Kiedy Tomura wraz z Kurogirim dojechali w końcu pod swój dom, było grubo po 21. Całą drogę przemilczeli, co z jednej strony pasowało Shigarakiemu, bo nie musiał odpowiadać na żadne, być może niewygodne, pytania, ale dało mu to też możliwość zanurzenia się w swoich pesymistycznych rozmyślaniach.
Przez całą drogę analizował wiele rzeczy, wiele scenariuszy i następnych kroków Yakuzy, a takie gdybanie nie wyszło mu na dobre. Rozbolała go głowa, a i tak nie wymyślił nic błyskotliwego, prócz tego, że jeśli ma dobrze spać, musi koniecznie przewietrzyć swoją głowę, a może wiatr zwiastujący zimny deszcz przegoni, choć część jego trosk.
Dlatego kiedy tylko samochód stanął przed domem, chłopak od razu wysiadł i nie chcąc tracić czasu, po prostu skręcił gdzieś w bok, zamiast skierować się do posiadłości. Wieczorny spacer na pewno dobrze mu zrobi. A przynajmniej miał taką, jak się okazało złudną, nadzieję, bo idąc tak chodnikiem wzdłuż drogi, aż w końcu dotarł do pobliskiego, opustoszałego parku, ciężko mu było opędzić się od myśli. Ba, jego głowa w tej prawie idealnej ciszy (bo mąconej jedynie sporadycznymi dźwiękami pojedynczych samochodów) mogła się skupić tylko na zatopieniu się w różnych wyobrażeniach.
Dopóki nie dosłyszał za sobą szybkich kroków. Nawet nie kroków, a raczej tupotu butów, kiedy ktoś za nim biegł. Tomura poczuł, jak tężeją mu mięśnie i odruchowo dotknął broni przy pasku, zanim się obrócił.
— Spokojnie, to tylko ja — powiedział Dabi, kiedy zrównał z nim kroku.
— Jeszcze ciebie mi tutaj brakuje — burknął Shigaraki, chociaż tak naprawdę to nawet się cieszył z nowego towarzystwa. Teraz przynajmniej będzie mógł skupić swoją uwagę na czymś innym niż czarne scenariusze.
— Nie wydaje mi się, żeby chodzenie samemu po nocy było bezpieczne.
— Chodzenie po nocy z tobą to dwa razy więcej kłopotów. Będę musiał bronić i siebie, i ciebie — ozjamił Tomura, a potem poczuł, jak wyższy szturchnął go pod żebro. Spojrzał na swojego towarzysza z ukosa.
— Nie jestem taki beznadziejny, jak ci się wydaje — powiedział Dabi, przybierając niby strzelniczą pozę, przy czym za pistolet robiły jego dłonie złożone w odpowiedni sposób. Widział, że Shigaraki najwidoczniej wrócił nie w humorze i chciał go rozbawić, ale niestety ta próba zakończyła się niepowodzeniem. — Jak było? — zapytał. — Długo na was czekałem. Już zaczynałem się martwić — dodał, puszczając do chłopaka oczko przy ostatnim słowie. Od ostatniego czasu mieli w zwyczaju przekomarzać się na temat tego, kto o kogo się martwi.
— Zostawmy to w spokoju, dobra? Głowa mnie boli — odparł Tomura, zakładając ręce na piersi, bo kieszenie w dżinsach zdecydowanie nie należały ani do dużych, ani do wygodnych.
— W porządku, zapytam później — odparł niezrażony brunet, specjalnie drocząc się z niższym. Ku swojemu zaskoczeniu odkrył, że sprawiało mu to prawdziwą satysfakcję.
— Do dzisiaj nie wierzę, że wydałem 15 000$ na kogoś tak irytującego.
— Doskonale wiemy, że to najlepiej zainwestowane 15 000$ w twoim życiu — zaśmiał się Dabi i ku jego uciesze Tomura pokiwał z politowaniem głową, ale nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu. Przez chwilę szli blisko siebie w prawie idealnej ciszy, bo gdzieś w tle można było się dosłyszeć szum wiatru (który na marginesie robił się coraz mocniejszy) czy turkot przejeżdżających samochodów.
— Yakuza wyznaczyła za mnie nagrodę. Dużą nagrodę — mruknął w pewnym momencie niebiesko-włosy. Twardo patrzył przed siebie, ale wręcz namacalnie czuł wzrok tego drugiego na sobie, a wyobrażenie jego zmartwionej i zarazem zaskoczonej miny nie przyszło mu zbyt trudno.
CZYTASZ
Sprzedany || Shigadabi
Fiksi PenggemarKiedy żyje się w świecie, gdzie nawet najbliżsi mogą się ciebie pozbyć za kilka groszy, naprawdę ciężko jest zaufać drugiemu człowiekowi. Szczególnie obcemu. Szczególnie jeśli chodzi na aukcje niewolnikami. Szczególnie jeśli kupuje żywy towar. I już...