraz wrócić z podkulonym ogonem i przyznać wszystkim rację, że nie poradziła sobie z dorosłym życiem? Tak bardzo denerwowało ją to co się stało, ale nikogo nie mogła za to winić. Narobiła sobie problemów i teraz wszystko będzie musiała naprawiać.

Tak, Aurora była najmłodszą córką Mirandy i Graysona Gilbert. Nie byli spokrewnieni, ale to właśnie oni byli jedynymi rodzicami, których znała. Zagubiona, nie pamiętająca nic poza swoim imieniem, ośmioletnia dziewczynka, która nie miała się gdzie podziać. W takich okolicznościach spotkała Mirandę i Graysona, którzy niczym anioły rozświetlili jej świat i przeprowadzili przez drogę życia. Tu spotkało ją prawdziwe szczęście. Rodzina, którą otrzymała była najlepszym co mogło się jej przydarzyć i każdego dnia przeklinała tę jedną okropną noc, która zabrała jej prawie wszystko. Jeden przeklęty most, jedna przekęta rzeka i jedna przeklęta kłótnia. To wszystko całkowicie odmieniło Aurorę Gilbert.

Nic dziwnego, że po wszystkich okropnych wydarzeniach, które zdarzyły się na tym przeklętym moście, dziewczyna wyjechała z miasta. Po śmierci rodziców, stoczyła się naprawdę nisko. Była młoda, myślała, że panuje nad sytuacją, ale tak naprawdę wszystko szybko wyszło spod jej kontroli.  Swoim zachowaniem raniła ludzi, którzy chcieli jej pomóc. Swoją siostrę, brata, ciotkę i przyjaciół. Do końca nie potrafiła spojrzeć im w oczy, aż w końcu wyjechała, odcinając się od nich wszystkich. Ich kontakt się utrzymywał, ale polegał na tym, że tylko co i raz pisała, aby dać jakikolwiek znak życia. Wiedziała, że lepsze jest to, niż żeby odwiedzali ją osobiście, więc nie miała za dużego wyboru. Lecz tym razem, także wszystko się popsuło.

Gdy dostała wiadomość, że zostaje wydalona ze szkoły i musi opusiść swój akademik, nie przejmowała się swoją przyszłością. Bardziej bolał ją fakt, że znów zawodzi swoich bliskich, którzy dali jej wolną rękę. Dorosłe życie, które tak bardzo chciała prowadzić, wyśmiało ją prosto w twarz, a ona wcale się mu nie dziwiła. To co się z nią działo było okropne i żałowała, że nie zdała sobie z tego sprawy wcześniej. Nie radziła sobie w szkole, w życiu codziennym, w ogóle sobie nie radziła. W każdym momencie przecież mogła zadzwonić do bliskich o pomoc, prawda?  Ale tego nie zrobiła. Bała się, że ich skrzywdzi, a to zniszczyłoby ją już końca.

Brunetka mocniej zacisnęła rękę na telefonie, gdy rozpoznała znajome domy, prowadzące na jej stare osiedle. Przez stres, który co raz bardziej się w niej kumulował, nie zdała sobie nawet sprawy, gdy taksówkarz zatrzymał się przed jej rodzinnym domem.

- Zasnęła Pani? Dojechaliśmy pod adres, który Pani podała. Wszystko dobrze? - spytał taksówkarz, wybudzjąc ją z zadumy.

- Nie, nie. Znaczy tak. - mruknęła, po czym westchnęła. - Przepraszam, już płacę.

Po uregulowaniu rachunku za podwózkę, wysiadła z samochodu, biorąc swoją niewielką walizkę i ruszyła przed siebie. Prosto do drzwi jej rodzinnego domu.
Uniosła rękę i westchnęła roztargniona. Nie mogła zebrać się na odwagę, aby zadzwonić tym durnym dzwonkiem.

I just feel you | Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz