①⑥

1K 103 114
                                    

— Odchodzę! — To było pierwsze słowo, jakie Shigaraki usłyszał od Dabiego, odkąd się pokłócili. Wyższy mężczyzna wparował do jego pokoju (oczywiście, kiedy już otrzeźwiał) i rzucił mu sprezentowaną kartę bankową na biurko, przy którym dotychczas siedział młodszy.

— Nie mam ochoty na żarty z tobą. Zejdź mi z oczu — warknął Tomura, nie odrywając się od pracy. Odsunął podłożony mu pod nos kawałek plastiku na bok i ignorują wyższego, bo taką obrał taktykę, zaczął znowu skrobać coś na kartce.

— Dobrze się składa, nie będziesz musiał już mnie oglądać. Za taką wypłatę to szybko ci się zwrócę, nawet nie zauważysz tych 15 000$, które we mnie włożyłeś — powiedział zdenerwowany brunet. Tomura dopiero teraz raczył na niego spojrzeć. Upór na twarzy Dabiego, który zdecydowanie nie świadczył o żartach, tylko dołożył oliwy do ognia.

— Ach tak? To proszę bardzo! — krzyknął młodszy, łypiąc groźnie na wyższego, jakby w ostrzegawczym geście, którego używał do pozostałej służby. Ten wzrok jasno mówił, że Dabi pożałuje jeśli się ruszy, ale na nieszczęście właśnie on był jedyną osobą w tym domu, która nie bała się Shigarakiego. — Broń też oddaj — zażądał oschle, mając nadzieję, że Dabi zaraz wybuchnie śmiechem i ta cała maskarada się skończy, ale ten tylko bez jakiegoś słowa sprzeciwu wyjął zza pasa pistolet, którego na szczęście jeszcze nie przyszło mu użyć i odłożył go na blacie obok karty.

— Miłej zabawy z kim innym — mruknął chłodno, a potem odwrócił się, żeby wyjść. Do tego Tomura nie był przyzwyczajony, nigdy nikt mu się tak nie stawiał, więc jedynym co przyszło mu zrobić to poddać się skrajnym emocjom, nad którymi nie umiał panować.

— A żebyś wiedział, że będę się świetnie bawić. Tylko potem nie wracaj z płaczem! — wrzasnął, rzucając w kąt wcześniej ściskanym kurczowo w dłoni długopisem. Dabi nawet się nie odwrócił.

— Nie bój się, nie wrócę.

— I świetnie! Każdy będzie lepszy od ciebie!

— No widzisz, tylko uwalniam cię od problemu. Na razie — stanowczość bruneta była jak kubeł zimnej wody, dla przyzwyczajonego, że wszyscy się przed nim kajają Tomury. Chłopak wręcz się cały trząsł i to bynajmniej nie z zimna, bo było mu gorąco jak nigdy dotąd.

— Nie pokazuj mi się na oczy! — wrzasnął w momencie, gdy drzwi zatrzasnęły się z głośnym hukiem. Potem minęła dobra sekunda, zanim zorientował się, że zaczynają piec go oczy z bezsilności, a to tylko jeszcze bardziej go rozeźliło. Chwilę później wszystko, co stało mniej lub bardziej poukładane na biurku, wylądowało gdzieś na podłodze, a mimo tego, negatywne emocje nie miały zamiaru opaść razem nimi.

***

I tak jak Shigaraki przez resztę dnia nawet nie wyściubiał nosa zza swojego pokoju, cały czas czując negatywne skutki konfrontacji z Dabim, tak wieczorem, kiedy zmartwiony Kurogiri przyszedł poprosić go na kolację i wtedy Tomura dowiedział się, że brunet rzeczywiście się spakował i zamierza opuścić dom z rana, poczuł się jeszcze gorzej.

Na samą myśl o tamtej nieprzyjemnej wymianie zdań czy nawet spojrzenie na rzeczy należące do Dabiego, które chłopak mu oddał, zaczynał go nieprzyjemnie boleć brzuch, najprawdopodobniej ze stresu i niepewności. A kiedy miał w głowie, że niedoszły kochanek nie żartuje, zaczął denerwować się jeszcze bardziej, o czym świadczyła między innymi bardziej niż zazwyczaj świerzbiąca skóra na szyi.

Tomura bił się z myślami, bo o ile w założeniu zakończenie relacji z Dabim miało wyjść wszystkim na lepsze, a jemu samemu powinien wystarczyć jedynie przelotny kontakt z brunetem ( czyli tak, jak dotychczas, nie licząc tej jednej nocy), to teraz sprawa się znacznie skomplikowała. I może wyszło to na dobre, bo Shigaraki nie mógł przestać o tym wszystkim myśleć, a na końcu poddał się i poszedł na swój (ale nie tylko) ulubiony balkon.

Sprzedany || ShigadabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz