Rozdział 8 - Nie zbliżaj się do niego.

220 9 0
                                    

Powrót do domu wspominam dziwnie. A tak w naprawdę wcale go nie wspominam. Nie pamiętam w zasadzie ani sekundy z mojej drogi do domu. Prowadziłam samochód? Żegnałam się z Georgem i Amy? Chyba umówiłyśmy się na kawę w tygodniu. Chyba w środę.

Gdy tylko przekroczyłam próg mojego mieszkania, zatrzymałam się w miejscu jak wryta opierając się o drzwi. Nawet nie przymknęłam powiek, a widziałam przed oczami wspomnienie Azazela Verasco stojącego przede mną z tą stalową pewnością siebie. Górował nade mną nawet, gdy byłam w szpilkach. Na szczęście nie była to radykalna różnica. Moje oczy znajdowały się na przeciwko jego ust, co nie pozwalało oderwać mi wzroku od idealnych krzywizn jego szczęki oraz prostych zębów. Musiał mieć ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Przytłaczał charyzmą oraz rozmiarem. Jakkolwiek dwuznacznie to nie brzmi... ale niemiałabym nic przeciwko, aby również się o tym przekonać. Oprócz wzrostu, urody również nikt mu nie poskąpił. Zresztą jego bracia także ustali w dobrych kolejkach przy wyborze wyglądu. Trzeba byłoby być niewidomym, aby uznać ich za nieatrakcyjnych mężczyzn.                                                                                                                 Ale żaden z nich nie miał tego, co tak wyraźnie emanowało od Azazela. 

Świadomość wielkiej władzy. 

Lecz nie pojęciem władzy, którym mogą poszczycić się ludzie ze świata polityki czy wielkich pieniędzy. Mając do czynienia z Azazelem Verasco ma się wrażenie, jakby rozmawiało się z Panem tego świata. Jakby dzierżył w dłoniach władzę nieograniczoną. Zresztą ani na moment wrażenie się nie osłabia w ciągu dalszego kontaktu. Wywarty szacunek do jego osoby, nie opuszcza cię do samego końca. Nawet gdy wrócisz do własnego domu, znajdując się z dala od tego człowieka. Uczucie dominacji nie znika.                                                                                                      Jego hipnotyzujące zielone oczy zmusiłyby mnie do wszystkiego. Absolutnie tego spojrzenia nie porównywałabym do ciepłego wzroku kochanka. Te oczy w żadnym stopniu nie będące zwierciadłem duszy, tak bardzo mnie fascynowały. Były ciemnozielone, ale wciąż zimne jak zmarzlina. A na wspomnienie głębokiego, niskiego głosu wciąż przechodziły mnie dreszcze.

 Nigdy nie spotkałam takiego mężczyzny. Tak imponującego. 

Oderwałam się od drzwi i zaczęłam rozbierać się automatycznie z sukni. Równocześnie zastanawiając się, jakie ciało kryło się pod jego ciemnym garniturem. Wspomnienie jego zapachu uderzało we mnie, jakby stał za moimi placami. 

Ja pierdole, co ty mi zrobiłeś?

Dopiero, gdy lodowata woda pod prysznicem dotknęła mojego ciała, mogłam się skupić na czymkolwiek innym niż Azazel Verasco.

 
***

- No nie wiem, Lori - westchnęła zrezygnowana Emma. - O ta! Jak już to ta. Ta brązowa odpada. Przewróciłam oczami przewijając dalej stronę z modą damską. 

Black friday był tylko raz w roku, więc musimy się obkupić na kolejny bal maturzystów. Ta cholerna impreza jest co roku jak Met Gala. A ja niczym Lady Gaga, jeszcze nie pokazałam się w tym samym stroju drugi raz. Trzymam formę, jeszcze mi zależy. Dlatego, żeby nie zbankrutować kupuję sukienki w listopadzie. Na wiosnę ceny windują w kosmos.

- To ryzykowne kupować sukienkę tak szybko Emma - skomentowała nieproszona Marilyn upijając łyk kawy. - W twoim wieku, sama wiesz jak łatwo jest przytyć.

Emma pokręciła jedynie głową, nawet nie podnosząc wzroku na trenerkę Moonwalk.

- W naszym wieku Marilyn. Tobie na bank dupa urośnie do maja, więc nawet się nie nastawiaj na zakupy - odgryzła się.

FIRST || BRACIA VERASCO: TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz