Rozdział VII

1.4K 56 5
                                    

Od czasu powrotu Aurory do Mystic Falls minęły dokładnie dwa miesiące. Brunetka w dość szybkim czasie zdążyła na nowo zaaklimatyzować się w mieście. Mocno zżyła się z Rebekah i pomimo ostrzeżeń swojej siostry naprawdę polubiła blondynkę, do tego stopnia, że bez problemu mogła nazwać ją swoją przyjaciółką. Na ogół Aurora była strasznie uważna co do nowo poznanych osób i nie darzyła zaufaniem zbyt szybko, ale Rebekah w jakiś magiczny sposób zdobyła sympatię brunetki. Możliwe, że byka to przyjaźń bratnich dusz? Jeśli coś takiego w ogóle istniało obie dziewczyny mógłby pokusić się o te miejsce. Oczywiście ze swoimi dawnymi przyjaciółmi także utrzymywała kontakt. Pomimo, że zaprzyjaźniła się z Rebekah nie było mowy, aby ktoś zdołał zastąpić Caroline czy Bonnie. Były częścią jej życia i nigdy nie miała zamiaru z nich zrezygnować.

Ale ulubionym zajęciem przez te calutkie dwa miesiące było irytowania Damona. Oczyścić wampir pierwszy zaczął działać jej na nerwy, więc Aurora nie pozostawała mu dłużna i właśnie w taki sposób ich przekomarzania stały się prawie codziennością. I nie mówiąc już o lekkich przekomarzaniach, gdyby tą dwójkę zamknąć samą w jednym pomieszczeniu, zapewne tylko jedna osoba, wyszłaby z tego cało.

Najgorsze jednak dla Aurory było to, że Salvatore wchodził i wychodził z ich domu jak do siebie. Dosłownie przesiadywał u nich prawie codziennie, a do tego wyjadał im jedzenie z lodówki. Przecież go nie potrzebował!!!! Był wampirem. I dziwnym trafem zawsze zjadał to co było Aurory. A gdy brunetka była głodna automatycznie robiła się zła.

- Kto zjadł moje naleśniki? - krzyknęła Aurora wchodząc do salonu. Zmarszczyła brwi, widząc wampira siedzącego na kanapie i zajadającego te przepyszne placki. - To był mój dzisiejszy obiad, kretynie!

- Leżały, więc wziąłem. Nie widzę, aby były podpisane - powiedział i specjalnie wziął kawałek naleśnika do buzi. - Opanuj hormony złotko i nie marszcz się tak bo ci zostanie. - Damon uśmiechał się znów biorąc kęs jej obiadu i patrząc jej przy tym prosto w oczy.

- Mam cię dość idioto. Wytrzymał ktoś kiedyś z tobą dłużej niż rok? - Aurora wkurzona pokazała mu środkowy palec i poszła na górę do swojego pokoju. Po chwili było słychać trzask zamykanych drzwi.

- Coś ty jej zrobił? - spytała Elena, wchodząc do salonu razem z Jeremym - Naprawdę nie rozumiem waszego dziecinnego zachowania. No dobra. Aurora to Aurora. Ale ty, ile masz lat?

- Dużo. - uciął. - i nie moja wina, że wasza siostra wiecznie chodzi naburmuszona. Może kupcie jej jakieś pigułki na nadpobudliwość?

- Uważaj więc co będziesz jadł! - usłyszeli krzyk z góry. - Zapewniam cię, że następne jedzenie będziesz miał nafaszerowane werbeną!

-  Widzisz. Jeszcze do tego smarkula podsłuchuje.

- Aurora to moja siostra, ale muszę przyznać, że jest mściwą suką. - powiedziała Elena i usiadła na fotelu.- Życzę ci powodzenia. - spojrzała na Damona, a później na talerz trzymany w jego dłoniach. - I radzę naprawdę uważać z tym jedzeniem.

- Stary, na twoim miejscu wynająłbym sobie testera potraw. - parsknął Jeremy idąc do kuchni i kiwając głową na boki. Sam najlepiej wiedział, że Aurora jest mściwa. Od małego to pokazywała, a Jeremy dobrze pamiętał jak długo dokuczała mu przez to, że w dzieciństwie psuł jej ulubione zabawki. 

***

Dzisiejszego dnia miał odbyć się bał, na którym mieli zrealizować plan pozbycia się Klausa. Wszystko do tego czasu szło jak należy. Nawet ściągnęli Mikaela, który właśnie stał na środku salonu w posiadłości braci Salvatore.

I just feel you | Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz