~Chapter 9~

1.2K 76 36
                                    

Han Jisung pov.

   Ku mojemu zaskoczeniu nawet ta pierwsza godzina nie była taka straszna. Jeongin mimo tej energii, którą miał w sobie nie narzucał się zbytnio.

   W dodatku obecność kogoś do kogo się już przyzwyczaiłem była niezwykle pocieszająca. Minho siedział cały czas obok kontrolując przebieg rozmowy.

- A ty nie powinieneś wracać do gabinetu? - zapytał najmłodszy zwracając się do psychologa.

- Nie, nie - zaśmiał się kręcąc głową. - Dzisiaj mam „wolne" - dodał.

- No dobrze - kiwnął głową Jeongin w geście zrozumienia i wrócił do rozmowy ze mną. Tematy rozmów głównie kręciły się dookoła muzyki, co mi bardzo odpowiadało.

   Po parunastu minutach do sali weszła jakaś pielęgniarka.

- Jeongin, gotowy na badania? - zapytała podchodząc do niego.

- Tak, tak pani Shin - uśmiechnął się najmłodszy wstając - Pardon, Zaraz wrócę - uśmiechnął się do mnie wychodząc razem z kobietą.

   Teraz zostałem sam z Minho. Nie było niekomfortowej ciszy mimo, choć rozmowa ucichła przez to, że mój młodszy kolega wyszedł. Spuściłem wzrok na podłogę pogrążając się we własnych myślach.

- O czym myślisz? - usłyszałem spokojny głos psychologa. Od razu podniosłem na niego wzrok.

- Po prostu... jakoś tak dziwnie. - zacząłem przenosząc wzrok na ścianę. - Przez to, że nie miałem kontaktów z „obcymi" ludźmi od 15 roku życia, teraz... wydaje mi się to dziwne i nienormalne, ale za razem... takie, całkiem miłe - powiedziałem lekko unosząc kąciki ust. Zdałem sobie sprawę, że lekarz nie zna powodu dlaczego nie miałem kontaktów z rówieśnikami, więc pomyślałem, że może to być dobry moment na rozpoczęcie stopniowego wyrzucania z siebie tego co złe i próby zaczęcia nowego rozdziału. - Nie chodziłem do szkoły publicznej. W gimnazjum, moi rówieśnicy i nie tylko oni, obrali mnie za cel, na którym mogą się wyżyć. Od tamtej pory strasznie bałem się chodzić do szkoły, więc postawiliśmy razem z rodzicami na kształcenie w domu. - wyjaśniłem, mimowolnie na wspomnienie o rodzicach trochę smutniejąc. Nadal, było to przeokropnie smutne, ale wiedziałem, że nie przywrócę im życia.

- Tym bardziej jestem dumny. - powiedział i spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.

- Co? Jak to? - zapytałem zaskoczony.

- Chodzi mi o to, że mimo wszystko rozmawiasz z Jeonginem, czy przekonujesz się do rozmowy ze mną. To jest naprawdę duży postęp, zważając na to, że przez całe 4 lata unikałeś ludzi. - wyjaśnił mając cały czas spokojny uśmiech na twarzy.

   To było całkiem miłe usłyszeć to od kogoś. Lekko się rozpromieniłem i podniosłem na niego wzrok.

- Dziękuję - odpowiedziałem cicho i wpadłem na potencjalnie głupi pomysł.

   Przysunąłem się do lekarza i lekko go objąłem. Nie wiedziałem jaka będzie jego reakcja, ale czułem taką potrzebę - potrzebę przytulenia się. Trudno, co ma być to będzie. Po chwili tylko poczułem jak on też mnie obejmuje.

- Nie dziękuj Jisung - usłyszałem jego cichy, spokojny głos. - Po prostu, mówię co myśle, a poza tym, chcę Ci pomóc. - dodał i poczułem jak lekko głaszcze mnie po plecach. To było naprawdę miłe.

- Ale.. czuję że musze dziękować - przyznałem z cichym westchnieniem.

   Odpowiedział mi tylko cichy śmiech ze strony psychologa. Nie wiedziałem o co mu chodziło, ale trudno. To dobrze, że był w dobrym humorze. Czemu się z tego cieszyłem? Bo byłem osobą, która potrafiła absorbować atmosferę jak gąbka. Jeśli było wesoło - sam potrafiłem się uśmiechać i śmiać. Jeśli było przygnębiająco - sam potrafiłem się rozpłakać i chodzić smutny. Jeśli ktoś był zły - sam momentalnie się irytowałem.

