Od opublikowania wiadomości całemu Chicago minęło kilka dni. W tym czasie Evelyn nakazała zamknąć wszystkie przejścia umożliwiające opuszczenie muru, a Tori usunęła z naszych ciał wszystkie urządzenia zaaplikowane podczas ataku. Teraz ważyły się losy miasta i jego mieszkańców.
Dziś miało odbyć się spotkanie nowo powstałej Rady, w której mieli uczestniczyć dotychczasowi przedstawiciele frakcji. Nowym reprezentantem Erudycji, a raczej jej resztek, a także Bezfrakcyjnych została Evelyn. Jako Niezgodna również zostałam powołana do Rady, jako iż to dzięki mnie otworzono wiadomość od Założycieli.
Zanim jednak udałam się na narady, spotkałam się z Eric'iem.
Wspięliśmy się na pozostałości jednego z budynków i usiedliśmy na zimnym gruncie. Spojrzeliśmy przed siebie, gdy Słońce dopiero wschodziło.
– Czasem wydaje mi się, że coś tam widzę – odezwałam się ledwo słyszalnie, obserwując horyzont.
– Co teraz zamierzasz? – zapytał mężczyzna, biorąc mnie za rękę.
– Sama nie wiem – westchnęłam. – Z jednej strony nie podoba mi się, że Evelyn zamknęła granice, ale z drugiej... Wydaje mi się, że w tym momencie nie jesteśmy gotowi opuścić miasto i ma ona trochę racji.
– Czemu tak myślisz? – spojrzał na mnie. – Chciałaś dowiedzieć się, co tam jest.
– Teraz zacznie się walka o władzę – mówiłam, gładząc jego dłoń. – Jesteśmy podzieleni bardziej niż kiedykolwiek, mimo iż nie ma już frakcji. Uważam, że lepiej najpierw opanować sytuację tutaj, a potem dowiedzieć się, co tam się kryje.
– Cokolwiek postanowisz, będę przy Tobie – powiedział.
Siedzieliśmy jeszcze przez chwilę, wtuleni w siebie. Później nadszedł czas, abym udała się na spotkanie. Spojrzałam na niego, a ten delikatnie mnie pocałował. Widziałam zaniepokojenie w jego oczach. Nie lubił, gdy musiałam wychodzić gdzieś bez niego, jednak nie miałam innego wyjścia.
– Wrócę tak szybko, jak się da – odezwałam się z delikatnym uśmiechem.
***
Wraz z moją matką, Evelyn, Jack'iem oraz Tori spotkaliśmy się w budynku należącym do ówczesnej Prawości. Zasiedliśmy przy okrągłym stole, a pierwsza głos zabrała Evelyn.
– Musimy pozostawić granice zamknięte, a wszystkich, którzy współpracowali z Jeanine poddać procesowi.
– Chcesz popełniać te same błędy, co ona – powiedziałam, a wtedy każdy spojrzał na mnie.
– Czy masz lepsze rozwiązanie? – spytał ze swoim stoickim spokojem Kang.
– Nie ma już frakcji, a jesteśmy bardziej podzieleni niż do tej pory – odezwałam się, lekko zestresowana. – Z jednej strony zamknięcie granic nie jest złym pomysłem, ponieważ najpierw powinniśmy opanować sytuację w mieście, aby nadal mogło być naszym schronieniem. Nie wiemy, co czeka na nas za murem, więc musimy być gotowi, ale mur nie może być naszą klatką.
– I co, mamy ich wszystkich wypuścić? – parsknęła Evelyn, rozkładając się wygodnie na fotelu. – Mur został zbudowany w jakimś celu, tak samo, jak frakcje.
– To wszystko było eksperymentem – przemówiła Tori. – Popieram chęć opanowania sytuacji. Miasto powinno nadal być bezpieczne, aby mogło zapewnić nam schronienie.
– A co z wszystkimi ludźmi, którzy popierali Jeanine? – skomentowała Evelyn. – Muszą przejść proces.
– Proces tak – powiedziała Johanna, która do tej pory milczała. – Ale zabijanie ich wszystkich sprawi, że będziemy tacy sami, jak Jeanine.
CZYTASZ
I will protect you • Eric Coulter
FanficArya wraz ze swoją przyjaciółką porzuca dotychczasową Frakcję, aby podczas Ceremonii Wyboru przenieść się do Nieustraszoności. Po zdradzie nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek obdarzy kogoś zaufaniem, bądź pozwoli się do siebie zbliżyć. Wszystko zmi...