Rozdział 7 - Ciężko szukać duchów.

261 9 0
                                    

Ursa* to stwór żywiący się ludzkim strachem. Wydawałoby się, że ta sama cecha pierwotna jest siłą napędową Azazela Verasco. Ludzki strach wzmagał jego apetyt. Świetnie go wyczuwał, a następnie wykorzystywał. Wiedział od dawna, że ludzie, którzy się boją są najbardziej bezbronni. Azazel nie musiał zbyt długo przekonywać nikogo, aby wzbudzić w nim uczucie lęku. On sam przychodził. Zbudowany na pogłoskach i plotkach wizerunek Azazela nie różnił się znacząco od rzeczywistości. Mimo, iż wiele osób miało podejrzenia lub wiedziało, czym dokładnie zajmuje się rodzina Verasco, nikt nie mógł przedstawić na to rzetelnych dowodów. Azazel dopilnował, aby słuch o jego działalności roznosił się głośnym echem, cichnącym w miarę skali na znalezienie właściwych oskarżeń. Lata pracy i wyrzeczeń doprowadziły Azazela do pozycji, którą dzisiaj zajmował.

I mimo że mężczyzna nie wywołał pierwszego, książkowego wrażenia jakie wywołałby sam diabeł, Lorelai na sam jego widok zamarła z wrażenia. Wywołanym zamieszaniem, które spowodował jej podopieczny oraz widokiem najbardziej zachwycającego mężczyzny z jakim dane jej było się spotkać w życiu. Hugo i Chris opuścili swoje stanowiska, aby zainterweniować przy stoliku znajdującym się poza zasięgiem wzroku zainteresowanych. Z pomieszczenia odseparowanego od reszty sali, w stronę zamieszania szedł już żwawym krokiem Dominic - najstarszy z braci. Był też najbardziej postawny i umięśniony z nich wszystkich. Zdecydowanie można było mieć obawy przed niedogodnym spotkaniem z tym mężczyzną.                                         A całe to zamieszanie, w gwoli przypomnienia, zostało wywołane piłeczką wariatką. Mały George nawet nie zdawał sobie sprawy, jak niespotykany ciąg wydarzeń wywołał. Jak daleko idące będą jego konsekwencje i jak bardzo ta sytuacji odmieni kilka ludzkich żyć.

- Czy mamy tu jakiś problem? - zapytał spokojnie Azazel badając wzrokiem sylwetkę Lorelai. Kobieta spojrzała na niego pełnymi przerażenia oczami. 

- Ja najmocniej przepraszam... - zaczęła obracając głowę w stronę Dominica, który przerwał celebrowanie kolacji, aby dołączyć do ich towarzystwa - Mogłam bardziej pilnować Georga. Mam nadzieję, że nic się nie stało. Jeśli są jakiekolwiek szkody, pokryję koszty. 

Do tego elitarnego grona zastraszającego kobietę samą swoją obecnością dołączyli Hugo i Chris, którzy przybrali nietęgie miny. Brunetka była otoczona przez pięciu postawnych mężczyzn i mimo ogromnego zdenerwowania, które malowało się na jej twarzy, nie unikała kontaktu wzrokowego z żadnym z nich.

Nie wyglądała na spłoszoną sarnę. Może lekko speszoną, przerażoną, ale dzielnie nie odwracała wzroku od wilków. Licząc się z konsekwencjami.

- Dawno mi nikt tak nie przyłożył - zażartował Dominic, próbując rozluźnić atmosferę. Azazel również widział, że nie istniały przesłanki do większych obaw. Schylił się do chłopaka i oddał mu zabawkę - Następnym razem ćwicz celność na kimś innym - powiedział pół żartem, pół serio. Następnie puścił małemu oczko i poczochrał włosy, odchodząc dodał jeszcze - I słuchaj się mamy.

Romeo prychnął na pouczającą gadkę starszego brata i również odszedł od zgromadzenia, niezainteresowany przebiegiem dalszego rozwiązania sprawy. Azazel jedynie skinął głową do ochroniarzy, dając im znak by ponownie zajęli swoje pozycje, dając mu i kobiecie więcej przestrzeni. Lorelai powoli zaczęła się rozluźniać. 

- Wiem, że to mogło wyglądać jak jakaś zorganizowana próba ataku, ale przysięgam, że George nie chciał zrobić nic złego. A przede wszystkim nie chciał nikomu zrobić krzywdy, prawda George?

Chłopiec kurczowo trzymał się ręki kobiety i chował się za jej plecami, wystawiając ją wilkom na pożarcie. Cicho przytaknął na słowa swojej opiekunki. Lorelai odreagowując stres tłumaczyła się przed obliczem Azazela z tej niefortunnej sytuacji. Niczym oskarżony przed sędzią, który miał za chwilę wydać wyrok. Ku ironii, w innych okolicznościach, Azazel właśnie odgrywał podobną rolę. 

FIRST || BRACIA VERASCO: TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz