Tomura nie raczył mówić nic więcej, nieważne ile Dabi by nie dopytywał. Wsiedli do samochodu, a Kurogiri również nie mogąc dowiedzieć się niczego sensownego od szefa, w końcu został zmuszony krzykiem do odjazdu.
Przez pierwsze kilka minut drogi mężczyznom siedzącym na przednich siedzeniach nie zamykały się usta. Cały czas próbowali wyciągnąć jakieś informacje, ale ich próby obijały się głuchym echem, bo Tomura siedział na swoim miejscu i nie powiedział już kompletnie nic. Pozostało więc im wymienienie się wiadomości między sobą, a kiedy Dabi już streścił, co miało miejsce, kiedy weszli do klubu, a Kurogiri oznajmił, że na zewnątrz nie działo się nic nadzwyczajnego sami również po prostu zamilkli.
I tak jak początkowo ta cisza była pełna wyczuwalnego napięcia, tak to z czasem opadło, bo każdy utonął w swoich rozmyślaniach, kompletnie nie zwracając uwagi na pozostałych. A obaj ochroniarze w końcu rozluźnili się, dochodząc do wniosku, że Tomura znów dał się ponieść swoim humorkom, szczególnie kiedy usłyszeli jego zachrypnięty, zdenerwowany głos.
— Zatrzymaj się!
— Ale, szefie... — zaczął już zmęczony tym wszystkim Kurogiri, zerkając na niebiesko-włosego w lusterku.
— Natychmiast stój — powtórzył uparcie Tomura, choć już dużo ciszej. Kierowca zmarszczył delikatnie brwi, nie mając już kompletnie pomysłu, o co może chodzić tym razem, zważywszy na to, że nie znajdowali się już w centrum miasta. Zjechał ostrożnie na pobocze, gdzie nie było nic godnego uwagi, a Shigaraki od razu wysiadł z samochodu i nawet nie zamknął za sobą drzwi. Ledwo oddalił się na kilka kroków, a potem schylił i zwymiotował.
— Same z nim problemy — burknął Dabi, przecierając twarz dłonią. — Jak nie potrafi, to niech nie pije.
— Zazwyczaj nie pada po jednym drinku.
— To teraz widzisz, czemu dzieciaki nie powinny pić alkoholu. Za słaba głowa i żołądek — warknął lekko podirytowany brunet, a potem sam wysiadł z auta i podszedł do Tomury, który wciąż schylony z głową w dół opierał się rękoma na kolanach. — Żyjesz? — zapytał Dabi.
— Jak widać.
— To chodź. Będziesz odpoczywać w domu — odparł ochroniarz, a potem wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek i podał niższemu, żeby ten mógł się wytrzeć. Kilka głębszych oddechów później Tomura stał w miarę prosto tylko trochę bledszy niż zazwyczaj. — Już dobrze? — wolał upewnić się brunet.
Shigaraki pokiwał twierdząco głową i w asekuracji wyższego dał się odprowadzić do auta, gdzie jak się okazało, Dabi postanowił wpakować się do niego na tylne siedzenie, żeby mieć oko na młodocianego alkoholika.
I tak jak początkowo wszystko wydawało się być w miarę w normie, albo to Shigaraki dawał radę trzymać się w ryzach, tak po jakimś czasie zaczęło mu się kręcić w głowie i szczerze mówiąc miał nawet problem, żeby utrzymać ją prosto. Na szczęście wszystkich zainteresowanych (i samochodu, którego tapicerka nie została zarzygana), niedługo później zatrzymali się przed rezydencją. Oczywiście Dabi musiał pomóc Tomurze wysiąść, a potem zaprowadził chłopaka do jego pokoju i teraz to nie obyło się bez trzymania go pod ramię, bo jego stan znacząco się pogorszył.
— Nie wierzę, że tak cię wzięło po jednym drinku — westchnął Dabi, sadzając niemrawego chłopaka na łóżku, gdzie ten od razu pochylił się do przodu i oparł pękającą głowę na swoich dłoniach.
— Nie komentuj tylko przynieś mi wody — wybełkotał, zamykając powieki. Miał wrażenie, jakby gałki oczne miały mu wypaść zaraz z oczodołów i nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek wcześniej czuł się tak źle po alkoholu. Nawet wtedy kiedy wypił go dość dużo, nieprzyjemne konsekwencje pojawiały się dopiero następnego dnia, nigdy tak szybko. Brunet pokiwał z dezaprobatą głową, ale posłusznie udał się do kuchni, aby wziąć szklankę a najlepiej butelkę wody. W końcu na kaca trzeba dużo pić.
CZYTASZ
Sprzedany || Shigadabi
FanfictionKiedy żyje się w świecie, gdzie nawet najbliżsi mogą się ciebie pozbyć za kilka groszy, naprawdę ciężko jest zaufać drugiemu człowiekowi. Szczególnie obcemu. Szczególnie jeśli chodzi na aukcje niewolnikami. Szczególnie jeśli kupuje żywy towar. I już...