- Nie musisz dziękować, naprawdę, ale przecież nie zatrzymam Cię. - zaczął - Ale skoro to dla Ciebie potencjalnie ważne i komfortowe... Przecież zależy nam na luźnej atmosferze, No nie? - dodał i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

- Racja - uśmiechnąłem się do niego.

   Zdając sobie sprawę, że siedzę nadal wtulony w starszego mężczyznę od razu się odsunąłem. Mogło mu to przeszkadzać, czy coś.

- Spokojnie - zaśmiał się na moją nerwową reakcję - Możesz się do mnie przytulać ile chcesz. - dodał i lekko poczochrał moje włosy.

   Nadąłem policzki i zmarszczyłem nos zakładając ręce na klatce.

- No ale tak się nie bawimy - mruknąłem patrząc na niego.

   Odpowiedział mi znów tylko jego cichy śmiech, ale nie taki prześmiewczy, który słyszałem wiele razy. Tylko taki... miły. Przez który sam chciałem się śmiać, a nie płakać. Nawet nie wiedziałem, że coś takiego może istnieć, że można przy kimś czuć się tak przyjemnie i całkiem bezpiecznie.

- Przepraszam - wydukał kręcąc głową zrezygnowany - Po prostu wyglądałeś jak wiewiórka. - wytłumaczył podnosząc na mnie wzrok - Ale to było całkiem urocze. - dodał ocierając łezki, które nagromadziły mu się w kącikach oczu.

- Przestań! - pisnąłem czując jak niekontrolowanie po moich policzkach rozlewa się ciepło. - Nieprawda! Kłamiesz! - dodałem i wskazałem na niego palcem. Chłopak tylko złapał mój palec śmiejąc się pod nosem.

- Ja nie kłamię wiewiórko, nigdy - powiedział patrząc na mnie z miłym uśmiechem.

   Zmrużyłem oczy i wyjąłem swoją dłoń z tej jego, która swoją drogą, była przyjemnie ciepła. Założyłem kaptur i ściągnąłem sznurki ograniczając widoczność mojej twarzy.

- Oi, Oi, Jisung - zaśmiał się dając mi pstryczka w nos - No już, zdejmuj kaptur - poprosił, na co tylko energicznie pokręciłem głową i przymknąłem oczy.

- Nie ma szans - powiedziałem pokazując mu krzyżyk zrobiony z rąk.

- Oj no wiewiórkoooo... - mruknął błagalnie.

- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a ta „wiewiórka" się wkurzy! - pisnąłem zakrywając się dłońmi. Odpowiedział mi tylko kolejny wybuch śmiechu ze strony chłopaka.

- Aigoo.. no dobrze, już nie będę nazywał Cię wiewiórką, ale zdejmij ten kaptur bo się jeszcze udusisz - powiedział, a ja poczułem jak starszy rozsznurowuje troczki od kaptura i rozluźnia go.

- Niewielka strata by to była - powiedziałem prawie niesłyszalnie, ale niestety nie umknęło to uwadze chłopaka.

- Nawet tak nie mów. Wiem, że jest to naprawdę trudne teraz, dla Ciebie, ale masz mnie, Jeongina, całą „lekarską rodzinkę". Pomożemy Ci przez to przejść. - powiedział spokojnie patrząc na mnie. - Tylko spróbuj nam zaufać, mogę Cię o to prosić? - spytał mnie.

   Przez chwilę panowała cisza. Nie czułem presji ze strony starszego, że muszę mu już teraz, w tej chwili udzielić odpowiedzi. Sam nie wiedziałem czego chcę. Niby zacząłem się już przekonywać do pomysłu zaufania Minho, jako mojemu lekarzowi i potencjalnemu przyjacielowi. Cicho westchnąłem myśląc o tym czy to zrobić czy nie. Zgodzić się? Czy może jednak nie?

- Tak.. ja.. się postaram - odpowiedziałem po chwili ciszy.

   Sam nie wiedziałem czy to dobry pomysł, ale może warto spróbować i zacząć postrzegać to co się dzieje teraz jako nowy rozdział, albo może nawet nową opowieść, w której ja będę głównym bohaterem.

_____________
Yooh!

Żeby nie było niedomówień - Nie wprowadzam zwrotów typu Hyung itp. sama nie wiem czemu, ale jakoś nie mogę się przełamać żeby wprowadzić je tutaj :>>>

Anyways hope, że mimo tego się podobało ^^

Miłego dnia/wieczorku/nocy

Nelleye

Car cr(u)sh|MinSung|pt.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz