Rozdział XXII

1.2K 57 10
                                    

Nastolatka siedziała na pieniu dużego, ściętego drzewa na obrzeżach miasta. Pokierowała Azriela w tamto miejsce, aby mogli na spokojnie porozmawiać. Wpatrywała się w swojego ojca, który chodził nerwowo, trzymając ręce w kieszeniach czarnych jeansów. Przed chwilą miała jeszcze tyle pytań w głowie, a teraz z ekscytacji o wszystkim zapomniała. Azriel odchrząknął i spojrzał na swoją córkę, powoli do niej podchodząc. 

- Trudno będzie mi o tym mówić, ale wiem, że tego ode mnie oczekujesz. - powiedział, po czym ciężko westchnął. - Nie mam dobrej reputacji. Nawet uważają mnie za zło wcielone. Choć jedna osoba, która chyba najbardziej mną gardziła, dała radę ukazać, że choć trochę dobra we mnie jest. - uśmiechnął się lekko. - Była to twoja matka. 

Aurora spojrzała na niego zaciekawiona i widziała, jak wiele bólu przynosiły mu wspomnienia o swojej zmarłej miłości. 

- Nigdy nie sądziłem, że będę zdolny się w kimś zakochać. Zawsze gardziłem tym uczuciem, sądziłem, że jest słabością. - przyznał szczerze. - Zaczęło się od tego, że miałem porachunki z jej rodziną. Nawet już nie pamiętam, o co to było. Pewnie o jakiś czarnomagiczny przedmiot.

Aurora siedziała na pieńku i patrzyła uważnie na profil ojca. Na wspomnienia o swojej matce, mocno ścisnęło ją serce. 

- Pamiętnego dnia pojawiłem się w ich domu z zamiarem. - spojrzał na nią chwilę, po czym szybko wybrnął. - Z wiadomym zamiarem. 

- Chciałeś ich zabić. - dokończyła Aurora bez zastanowienia, na co mężczyzna spojrzał na nią z oburzeniem. 

- Może potorturować, ale gdzie od razu zabić. - powiedział i uśmiechnął się lekko, po czym przyznał dziewczynie rację. - Tak, chciałem ich zabić. I gdy już miałem zamiar wykończyć pierwszą osobę, nagle ona wbiegła do pomieszczenia. Rudowłosa, młoda dziewczyna, która wbiegła do domu przerażona, że jakiś psychopata wykończy jej rodzinę. Początkowo pomyślałem: Będę mógł wykończyć wszystkich za jednym zamachem. - pokiwał głową, uśmiechnięty zapewne przypominając sobie tę sytuację. - I wtedy strach dziewczyny przerodził się w ogromną złość. Myślałem, że zaraz jej twarz będzie wyglądała tak samo jak jej włosy. - zaśmiał się lekko, na co Aurora uniosła kąciki ust. Mężczyzna zatracił się w swoim wspomnieniu. 

W dużym salonie, utrzymanym w jasnych kolorach, na ziemi leżała dwójka starszych osób. Mężczyzna i kobieta, którzy jeszcze nie tak dawno zacięcie walczyli, ale teraz leżeli zmęczeni na ziemi. W całym pomieszczeniu było widać ślady, niedawno rozegranej walki. Zdemolowane meble, wybite okna, pęknięcia w ścianach. Walczyli tak długo jak mogli, ale i tak nie mieli szans z dużo starszym czarownikiem. Mieli szczęście, że już dawno nie są martwi. Ciemnowłosy chłopak podszedł do starszego mężczyzny, leżącego na ziemi i mocno złapał go za gardło. Gdy już miał skręcić mu kark, nagle w pomieszczeniu rozległ się trzask drzwi i szybkie kroki. 

- Aria nie! - krzyknęła kobieta, próbująca podnieść się z ziemi. - Uciekaj!

W tej samej chwili, mężczyzna odwrócił się i ujrzał ją. Jeszcze nie wiedział, że ta dziewczyna zmieni całkowicie jego życie, że ta dziewczyna obudzi w nim uczucia, których ludzie myśleli, że nie posiada. Spojrzał na nią, po czym puścił mężczyznę, który upadł na ziemię i łapczywie łapał powietrze. Powolnym krokiem skierował się w stronę dziewczyny. Gdy początkowo było widać, że jest przerażona tym co zobaczyła, to teraz jej gniew unosił się w całym pomieszczeniu. Chłopak myślał, że jej twarz zaraz nabierze takiego samego koloru jak jej rudawe włosy. Podszedł do niej powoli, po czym lekko odgarnął włosy z jej twarzy, na co ona wzdrygnęła się z obrzydzenia. 

- Zostaw ją! - krzyknął straszy mężczyzna, próbujący się podnieść, choć był bardzo wyczerpany. - Zabij mnie, ale zostaw moją córkę w spokoju! 

I just feel you | Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz