Rozdział 18 - Zabieram Lorelai.

72 7 1
                                    


Siedział za masywnym biurkiem w swoim gabinecie. Lubił ciszę i spokój. Dlatego doceniał takie momenty, gdy w pracy mógł chwilę pomyśleć w samotności. W zasadzie za chwilę jego spokój zostanie zburzony i przez drzwi gabinetu wpadną jego bracia i przyjaciele. Wzrok skierował na skórzaną kanapę i stolik kawowy. Zaczął się zastanawiać, czy nie wymienić go na wyższy. Przemknęło mu przez myśl, że wtedy Lorelai nie musiałaby pracować siedząc na ziemi. Mogliby pracować razem. On za biurkiem, kiedy ona jest na wyciągnięcie ręki. Przymknął delikatnie powieki. Nie powinien o tym myśleć. Stolik kawowy służy do podawania kawy, musi być niski. Ta kobieta miała być dla niego zwykłym oderwaniem od rzeczywistości. Powoli stawała się jego problemem. Zresztą kolejnym, większym od pozostałych.

Ktoś zapukał do drzwi, ale nie czekał na zaproszenie. Gabriel pewnie wkroczył do środka. Przypominał trochę anioła śmierci. Wyraz twarzy miał zawsze nieugięty. A w oczach nie czaiła się nawet iskra litości. Ustał na środku pomieszczenia ze skrzyżowanymi ramionami i wpatrywał się w Azazela tak, jakby to on miał mu coś do przekazania.

- Tak? - zapytał Azazel przyjaciela. Gabriel się nie odezwał. - Jest jakiś problem?

- Nie.

Azazel wstał zaniepokojony z fotela. Oparł się o biurko tak by stać na przeciwko Gabriela.

- O co chodzi? - przeszedł do konkretów. Gabriel zachowywał się niecodziennie.

- No właśnie - pokiwał głową aprobując zadane pytanie. - O co ci chodzi?

Gdyby taką rozmowę prowadził z kimś innym, wyrzuciłby go z gabinetu. Nie lubił rozmów bez kontekstu, w których nie znał intencji drugiego człowieka. - Mów.

- Pluskwa prawie wczoraj wyskoczyła z jadącego samochodu - Gabriel zacisnął szczęki, a jego wzrok ciskał błyskawice.

To przezwisko wymyślił Romeo, po kolacji, na której poznał Lorelai. Uznali, że jest szpiegiem. Teraz używają go po prostu obraźliwie. Uważają, że idealnie opisuje kobietę. Mały owad krwiopijca, którego cholernie ciężko wytępić, gdy się do ciebie przyczepi. Azazela denerwowało to określenie. Jednak nigdy nie poprawiał nikogo, kto go używał. Za każdym razem przypominał sobie, że Lorelai w oczach jego bliskich była... sporą niedogodnością. Azazel sam nie wiedział, dlaczego zdecydował się wpakować w takie kłopoty. Zwykle się ich wystrzegał, a raczej wyciągał z nich wszystkich dookoła. Tym razem jednak zobaczył piękną kobietę w restauracji, która mu się spodobała. Bonusem tej znajomości było to, że Lorelai przyjaźniła się z osobą, którą od dłuższego czasu próbuje dorwać. I postanowił poświęcić jej coś, co jest iście bezcenne. Swój czas i zainteresowanie. Powoli zdawał sobie sprawę, jak dużym błędem się to okazało. Gdy obserwował każdy ruch Lorelai na kamach myślał o tym, że podoba mu się wszystko co robi. To jak chodzi, jak śpi, jak mówi. Nie przeszkadzała mu. Wielu ludzi nie pasuje do osobowości Azazela. Wiele ludzi go irytuje. Natomiast Lorelai Spencer wpasowała się. Łatwo było ją polubić. Obawiał się, że równie łatwo mógłby ją pokochać.

- Słucham? - odpowiedział delikatnie zaniepokojony. Wczorajsze zachowanie Lorelai nie wskazywało na to, że cokolwiek takiego mogło się wydarzyć.

Gabriel zawahał się.

- Kazała nam się zatrzymać, Christian odmówił. Na co ta idiotka, otworzyła drzwi w trakcie jazdy.

- Co było dalej?

Gabriel wziął głębszy oddech.

- Naprawdę? - zapytał zdzwiony. - Nie poskarżyła się? Gdy tylko zaparkowaliśmy pod jej domem, wsiadła w samochód i jak oparzona pojechała do ciebie. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

FIRST || BRACIA VERASCO: TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz