| Prolog |

2.4K 110 25
                                    

Lee Minho pov.

  31 lipca - Nocna zmiana zawsze jest całkiem męcząca. Potęguje to fakt, że nie zdarzają się one często psychologom. Było już grubo po godzinie 4 nad ranem, a ja aktualnie siedziałem w pokoju lekarskim rozmawiając z ordynatorem ratunkowego na temat tego że dzisiaj jest coś za spokojnie.

- Ile już kaw wypiłeś? - zapytał Chan patrząc na to jak dopijam kolejny kubek kawy.

- Ze cztery? Sam nie wiem - mruknąłem zmarnowanym tonem.

Byłem przemęczony, zdawałem sobie z tego sprawę, ale przecież nie mogłem od tak wyjść mimo tego że nic się nie działo. Przecież nigdy nie wiesz kiedy ktoś będzie Cię potrzebował.

- Minho. Powinieneś wziąć wolne - powiedział zatroskany.

- Nie, nie, nie. Jest okej Chris, naprawdę. Dobrze wiesz że lubię swoją pracę i nie ma szans żebym wziął wolne. - powiedziałem wzruszając ramionami.

Po chwili usłyszeliśmy tylko jak ktoś wpada do pomieszczenia. To był Hyunjin, jeden z pielęgniarzy na SORze.
- Pacjent z wypadku, lekarze są zajęci, potrzebujemy Cię Chan w 12-stce - powiedział na jednym wydechu.

Po chwili mój przyjaciel się zerwał i pobiegł na salę, a ja zostałem. Cicho westchnąłem i przetarłem twarz dłonią. Skoro wypadek, ja już wiedziałem że będzie pacjent dla mnie. Traumy, stres pourazowy, utrata bliskich, a nawet obwinianie się za sam w sobie wypadek. Odstawiłem kubek do zlewu i poprawiłem swój identyfikator stając przed drzwiami do wyjścia. Chwyciłem za klamkę i wyszedłem na korytarz. Ściany były biało-szare, a gdzieniegdzie stały niebieskie krzesełka. Rozejrzałem się czy nie biegnie jakiś zaaferowany lekarz i wyszedłem na obchód. Moją uwagę przykuła sala gdzie w tym momencie działa się akcja ratunkowa. Na monitorze widniała prosta linia, a po sali roznosił się ciągły dźwięk co oznaczało brak pracy serca. Moje kąciki ust mimowolnie poszły do dołu. Domyśliłem się, że jest to ten pacjent z wypadku. Widać było, że mocno go poturbowało. Zacząłem myśleć o tym jak mogło wyglądać zdarzenie. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie modulowany dźwięk. Uratowali go. Niekontrolowanie delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Kolejny raz nasz oddział spisał się na medal.

- A ty co tak stoisz? - zapytał mnie Chris wychodząc z sali.

- Wyszedłem się przejść i przywędrowałem aż tutaj - odpowiedziałem - To ten z wypadku, prawda? - zapytałem starszego.

- Nie da się ukryć... miał dużo szczęścia, że przeżył, ale jego rodzicom już tego zabrakło - westchnął cicho odwracając wzrok.

- Chan, nie miałeś na to wpływu. Spójrz na to że właśnie go uratowałeś, to się teraz liczy... czasu nie cofniesz i nie uratujesz jego rodziców - Westchnąłem cicho kładąc dłoń na jego barku chcąc go pocieszyć. Zawsze strasznie obwiniał się o rzeczy, na które nawet nie miał wpływu.

- Wiem, masz racje Minho, ale... - Zaczął.

- Ale to jest silniejsze od Ciebie i nie możesz tego powstrzymać - dokończyłem za niego z cichym westchnieniem.

- Znasz już to na pamięć nie? - zaśmiał się nerwowo.

- A żebyś wiedział. Słyszę to z twoich ust praktycznie cały czas - powiedziałem zrezygnowany - Ale i tak jestem dumny, że nad tym pracujesz - dodałem - A teraz chodź. Zjesz coś, żeby się trochę zregenerować - uśmiechnąłem się lekko do niego.

Mimo, że to miał być pacjent jak każdy inny, już zacząłem myśleć o tym jak będę mógł rozpocząć rozmowę z nowym... sam nie wiedziałem czemu tak się stało.

_____________
Miłego dnia/wieczoru/nocy <33

Car cr(u)sh|MinSung|pt.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz