Trzy godziny później Kise wiedział już na pewno, że jest w czarnej dupie.
I bynajmniej nie chodziło o znajdowaniu się w dupie Aomine Daikiego (choć prawdopodobnie tego by sobie życzył, gdyby nie było za wcześnie na rozmyślanie o jego tyłku).
To jak bardzo był zestresowany wcale nie wynikało z tego, że nie oglądał meczu, tylko gapił się na Aomine – na szczęście akcja na tyle go wkręciła, że w połowie pierwszej rundy krzyczał już razem z pozostałymi, dopingując zawodników reprezentacji Japonii, w tym oczywiście Kousuke Takeuchiego, który jak zawsze dawał czadu. Przestał przyglądać się w tajemnicy Daikiemu i całego siebie oddał tamtej chwili, kiedy trwała zacięta walka o każdy punkt.
To, że po powrocie do domu Kise się popłakał, było spowodowane zupełnie, zupełnie czymś innym.
- To był zajebisty mecz – stwierdził radośnie Aomine, kiedy po godzinie dwudziestej pierwszej opuszczali Musahino Forest Sport Plaza. Momoi odłączyła się od nich niemal od razu, tłumacząc, że nocuje u swojej kuzynki, bo ta wychodzi na wieczór panieński do swojej przyjaciółki i poprosiła Satsuki, by została z jej małym synkiem.
- Niewielką mieli przewagę, ale dobrze, że wygrali – stwierdził Kagami, wyciągając w górę ramiona i przeciągając się.- Następnym razem też muszę się wybrać. Nie ma to jak prawdziwy mecz naszych!
- Prawda – zgodzili się pozostali.
- Zgłodniałem, idziemy coś wszamać?- zapytał Aomine, spoglądając to na jednego, to na drugiego. Szedł pośrodku, więc musiał obrócić głowę i w prawo, i w lewo.
- Sorry, ja spasuję – powiedział Kagami podejrzanie nagłym tonem.- Mam plany na wieczór, więc spadam. Jeszcze raz dzięki za zaproszenie, Ahomine.
- Ta, spierdalaj – mruknął Daiki, krzywiąc się ale przybijając z przyjacielem dłoń na pożegnanie.- Wisisz mi kolejne burgery teriyaki.
- Że tak powiem, Aho...- Kagami spojrzał na niego bardzo, ale to bardzo wymownie.- Chuj ci w dupę.
Kise miał dziwne wrażenie, że chłopak życzył mu tego DOSŁOWNIE. Widział, jak Aomine zaczerwienił się i próbował kopnąć Taigę na odchodne, ale ten zdążył się odsunąć. Machnął im jeszcze ręką, po czym oddalił się szybkim krokiem w kierunku stacji.
- To idziemy coś zjeść?- zagadnął blondyn swobodnie, próbując ukryć uśmiech i rozładować chwilowe napięcie.- Nie jadłem dzisiaj za wiele.
- Taa, pewnie – westchnął Aomine, drapiąc się po głowie.- Gdzie idziemy? Nie bywam często w tej części Tokio, nie wiem czy mają tu coś dobrego.
- Co powiesz na pizzę? Znam jedną małą knajpkę, serwują całkiem dobre.
- Pizza brzmi spoko – stwierdził, wzruszając ramionami.
Kise wskazał więc palcem kierunek i chłopacy ruszyli ulicą.
Wieczór był wyjątkowo przyjemny. W powietrzu wciąż czuć było wspomnienie słońca, które teraz zaszło już za horyzont, pozostawiając na niebie ciemnopomarańczowe, niemal czerwone smugi – po jego drugiej stronie leniwie piął się w górę księżyc. Jego tarcza była niepełna; pełnia minęła prawie tydzień wcześniej.
- Więc – zaczął Kise, przywołując na twarzy lekki uśmieszek. Aomine spojrzał na niego podejrzliwie.- „Ahomine", co?
Ciemnoskóry sapnął głośno, wznosząc ku niebu oczy.
- Daj mi spokój – mruknął zrezygnowanym tonem.- Raz go nazwałem Bakagami i już musiał wymyślić mi adekwatną ksywkę. Dupek.
Kise roześmiał się, rozbawiony.
CZYTASZ
Do Ciebie
FanfictionKise Ryouta za namową przyjaciela zakłada profil na tinderze. Po drugiej stronie miasta to samo robi Aomine Daiki. Między ich historiami jest jednak pewna różnica: tylko jeden z nich szuka chłopaka. Przypadek chciał, że chłopcy trafiają na swoje pro...