Rozdział 1 Pilne wezwanie

224 7 0
                                    

Strumień lodowato zimnej wody uderzył Harry'ego Pottera w pierś, nieomal zwalając go z nóg. Spojrzał z rozdrażnieniem na swojego przyjaciela. Ron Weasley spryskiwał właśnie strumieniem wody twarz Harry'ego.
Harry podniósł ręce, by zasłonić głowę. Potoki wody wciąż spływały po nim. Usłyszał cichy śmiech Rona.
– A niech cię, Ron – powiedział Harry. – Zaraz nauczę cię, do czego służy spryskiwacz.
Ron zaśmiał się ponownie.
– Myślę, że w tej chwili mi to wisi – odparł, kontynuując oblewanie Harry'ego wodą.
Szesnastoletni czarodzieje byli najlepszymi przyjaciółmi. Mugolski (niemagiczny) wąż ogrodowy był dla Rona nowością, lecz bynajmniej nie dla Harry'ego, który spędził dzieciństwo w domu swoich mugolskich krewnych – ciotki i wuja, którzy go nienawidzili i traktowali w zasadzie jak niewolnika (lub co najmniej jak skrzata domowego). Jednak teraz Harry miał lepsze życie. Mieszkał ze swoim ojcem chrzestnym, najlepszym przyjacielem swoich rodziców. A Syriusz go kochał. Harry wciąż oswajał się z myślą, że ma teraz prawdziwy dom i rodzinę.
Harry przyciągnął stopą wiadro i wyciągnął z niego nasiąkniętą mydlinami gąbkę. Rzucił nią w Rona. Uderzyła go w twarz, a strumień wody oblewający Harry'ego zatrzymał się.
– HARRY! RON!
Harry odwrócił swoją zmoczoną głowę w kierunku otwartych drzwi frontowych La Casa Black – jego domu – i ujrzał Syriusza, swego ojca chrzestnego, stojącego na werandzie trój poziomowego budynku.
– Mieliście tylko umyć mój motocykl, a nie topić się nawzajem.
– Wybacz, Syriuszu – powiedzieli Harry i Ron jednocześnie.
Syriusz wyglądał, jakby z trudem powstrzymywał się od śmiechu.
– No dobrze – rzekł, zanim odwrócił się i wrócił do domu.
Harry i Ron spojrzeli na siebie i obaj wybuchli śmiechem.
Ron rzucił gąbką z powrotem w Harry'ego. Ten złapał ją, gdyż Ron wciąż trzymał węża.
– O nie – mruknął Harry. – Expelliarmus.
Wąż przeleciał z ręki Rona do Harry'ego.
– Och, to nie fair! – wykrzyknął Ron.
Ale Harry już otworzył dyszę, kierując strumień prosto w Rona.
Jako że Harry nie potrzebował różdżki do rzucania czarów, jego zaklęcia nie były wykrywane przez Departament Niewłaściwego Użycia Magii.
Kiedy Ron był już tak samo przemoczony jak Harry, powrócili do czyszczenia latającego motoru Syriusza. Gdy był już czysty i suchy, dodatkowo go jeszcze nawoskowali.
– Zostajesz na kolację, Ron? – zapytał Harry, wycierając ręce o dżinsy.
– Nie mogę – odparł ten, chowając wiadra i węża z powrotem do garażu. – Chętnie bym został, ale mama chciała mieć pewność, że wszyscy będą dziś wieczór w domu.
– Dlaczego?
– Nie mam pojęcia.
Ron złapał za nadgarstek Harry'ego i wyciągnął swoją różdżkę.
– Co powinienem zrobić? – spytał, stukając końcem różdżki w zegarek Harry'ego.
Jesteś spóźniony! Leć do domu – zabłysnęło na tarczy.
Harry roześmiał się, gdy Ron pożegnał się i popędził przez pola leżące pomiędzy La Casa Black a Norą (domem Rona). Harry wiedział, że wskazówka na zegarze Weasleyów pokazuje teraz Rona jako „w drodze". Do owego magicznego zegara zostało dodanych kilka rzeczy, kiedy on i Syriusz zamieszkali w sąsiedztwie. Harry był zaskoczony, gdy zobaczył, że widnieje na nim wskazówka z jego imieniem – tylko oni mogli to zrobić, gdyż to oni przyjęli go do siebie jako członka rodziny. Dodali również nowe miejsce – La Casa Black.
Harry spędzał najlepsze wakacje swojego życia. Słuchając się tylko Syriusza, grając w quidditcha z Weasleyami na ukrytej polanie, mogąc odrabiać lekcje w odjazdowym biurze, jakie dzielił razem z Syriuszem. I pozwalając swoim skrzatom domowym go rozpuszczać, co Zgredek i Mrużka zresztą czynili.
Myśl o Zgredku sprawiła, że Harry zgłodniał. Postawił motocykl Syriusza i wprowadził go do garażu. Spojrzał na niego, a potem przerzucił nogę przez siedzenie i usadowił się na nim. Harry przypomniał sobie, jak kilka tygodni temu, siedząc przed Syriuszem, pozwolono mu prowadzić pojazd. Nie mógł na nim latać, lecz mógł nim kierować.
Miał jakieś dodatki, o których nie wiedział nawet Syriusz. Harry badał tablicę kontrolną umieszczoną między rączkami kierownicy. Włączył motor. Zerknął na ciekawą dźwignię i pociągnął za nią.
Otoczyła go łagodna pieśń, kiedy Rowan, jego feniks, śpiewała dla niego. Zamknął oczy.
Harry, czy w zeszłym roku nie nauczyłeś się niczego o kontrolowaniu swojej ciekawości?
To był głos jego ojca. Harry wiedział to ze swych wspomnień.
Nagle niewielki, acz gwałtowny wstrząs szarpnął motocyklem. Ładunek mocy wyrzucił Harry'ego z motoru na ziemię. Pojazd wyłączył się sam, a Harry gapił się na niego. Usłyszał delikatny śmiech.
– W porządku, Harry? – zapytał Syriusz.
Harry także musiał się zaśmiać.
– No – odparł, zbierając się z ziemi. Zerknął ponownie na motocykl. – Mój tata tylko na mnie nawrzeszczał.
– Cóż, dobrze ci tak – rzekł, lecz mimo to zarzucił Harry'emu rękę na ramię.
– Wiem, wiem – powiedział. – Powinienem robić to, co mi każą.
– Harry, jesteś dobrym dzieckiem. Wiesz o tym, prawda?
– Tak przypuszczam. O ile nie spytasz Snape'a.
Syriusz roześmiał się. Wrócili do domu, a gdy przekraczali próg zadzwonił telefon. Syriusz zainstalował telefon dla Harry'ego, aby Hermiona mogła do niego dzwonić, jednakże raz zadzwoniła też ciotka Petunia, czym szalenie zaskoczyła Harry'ego. Rozmawiała co prawda z Syriuszem, ale wciąż był tym zdziwiony.
– Zostań tutaj – polecił Syriusz idąc do kuchni, by odebrać telefon. – Nie chcę, żebyś wnosił do domu błoto. Zgredek mógłby domagać się podwyżki.
Harry uśmiechnął się krzywo. Zgredek nie zrobiłby takiej rzeczy, jednak Harry nie chciał przysparzać swoim skrzatom więcej pracy, więc został w holu. Usłyszał dochodzące z salonu pyknięcie i wsadził głowę do środka.
Głowa pana Weasleya tkwiła w płomieniach kominka.
– Ach, witaj Harry – powiedział. – Widzę, że wyglądasz równie źle jak Ron.
Harry wyszczerzył zęby i wzruszył ramionami.
– To była tylko mała wodna bitwa – rzekł. – Ron ją zaczął.
– Tak, oczywiście – odparł ojciec Rona. – I jestem pewien, że ty robiłeś co w twojej mocy, aby go powstrzymać.
– No jasne, że tak – rzucił, uśmiechając się szeroko.
– Harry, to była... Och, witaj Arturze – powiedział Syriusz, wkraczając do pokoju.
– Cześć, Syriusz – przywitał się pan Weasley. Zerknął na Harry'ego i zwrócił się do Syriusza. – Masz wolną chwilę?
– Tak – odpowiedział, spoglądając na swojego chrześniaka. – Dzwoniła Hermiona. Wysusz się i przebierz. Chciała, byś do niej oddzwonił.
Harry skinął głową. Zrozumiał, że został odprawiony.
– Do zobaczenia, panie Weasley.
– Do widzenia, Harry.
Harry poszedł do swojego pokoju i wziął szybki prysznic. Wciąż wycierając ręcznikiem włosy, wrócił z powrotem na dół. Syriusz w dalszym ciągu stał naprzeciw kominka.
– Mówiłem to już Arturowi, Ministrze – odezwał się sfrustrowanym głosem Syriusz. – Nie sądzę, by był gotów.
– Ależ Syriuszu, on musi być gotów – odparła twarz w ogniu, której Harry nie rozpoznawał. – Świat czeka, wręcz domaga się tej egzekucji, a nie może się ona odbyć, zanim Harry z nim nie porozmawia.
– Syriusz? – wtrącił Harry, przenosząc wzrok z płomieni na swojego ojca chrzestnego.
– Och, bardzo dobrze – powiedział nieznajomy z ognia. – Harry, nazywam się Stephen Goodhue. Jestem nowym Ministrem Magii.
– Miło mi pana poznać. – rzekł Harry. – O co chodzi?
– Ministrze, pro...
– Harry – przerwał mu minister. – Czy twój opiekun poinformował cię o wstrzymaniu egzekucji?
– Tak – powiedział Harry, oglądając się na Syriusza. – Muszę się z nim zobaczyć.
– Zgadza się – potwierdził pan Goodhue.
Harry ponownie spojrzał w stronę kominka.
– Więc w czym problem? Pójdę dokądkolwiek pan zechce.
– Znakomicie – powiedział Minister z szerokim uśmiechem.
– Harry, nie sądzę, abyś był już gotów – rzekł Syriusz.
– Nigdy w życiu nie bałem się stanąć twarzą w twarz z Voldemortem. Nie chcę wzdrygać się przed tym teraz, kiedy on jest zamknięty i czeka na egzekucję.
To była prawda. Tylko dlaczego nagle żołądek zawiązał mu się w supeł?
– W porządku, Harry – odparł Syriusz. – Weź sobie coś do zjedzenia. Wracam za moment.
– Gdzie idziesz? – spytał Harry, starając się, by nie zabrzmiało to panicznie.
– Zajrzę tylko na parę minut do Lunatyka.
– Do Remusa? Ale...
Syriusz zniknął, zanim Harry zdążył dokończyć zdanie.
Harry'emu zaburczało w brzuchu, lecz wiedział, że nie będzie w stanie niczego zjeść.
– Wybacz, Zgredku – mruknął, kiedy prawie zderzył się ze swoim domowym skrzatem, niosącym do kuchni talerz z zjedzeniem.
Zebrawszy się do kupy, Harry wybrał numer Hermiony. Prowadził uprzejmą konwersację z panią Granger, dopóki Hermiona nie podeszła do telefonu.
Kiedy pojawiła się na linii, brzmiała na zdyszaną.
– Czy wszystko w porządku, Harry?
– Tak. Co...
– Miałam telefony od wszystkich z Gryffindoru, dzwoniących, by spytać się co u Ciebie.
Co oznaczało wszystkich urodzonym w rodzinach mugolskich lub półmugolskich.
– Herm...
– Co powiedział? – wyrzuciła z siebie Hermiona.
– Kto powiedział co?
Hermiona zamilkła na moment.
– Voldemort, rzecz jasna.
– Voldemort?
– Tak, Harry – głos Hermiony zdradzał irytację. – Pamiętasz jak...
– Jeszcze nie...
– Zaraz. Jeszcze się z nim nie widziałeś?
– Nie – przyznał Harry. – Spytali się mnie o to dziesięć minut temu. O co chodzi?
– Harry, planują przeprowadzić egzekucję pojutrze. To wszystko jest w gazetach – mówiła Hermiona. – Wszyscy przypuszczają, że już się z nim widziałeś.
– Co?
– Nie wiedziałeś?
– Nie – odrzekł Harry z przekąsem. – Wiesz przecież, że nikt mi nigdy nic nie mówi.
Z wyjątkiem Voldemorta.
Harry zignorował to.
– Myślę, że Syriusz zabierze cię tam jutro.
– Też tak sądzę.
– Wszystko będzie dobrze, Harry, zobaczysz – powiedziała o wiele pewniej niż Harry się czuł. – Nie może cię skrzywdzić.
– Wiem.
– Wszystko co musisz robić, to do niego mówić – kontynuowała Hermiona, brzmiąc tak, jakby starała się podnieść go na duchu. – Rozmawiałeś z nim już wielokrotnie.
– Wiem – powtórzył.
– Harry – głos Syriusza nawoływał go z holu.
– Muszę już kończyć, Hermiona.
– Porozmawiamy wkrótce, Harry. Zadzwoń do mnie, jak już będziesz miał to za sobą, jeśli chcesz.
Harry pożegnał się z nią i odwiesił słuchawkę, po czym odwrócił się do swego ojca chrzestnego, gdy ten wszedł do pokoju.
– Kiedy zamierzałeś powiedzieć mi o egzekucji? – powiedział Harry, krzyżując ramiona.
– To nie ma znaczenia – odparł Syriusz z mieszaniną zdenerwowania i determinacji na twarzy. – I tak nie idziesz.
Harry westchnął. Pomyślał, że Syriusz ma rację. To nie miało znaczenia, a Harry naprawdę nie miał ochoty nigdzie iść.
– Idź się przespać. Wyjeżdżamy nazajutrz rano.

Harry Potter i Nieoczekiwane DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz