Rozdział 10 Niespodziewany sprzymierzeniec

89 7 0
                                    

– Czego szukamy?
Harry prawie jęknął. Co, do cholery, robił w jego sypialni Malfoy?
– Mówiłem ci już, Draco. Listy.
Świetnie. Obaj Malfoyowi byli w jego pokoju. Harry zastanawiał się, czy znajdzie siły, by im powiedzieć, żeby się wynosili.
– Ale czy nie trzymałby listów w swoim kufrze? – spytał Draco. – Ten jest wciąż w jego domu.
– Listy których szukamy, to oryginalne wiadomości, jakie Lord Voldemort wysyłał do Harry'ego – odparł Lucjusz.
– Po co? – powiedział Draco, trzaskając szufladą.
– Nie wiem, ale lepiej bądź cicho. Jeśli go obudzimy, Pan wpadnie w szał.
– Rzeczywiście nie wygląda zbyt dobrze – rzekł Draco, brzmiąc na przygnębionego.
– Tak – odrzekł Lucjusz. Harry wciąż słyszał, jak grzebią w jego szufladach. – Teraz wszystko wpływa na niego jeszcze gorzej. Więcej czasu zabiera mu powrót do zdrowia. Bądź wdzięczny, że nie nazywasz się Harry Potter.
– Naprawdę jest aż tak potężny?
– Tak, Draco. Byłoby lepiej dla ciebie, gdybyś to zapamiętał.
– Czy jest już wystarczająco silny, by pokonać Mistrza?
– Lord Voldemort mówi, że nie – stwierdził Lucjusz. – Ale zaczynam się zastanawiać. Pochłonął już tak wiele jego mocy – razem z magicznymi zdolnościami, jakie przejął po rodzicach, równie dobrze mógłby już być. Znalazłeś coś?
– Nie, ojcze. Jego rodzina jest silna? Znałeś ją?
– Kogo, Jamesa? – zapytał. – Oboje byli rok niżej ode mnie, ale tak, znałem ich. James Potter i Syriusz Black byli bardzo potężni. Każdy musi nauczyć się akceptować i szanować czarodziei o wielkiej mocy z takich rodzin jak nasze. – Lucjusz westchnął, po czym cicho zamknął szufladę. – Nie zadawałem się z Lily Evans, gdyż była szlamą.
Harry prawie usiadł na te słowa, ale Lucjusz kontynuował.
– Była jednakże popularna. Jej moc również była wielka, czego powodem była, jak sądzę, magia omijająca całe pokolenia w jej rodzinie.
– Co? Jak u charłaków?
– Tak – zgodził się Lucjusz. – Można splugawić krew czarodziei mugolskimi korzeniami, ale nie ma to wpływu na moc, kiedy magia ponownie się ujawni. A kiedy Severus przedstawił mnie Lily, okazało się, że jest urocza.
– Więc wiedziałeś, że Harry będzie silny?
– Tak, Draco. Kiedy urodziłeś się w tym samym roku co następca, wiedziałem, iż istnieje możliwość, że będzie chodził z tobą do szkoły.
– Powiedziałeś mi, żebym spróbował się z nim zaprzyjaźnić – rzekł Draco. Zabrzmiało to jak zarzut w stronę Harry'ego.
– Pamiętam. Ale Mistrz miał rację, chłopak jest uparty. Tak samo jak jego ojciec.
– Czy jego ojciec był tak arogancki, jak twierdzi profesor Snape?
Lucjusz Malfoy roześmiał się i Harry chciał już coś powiedzieć, ale powstrzymały go następne słowa mężczyzny.
– Jamesowi Potterowi daleko było do arogancji. Mógłbyś nawet uznać go za skromną osobę. Ocena Severusa jest spaczona przez wzajemną niechęć pomiędzy nimi. Jednak James znał swoją wartość. Co ja nazwałbym pewnością siebie, Severus nazywa arogancją. Ale James znał także mocne strony innych,
– To znaczy?
Lucjusz zamilkł na moment, jakby się nad tym zastanawiał.
– Jak prawdopodobnie wiesz, jako że byłeś w Sali trofeów, James Potter był najlepszym szukającym w szkole.
– Ludzie mówią to samo o Harrym – mruknął Draco.
– Tak – zgodził się Lucjusz. – W szóstej klasie zrzuciłem z miotły wielkiego Jamesa Pottera.
– Ty...?
– Właśnie. Uderzyłem go tłuczniem. Niełatwe zadanie. Swojego czasu latałem świetnie, ale James był znakomitym zawodnikiem. Szanse na uderzenie go były minimalne. Tłuczek uderzył go w nogę i wbił w jeden z sektorów, gdzie spadł na ziemię.
Harry usłyszał szelest innych papierów, ale był zbyt zainteresowany historią Lucjusza, by przerwać im w tym momencie.
– Założę się, że był wściekły – powiedział Draco.
– Draco, wszyscy, którzy uczestniczą w tej grze zdają sobie sprawę z ryzyka – odparł. – Wiesz o tym, a James nie był wściekły. Później, kiedy poszedłem do niego z wizytą, był z nim Syriusz. „Przyszedłeś, żeby triumfować, Malfoy?" – tak do mnie powiedział. James siedział tylko i patrzył na nas. Powiedziałem mu, że przyszedłem zobaczyć jak poważne są uszkodzenia – przy tej dwójce musiałeś zwalczać sarkazm sarkazmem. James roześmiał się i odparł, że ma złamane biodro i lekki wstrząs mózgu, po czym podniósł rękę i potrząsnął moją. „Byłeś blisko tak wiele razy, Lucjuszu. Wiedziałem, że pewnego dnia mnie dorwiesz". Syriusz mruczał coś pod nosem, lecz James rzucił na niego okiem i rzekł: „Daj spokój, Syriuszu. Lucjusz jest najlepszym pałkarzem w szkole i sądzę, że o tym wie". Po tym spojrzał mi prosto w oczy i, wciąż się uśmiechając, oznajmił, że ma u mnie dług. Odparłem mu, że będę gotowy.
– I co się stało?
– Następnego dnia przyszedł do mnie, czekając tuż przy wejściu do pokoju wspólnego Slytherinu. Nie miałem pojęcia jak mnie znalazł, lecz teraz już wiem, że miał tą swoją mapę. Dał mi pudło doskonale podgrzanego pitnego miodu.
– Dlaczego?
– Oto co powiedział, zanim odszedł: „Mówiłem przecież, że mam u ciebie dług". – Lucjusz westchnął. – Ale co miałem na myśli Draco, to to, że znał wszystkie mocne strony i talenty innych.
– Podziwiałeś go.
– Zgadza się, Draco. Miałem wielką nadzieję, że do nas dołączy, ale jak mówiłem wcześniej, był na to zbyt uparty.
– Dlaczego nienawidzisz Harry'ego?
Harry prawie obawiał się tego usłyszeć. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale jego przeklęta ciekawość zwyciężyła.
– Początkowo pogardzałem nim ze względu na wszystko, co mi odebrał – odrzekł Lucjusz. – Miałem moc. Ludzie bali się mnie, szanowali mnie i choć nadal to robią, to już nie to samo. Byłem najbardziej zaufanym śmierciożercą Voldemorta. Nie bałem się niczego poza samym Voldemortem. Ale on wiedział, jak lojalny byłem wobec niego i że zrobię wszystko, co mi powie, więc jego też nie musiałem się obawiać. Szczodrze mi to wynagrodził. Ten chłopak odebrał mi to wszystko, nawet jeśli nie ma nad tym żadnej kontroli.
– A teraz?
– Teraz... – westchnął, zamykając kolejną szufladę. – Wiedząc przez co przechodzi, widząc z pierwszej ręki, co musi znosić i robić, szczerze myślę, że naprawdę powinien zmienić imię i wyjechać do Bułgarii.
Harry nie mógł się powstrzymać. Jego śmiech przeszedł w prychnięcie, kiedy spojrzał na obu Malfoyów.
– Paniczu Harry. Czy mogę w czymś służyć? – spytał Lucjusz.
Harry pokręcił głową i podniósł się do pozycji siedzącej. Wciąż szczerzył zęby.
– Panie Malfoy – rzekł Harry, spoglądając na niego przez pokój. Mężczyzna miał przed sobą skrzynkę z listami. – Wie pan, gdzie leży Bułgaria?
Draco parsknął śmiechem.
– Owszem – odparł poważnie Lucjusz. – Ale to bez różnicy. Mistrz i tak by cię znalazł.
Harry tylko skinął.
– Ile usłyszałeś?
– Wystarczająco – odparł Harry, zdoławszy stanąć na nogach obok łóżka.
Rzucił okiem na drzwi i ponownie spróbował wezwać Rowan. Potem podniósł rękę, otworzył zamek szuflady w biurku i wyjął listy. Kiedy miał je już w ręce, wezwał Voldemorta.
– Nie wiecie po co mu one, prawda? – zapytał Harry, wskazując na listy.
– Nie – odrzekł Lucjusz.
Gdy tylko Voldemort wkroczył do sypialni, Harry upadł na kolana.
– Niech cię, Voldemort. Mogłeś mnie ostrzec.
Voldemort zachichotał.
– Przepraszam, Harry, ale miałem nadzieję, że sen przywróci ci siły.
– Przywrócił.
– Wezwałeś mnie.
Harry pozwolił Draco pomóc postawić się na nogi.
– Tak – odpowiedział, opierając się o krzesło przy łóżku. – Dlaczego potrzebujesz tych listów?
– Zostawcie nas – powiedział Voldemort.
– Nie, oni mogą zostać – sprzeciwił się Harry.
– Jak sobie życzysz. Ron mówił, że mogą być one przydatnym dowodem na twojej apelacji.
– Starasz się mi pomóc?
– Tak, Harry. Tego przecież chcesz, czyż nie? Być znowu akceptowanym.
– Nie jestem już zbyt pewien – mruknął. Voldemort przyglądnął mu się badawczo. – Voldemort?
– Tak, Harry?
– Wszyscy w magicznym świecie wiedzą, że Lucjusz Malfoy jest śmierciożercą. Dlaczego Draco wciąż jest wolno chodzić do szkoły?
Draco ożywił się.
– Dobre pytanie – oznajmił, spoglądając na ojca.
– Draco jest uważany jeszcze za przypadek do odratowania – odrzekł Lucjusz.
– Do odratowania – powtórzył Harry, patrząc na Draco. Malfoy roześmiał się. Harry obrócił się do Voldemorta. – A ja?
Voldemort westchnął cierpliwie.
– Czarodziejska społeczność jest bardzo pogmatwana w swoim obecnym stanie – mówiłem ci, co musi zostać zrobione, by to naprawić. Jesteś w niej teraz wielką niewiadomą. Nie wiedzą po prostu, co z tobą począć.
– Ale ty wiesz – zauważył Harry.
– Och, tak.
– Ja też – mruknął Harry i spojrzał na Draco. – Chcesz jechać ze mną do Bułgarii? Słyszałem, że quidditch jest świetny.
Draco rozpromienił się.
– Jasne, Potter.
– Nie możesz przede mną uciec, Harry – powiedział Voldemort.
– Wiem. Znajdziesz mnie. A teraz przetrzymujesz mnie tu jak więźnia, wykańczając mnie dzień po dniu. Jedyna różnica między pobytem tutaj a w więzieniu to ta, że tam nie byłoby żadnego bólu.
– To nie moja wina, że uwięzili twojego feniksa – odparł Voldemort.
– Mógłbyś zostawić mnie w spokoju na parę dni, żebym wyzdrowiał – zaproponował.
– Nie, Harry.
– Więc powiedz, gdzie jest Rowan, a ja pójdę i ją uwolnię.
– Nie wiem gdzie ona jest, Harry.
Harry nie był pewien, czy mu wierzy. Zaczynał podejrzewać, że Voldemort rzeczywiście miał zamiar pozbawiać go mocy, by go tutaj trzymać. Voldemort zrobi wszystko, by świat uwierzył, że postanowił przyłączyć się do niego. Czemu więc pomaga mu w apelacji? Harry znów był dezorientowany.
– Słyszałem, że jest w gabinecie Dumbledore'a – oświadczył nagle Draco.
Harry rzucił na niego okiem.
– Nie jesteś wystarczająco silny, by aportować się do Hogwartu – rzekł Voldemort.
– Ty mógłbyś...
– Nigdy nie byłem w gabinecie Dumbledore'a, Harry. Nie jestem w stanie go sobie wyobrazić.
Harry zerknął na Draco. Gdyby ktoś mu pomógł...
Położył rękę na ramieniu Draco.
– Pomóż mi, Malfoy. Skup się na mnie, żebyśmy mogli...
– Draco nie wie jak się aportować – powiedział Voldemort.
– Wiem – odrzekł chłopak, ściskając ramię Harry'ego. – Ruszajmy.
Zanim Voldemort albo Lucjusz zdołali ich powstrzymać, Harry skoncentrował się na gabinecie Dumbledore'a.
Co za koszmar.
Harry upadł na kolana, kiedy wylądowali w gabinecie, bowiem wysiłek zupełnie go wyczerpał. Natychmiast usłyszał pieśń Rowan, wrzeszczącą na niego z troski i rozdrażnienia.
– Jest piękna – mruknął Draco.
– Dzięki – oparł Harry. – Pomóż mi wstać. – Fawkes również zaczął śpiewać, kiedy Draco stawiał Harry'ego na nogi. – Cicho, Fawkes.
Harry ruszył w kierunku klatki Rowan.
– Nie jestem pewien, czy będę mógł ją otworzyć, dziewczynko. Ale zrobię co w mojej mocy. – Rowan spojrzała mu w oczy i musiała zobaczyć w nich ból, bo zaczęła płakać. Harry wyciągnął scyzoryk i zaczął pracować przy zamku. Próbował czarów, ale to też nie zadziałało.
– Może Fawkes ci pomoże – rzekł Draco.
Harry spojrzał na ptaka, który tylko przyglądał mu się smutno.
– Nie sądzę, żeby był w stanie. Jest u końca swojego cyklu, nie wiem jak dużo uzdrawiającej mocy mu zostało – odpowiedział, nadal grzebiąc w zamku. Zaczynało kręcić mu się w głowie.
– Dlaczego Voldemort powiedział, że nie wiesz jak się aportować? – spytał Harry.
– Bo nie wiedział, że potrafię.
Czy to była tajemnica?
– Twój ojciec cię nauczył?
– Nie Harry. Ja to zrobiłem.
Harry'ego przestraszył nagły dźwięk głosu Dumbledore'a i obracając się gwałtownie, aż ugięły się pod nim kolana. Spojrzał w jego stronę.
– To pułapka, prawda?
– Tak – odrzekł Dumbledore.
Draco pomógł Harry'emu usiąść na krześle.
– Profesor Snape poinformował mnie, że Voldemort przetrzymuje cię ze sobą, odbierając ci twoją moc – powiedział starszy czarodziej. – Miałem nadzieję, że wpadniesz na to, że z czyjąś pomocą zdołasz wrócić. Dlatego wysłałem tam Draco.
Harry westchnął.
– Cóż, skoro mam iść do więzienia, może pan wypuścić Rowan. Chętnie pożegnam się już z tym bólem.
Dumbledore zatrzymał na nim badawcze spojrzenie.
– Nie musisz iść do więzienia, Harry. – Jednym machnięciem różdżki otworzył klatkę Rowan, która poleciała prosto do niego.
Kiedy był pozbył się już bólu, spojrzał na Dumbledore'a.
– Dlaczego?
Dyrektor zasiadł za swoim biurkiem.
– Artur Weasley i Remus wygrali twoją apelację. Minister Magii odeprze zarzuty, jeśli zerwiesz obecny kontrakt z Voldemortem.
Harry wpatrywał się w niego wielkimi oczami.
– Ale jeśli go zerwę, to czy nie będzie mógł tu przyjść i mnie zabrać?
– Może próbować – zgodził się Dumbledore. – Myślę jednak, że jesteś wystarczająco potężny, by powstrzymać go przed deportowaniem się z tobą z zamku.
– A jestem? – Dumbledore skinął głową. – Ale moi przyjaciele...
– Tego również może próbować, Harry. Musisz być silny i zaakceptować fakt, że on nie może ich skrzywdzić.
– Skąd pan to wie?
– Harry, Voldemort cały czas grał na twoich uczuciach.
Harry odwrócił wzrok.
– Chce, żebyś uznał go za swojego ojca.
– Wiem – odparł chłopiec cicho.
– Nie zaryzykuje zerwania stosunków, jakie z tobą nawiązał, krzywdząc kogoś, na kim ci zależy.
– Dlaczego nie? Nigdy wcześniej go to nie obchodziło.
– Groził im. Ale czy rzeczywiście któregoś z nich zranił?
Harry zastanowił się nad tym. W istocie, nie zranił nikogo. Jedyną osobą, która ucierpiała z ręki Voldemorta, poza jednym przypadkiem, kiedy na Syriusza rzucono klątwę Cruciatusa, był Harry.
– Sam widzisz Harry, tak długo jak ty i oni o tym wiedzą, Voldemort nie może użyć niczego, by cię kontrolować. Nie ma nic, czym mógłby zmusić cię do powrotu.
Harry kiwnął głową.
– Jednak co do czarodziejskich kontraktów, czy jeśli złamię...
– Harry – wszedł mu w słowo Dumbledore. – Masz lojalnych i zaradnych przyjaciół. Hermiona znalazła bardzo interesującą lukę w twoim kontrakcie.
– Czyżby? – odezwał się Harry, siadając prosto. Zawsze mógł polegać na Hermionie.
– Zgadza się. Przypomniała sobie niewielki szczegół, który został wcześniej przeoczony.
– Jaki szczegół?
– Ani ty, ani ona nie podaliście mu ręki, kiedy Hermiona zgodziła się na kontrakt za ciebie.
Harry wysilił pamięć i uznał, że Dumbledore ma rację. Harry był pewien, że nie zapieczętował kontraktu, a Hermiona była przywiązana do krzesła, dopóki Voldemort nie odszedł. Wszystko co powiedziała to to, że się zgadza. Harry uśmiechnął się. Kontrakt był nieważny przez cały ten czas. Zaraz jednak zmarszczył brwi. Voldemort prawdopodobnie również o tym wiedział. I pozwolił Harry'emu w to uwierzyć... Perfidny drań.
– W trakcie gdy minister będzie uważał, że zgodziłeś się na zerwanie kontraktu, ty, Hermiona i Voldemort, jeśli zażyczysz sobie mu o tym powiedzieć, będziecie wiedzieli, że nie splamiłeś honoru czarodziei.
Harry znów się uśmiechnął i rzucił okiem na Draco, który także się szczerzył.
– Ty też maczałeś w tym palce?
– Jasne – odrzekł Draco. – Mój tata jest zmartwiony. Nie zdradzi i nie wyrzeknie się Voldemorta, ale jednocześnie chce, żebym był bezpieczny. Powiedział żebym robił wszystko co mi każe dyrektor. Jestem jak profesor Snape, tyle że Voldemort o mnie nie wie.
– Nikt nie ma prawa wiedzieć o unieważnieniu kontraktu, ani o Draco – oświadczył Dumbledore. – Zwłaszcza Severus. Ma zobowiązania i nie zamierzam narażać na szwank jego pozycji wśród śmierciożerców.
Harry skinął.
– Draco, czy byłbyś tak uprzejmy i odprowadził Harry'ego do wieży Gryffindoru?
Malfoy zgodził się i ścisnął jego ramię, pomagając mu wyjść z pokoju. Kiedy tylko znaleźli się na zewnątrz, Harry wyszarpnął ramię z uścisku Malfoya.
– Czuję się świetnie – powiedział Harry. – Rowan o to zadbała.
Malfoy wyglądał na rozzłoszczonego.
– Nie bądź żałosny, Potter. Potrzebujesz każdej pomocy, jaką możesz otrzymać.
– O czym...
– Pomyśl o tym – rzucił Malfoy, zanim odwrócił się i odszedł leniwym krokiem.
Harry patrzył za nim, wzdychając. Kto był to której stronie? Harry zaczynał się zastanawiać, komu mógł zaufać.

Harry Potter i Nieoczekiwane DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz