Rozdział 13 - Można powiedzieć, że siedzę za niewinność.

141 8 2
                                    

Jak ja nie trawię Romea i Julii.

Gówniana książka, z gównianym przekazem. Dwójka nastolatków, którzy w ciągu pięciu dni zdążyli zakochać się w sobie i umrzeć. Iście realistyczna i aktualna opowieść. Może dlatego ignorowałam wszelkie szepty za moimi plecami podczas podlewania kwiatów. To znaczy podczas trwającego testu z owej lektury. Ale przysięgam, że gdyby nie ja te kwiatki do końca tygodnia by uschły. Właśnie to powiem, kiedy zjawi się tu jakaś niespodziewana kontrola ze strony dyrektora.

- Kończymy - stwierdziłam wciąż nie patrząc na moją grupę. Szepty się nasiliły. Wręcz zapanował harmider przy ostatnim spisywaniu od dziewczyn, które protestowały markotnie. Zaczęłam zbierać prace. I tak wszyscy dostaną z tego piątki, nie zamierzam robić z tego drugiego terminu. Romeo i Julia to jest ostateczność, którą pisze się raz w życiu.

- Uwaga - uczniowie uspokoili się w miarę możliwości - O oceny... się nie martwcie. Dziękuję za dzisiaj.

Młodzież wydała z siebie radosne odgłosy i szybko uciekła z klasy, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową. Opadłam na krzesło z westchnięciem i wbiłam wzrok w ścianę. Ten tydzień mnie wykończył. Po mojej głowie hulały nieprzyjemne myśli, które krążyły wokół mężczyzny o lodowatym spojrzeniu. Stosunkowo długo nie widziałam się z Azazelem, biorąc pod uwagę częstotliwość naszych spotkań w tym tygodniu. Dwa dni czystego, pozornego spokoju. Żadnych wiadomości, żadnego odzewu. Co powinno skutkować pozytywnym rezultatem dla mojego zdrowia psychicznego. No cóż... było wręcz przeciwnie. Zadręczałam się jeszcze bardziej. Wymyślałam nowe pytania i odpowiedzi na nie. Na przykład dlaczego Azazelowi zależy na spotkaniu ze mną, skoro obiecał nie poruszać tematu Mali. O co mu chodzi? Na pewno nie chodzi mu o mój zajebisty charakter. Nie uwierzę, że spodobałam się mu na tyle, żeby mnie śledził i instalował kamery w moim mieszkaniu. Znamy się niecały tydzień... pierdolony Szekspir.

To nie to. Była między nami... nie wiem chemia? Ciężko nazwać to uczucie. To tak jakby cały czas znajdować się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie i wszystko jest takie jakie powinno być. Między nami zdecydowanie jest napięcie seksualne. Ale nie ma tu uczuć, nie było czasu na to, aby były w nim uczucia. Jaki jest cel Azazela? Do czego ja mu jestem potrzebna?

Bo zdałam sobie sprawę, że mężczyzna pokroju Azazela nigdy nie zajmowałby sobie czasu mną, gdyby nie miał w tym wyraźnego celu.

Tak bardzo chciałam iść na jutrzejszą kolację z nim. Patrząc mu prosto w oczy zadać mu wszystkie pytania. Ale gdy tylko myślałam o sobocie moje ciało niekontrolowanie zaczynało się trząść. Paraliżowała mnie myśl o randce z... randce? Czy on uważa to za randkę? Czy w jego słowniku funkcjonuje w ogóle takie określenie? Błagam to jest facet, który rzuciłbym kamieniem i trafiłby w kobietę, którą mógłby mieć na zawołanie.

Gdy w mojej głowie trwała nieprzerwana pogoń myśli, do mojej sali wszedł William.

Wymusiłam uśmiech na twarzy.

- Cześć - powiedział i zlustrował mnie spojrzeniem. - Czekasz na uczniów? Jest przerwa na lunch. Jesteś świetną nauczycielką Lori, ale angielski nie jest dla nich ważniejszy niż burger z frytkami.

- Jestem tego świadoma - zaśmiałam się. - Tak się tylko zamyśliłam.

Pospiesznie zaczęłam zbierać rzeczy z biurka i podeszłam do mężczyzny, który w tym czasie oparł się o zamknięte drzwi.

- Szukałeś mnie? Potrzebujesz czegoś?

Spojrzał mi w oczy i otworzył usta, ale z nich nie wydobyło się to, co początkowo chciał powiedzieć. Zmienił zdanie i powiedział:

FIRST || BRACIA VERASCO: TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz