Rozdział 6

276 37 13
                                    

- Co to ma znaczyć, że „zaprosiłeś Kise"?

W swoim dziewiętnastoletnim życiu Daikiemu rzadko zdarzało się przełykać ślinę z powodu zaschniętego ze stresu gardła. Odkąd skończył piętnaście czy szesnaście lat, w zasadzie nie zdarzało mu się to w ogóle. Nawet gdy zaprzyjaźnił się z Kagamim, który był typem nerwusa i wiecznie się na niego o coś wkurzał (często całkiem słusznie).

Tego dnia Aomine po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna, gardło miał suche jak wiór, a czoło mokre od potu. Zupełnie jakby cała jego ślina nagle przeniosła się na czubek głowy, tak o.

Kiedyś musiało do tego dojść – musiał znaleźć chwilę, dogodny moment, by przyznać Kagamiemu, że dość pospiesznie i może nieco pochopnie zaprosił Ryoutę na mecz Igrzysk Azjatyckich. Wybrał ten moment teraz, kiedy siedzieli po zajęciach w Maji Burgerze – on z zestawem Maji (potrójne mięso z zielskiem, warzywami, ale co najważniejsze z sosem teriyaki, do tego powiększone frytki i duży kubek coli), Taiga tradycyjnie z trzydziestoma klasycznymi małymi burgerami (z czego w trakcie wyjaśnień Aomine o jego zbrodni, Kagami zdążył wsunąć już trzy).

- No...- bąknął Aomine, ukradkiem przecierając czoło.- To nie tak, jak myślisz.- Nie zabrzmiało to dobrze, ale nie wiedział, jak zacząć się tłumaczyć. Nigdy przed nikim nie musiał i nie chciał tego robić, dopiero teraz czuł, że tak wypada.

- Zaprosiłeś Kise?- Kagami opuścił dłoń z czwartym burgerem na blat stolika.

Daiki chwycił tymczasem za kubek coli i wyssał przez słomkę prawie połowę, dając sobie czas na zastanowienie – potem musiał jeszcze trochę odczekać, bo kostki lodu w napoju sprawiły, że jego mózg na chwilę zamarzł.

- Kiedy z nim ostatnio gadałem...

- Wczoraj?

- N-nie, to było trochę wcześniej, przez telefon...

- Mów dalej.- Głos Kagamiego był warkliwy.

- Więc kiedy z nim gadałem, tak o, o takich tam duperelach i gównach, to on się mnie spytał, czy ja bym chciał grać kiedyś w reprezenta-

- Jasne, że tak – przerwał mu parsknięciem Kagami.- W Utsunomiya Brex, bo gra tam Kousuke Takeuchi. Każde to dziecko to wie.

Aomine nie był tego taki pewien, ale nie powiedział tego głośno.

- No i okazało się, że on też go uwielbia, i zaprosiłem go odruchowo na mecz – dokończył Daiki na jednym wydechu.

- Aha.- Kagami, nie spuszczając z niego oka, pochłonął trzy burgery jeden za drugim.- To koniec?

- Ta.

- Czekaj, czekaj.- Taiga roześmiał się lekko, kręcąc głową.- Wróć do fragmentu, w którym wytłumaczyłeś mu, że najpierw zaprosiłeś na ten sam mecz MNIE, a dopiero potem JEGO, przy czym uświadomiłeś go, że nie masz trzeciego wolnego biletu.

Aomine westchnął ciężko. Tak czuł, że skończy się to w ten sposób – Kagami będzie sarkastyczny i wredny, on będzie miał wyrzuty sumienia, a to wszystko z jego winy, w dodatku cały ten opierdol był jak najbardziej na miejscu i mu się należał.

- Nie było takiego fragmentu – mruknął posępnie, biorąc do ust frytkę.

- Ahh, zapomniałeś mi go opowiedzieć?

- Nie.- Daiki spojrzał na niego ze zrezygnowaniem.

- Nie zapomniałeś?- Kagami pochłonął kolejnego burgera.- Czyli pominąłeś go specjalnie, żeby mnie wkurzyć?

- Nie – westchnął ciemnoskóry, ze zrezygnowaniem opadając na oparcie swojego fotela.

- Nie zapomniałeś, nie pominąłeś, czyli chcesz powiedzieć, że Kise nie wie, że idę z tobą na mecz?

Do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz