- Część 1 -

557 34 13
                                    

Tuż po wyjściu z pomieszczenia, w którym odbywałam Test Przynależności, pospiesznie wróciłam do swojej frakcji. W głowie krążyło mi tysiąc myśli. Jak to możliwe, że mogłabym jednocześnie pasować do kilku frakcji? Gdzie ostatecznie powinnam trafić?

Zamyślona, nawet nie zauważyłam, że tak szybko dotarłam na miejsce. Przywitała mnie, zaskoczona moim widokiem Johanna.

Nie chciałam wdawać się w dyskusję, więc od razu przystąpiłam do swoich obowiązków, a w międzyczasie dołączyła do mnie Clementine. Po obiedzie czekała nas jeszcze Ceremonia.

– Nie wyglądasz zbyt ciekawie – zagadała Clem, kiedy zaczęłyśmy przygotowania do posiłku.

Westchnęłam, mając na uwadze słowa Tori.

– Ten test mnie wykończył – rzuciłam beznamiętnie. – Nic mi nie jest.

Rudowłosa kobieta podeszła do mnie bliżej i wyszeptała:

– Serdeczność, prawda? Martwisz się, że chcesz dołączyć do Nieustraszoności, a test wskazał naszą frakcję?

Słowa przyjaciółki zbiły mnie z tropu. Doceniałam to, że się martwi, dlatego postanowiłam przytaknąć. Po części miała rację.

Cała frakcja zasiadła do stołu. Obok mnie siedziała Clem wraz ze swoimi rodzicami, naprzeciwko mnie siedziała Johanna. Kątem oka widziałam, jak Fred podchodzi do naszego stołu.

– Witajcie – odezwał się, na co wszyscy wokół uśmiechnęli się do niego serdecznie. – Chciałem tylko życzyć powodzenia na Ceremonii Wyboru.

Nie chciałam odpowiadać, jednak mina Johanny po części zmusiła mnie do tego. Nie chciałam sprawiać jej zawodu.

– Dziękuję – odparłam, na co mężczyzna skinął głową i odszedł.

Gdy tylko to zrobił, wymieniłam się spojrzeniami z Clem.

Po obiedzie zaczęłyśmy szykować się do Ceremonii, która zbliżała się wielkimi krokami. W moich przygotowaniach pomagała mi Johanna, dodając jednocześnie słowa otuchy. Od razu zauważyła, jak bardzo się tym wszystkim przejmuję. Clementine pomagali jej rodzice, którzy zapewne obawiali się wyboru ich córki.

Gdy wszyscy byli gotowi, frakcjami udaliśmy się na miejsce. Uważnie przyglądałam się zbierającemu się tłumowi. Gdy mieliśmy zająć miejsca, naprzeciw nam wyszła Jeanice, przywódczyni Erudycji.

– Witaj, Johanno – odezwała się ciepłym głosem.

– Witaj, Jeanine – odparła moja matka, tonem, którego jeszcze u niej nie słyszałam.

– A to musi być... – kobieta ubrana na niebiesko zwróciła się do mnie.

– Arya – powiedziałam uprzejmie, uśmiechając się przy tym do kobiety.

– Nie wiedziałam, że dziś przystępujesz do Ceremonii – kontynuowała Jeanine. – To ważna decyzja. Myślę, że bez względu na Twój wybór, Johanna będzie Cię wspierać – uśmiechnęła się krótko, spoglądając na moją matkę. Kobieta zdawała się nie podzielać "humoru" Jeanine.

– Ale... To nie jest wybór. Przecież liczy się wynik testu, on wskazuje, gdzie muszę iść – odparłam nieco zdezorientowana słowami blondwłosej.

– Każdy może wybrać co innego – powiedziała spokojnie z poważną już miną.

– Zdaje się, że to nie jest mile widziane – spojrzałam na Johannę, która jedynie obserwowała mnie w milczeniu. Jeanine w tym czasie zrobiła krok w moją stronę.

– Wybór powinien być dokonany w zgodzie ze samym sobą. To nie może być kaprys, tylko mądry wybór, dokonany po poznaniu siebie. I taki też będzie – kobieta spojrzała z uśmiechem na mnie oraz na moją matkę i skinęła głową, oddalając się od nas.

I will protect you • Eric CoulterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz