I pogoda się tego dnia już nie poprawiła. Nawet Dabi odpuścił swoją wieczorną porcję papierosów na balkonie, gdzie na pewno złapałby go deszcz, bo na chwilę potem jak oboje z Tomurą weszli do domu, zerwała się prawdziwa ulewa.
Mieli szczęście, że zdążyli wrócić na czas. Ba, zdążyli wrócić i nawet się pocałować, co cały czas siedziało w głowie bruneta i kiedy ten tylko przypominał sobie o tym incydencie, uśmiechał się do siebie, jak idiota. Chciał pocałować Shiggiego i to zrobił, w dodatku niższy się na to zgodził.
Jeszcze jakiś czas temu Dabi nigdy by nie przypuszczał, że taka sytuacja miałaby prawo bytu, a teraz cieszył się jak dziecko, że pocałował Tomurę, że mógł go dotykać, a świeżość tego wszystkiego ogromnie go ekscytowała. Bo o ile miał już okazję na takiego rodzaju pieszczoty z różnymi osobami, żadna nie wywoływała u niego potem tylu emocji, nie sprawiała, że na samo wspomnienie czuł gilgotanie w brzuchu, zupełnie jakby latały tam te słynne motyle.
Fala ekscytacji, jaka przepełniała jego ciało była na tyle silna, że nie było mowy, aby teraz zasnął i nawet nie próbował mimo później pory. Jedynie przysiadł na parapecie swojego okna i otworzył je tak szeroko, jak umiał. Zimne powietrze od razu zaczęło muskać mu twarz, przynosząc ze sobą charakterystyczny zapach ulewy. Może trochę ziąbu, pomoże mu ochłonąć?
Dabi przygotował sobie jednego papierosa i zapalił, starając się, aby dym wylatywał uchylonym oknem na zewnątrz. W końcu nie chciał, żeby po takim przełomie między nim i Tomurą z głupoty uruchomił jakiś alarm, który bądź co bądź mógłby zdenerwować Shigarakiego na tyle, aby wszystko się zawaliło. Młodszy był nieprzewidywalny niczym burza.
I ta właśnie myśl była ostatnią, zanim chłopak wzdrygnął się przestraszony, kiedy nocną ciszę zmącił huk. A przynajmniej on to tak odebrał, gdy nagle został wyrwany z krainy snów na jawie.
Drzwi pokoju (który był praktycznie spowity w ciemności, bo jedynym źródłem światła była mała lampka nocna przy łóżku, którą Dabi zapalił, aby przypadkiem jego mały palec u stopy nie zaliczył nieprzyjemnego spotkania z krawędzią jakiegoś mebla) otworzyły się powoli, co tylko wzmogło ich skrzypienie. A kiedy nocny gość zajrzał do środka i stwierdził, że nikogo nie obudzi, niepewnie wszedł do pomieszczenia.
— Nie spodziewałem się, że tak szybko za mną zatęsknisz — oznajmił brunet, czując, jak jego serce zaczęło pompować krew znacznie szybciej niż zazwyczaj.
— Lubię zaskakiwać — dodał cicho Tomura, rzucając (wciąż popalającemu) Dabiemu tylko przelotne spojrzenie, zanim nie wgramolił się na łóżko wyższego, jak na swoje i nie usiadł w rozmemłanych pierzynach tak, aby oprzeć się plecami o ścianę. — Już myślałem, że rzuciłeś palenie, kiedy nie było cię na balkonie.
— Nie bądź śmieszny. Jak miałbym porzucić ten boski dar? — zapytał Dabi, a na jego ustach jeszcze przez chwilę gościł lekki uśmiech. — Stało się coś? — zapytał po kilku długich sekundach nasłuchiwania jedynie dźwięków zza okna.
— Nie, wszystko gra — odparł Tomura. Dabi zmrużył lekko oczy. W tym świetleniu słabo widział chłopaka, a w praktyce to nawet nie widział jego, bo drobne ciało tonęło w ogromnej koszulce, która służyła mu za piżamę. Oczywiście spokój Shigarakiego można by było zwalić na późną porę, bo nie należał on raczej do nocnych Marków, ale coś mówiło Dabiemu, że to nie o to chodzi.
— Albo kłamiesz, albo jestem w raju, że tak szybko pakujesz mi się do łóżka — zażartował brunet, przechylając lekko głowę na bok, żeby choć trochę lepiej widzieć swojego rozmówcę. Shigaraki podciągnął kolana do klatki piersiowej i poprawił nogawki szerokich dresów, które swoją drogą były trochę za duże w pasie.
CZYTASZ
Sprzedany || Shigadabi
FanficKiedy żyje się w świecie, gdzie nawet najbliżsi mogą się ciebie pozbyć za kilka groszy, naprawdę ciężko jest zaufać drugiemu człowiekowi. Szczególnie obcemu. Szczególnie jeśli chodzi na aukcje niewolnikami. Szczególnie jeśli kupuje żywy towar. I już...