Epilog

215 15 13
                                    

Ta październikową noc będzie pamiętał do końca życia, to ta gdy głucha cisza odbijała się wielkim echem w ich głowach. Deszcz padał siarczyście, uderzając dużymi kroplami w okno ich pokoju. Dźwięk ukradkiem wpadał do środka, przez uchylone okno, które dawało im dużo świeżego powietrza. Mała, ozdobna lampka tuż przy łóżku oświetlała dwóch młodych mężczyzn, dając blask na ich twarze. To, że siebie widzieli nie sprawiło, że było lepiej, zdecydowanie nie.

Leżeli wtuleni w swoje ciała. Głowa Harrego ułożona swobodnie na piersi Louisa, dłonie splecione w wzajemnym uścisku. Uścisk był silny, wiedział, że cierpiał, że to nadchodzi, czuł to, oboje to czuli.

Niebieskooki dotykał delikatnie łysej głowy swojego chłopaka, subtelnie gładząc ją opuszkami palców, jakby wcale nic się nie zmieniło. Jakby nadal były tam piękne, kręcone i lśniące loki. Coraz nachylał się, by złożyć na jego ustach leciutki jak piórko pocałunek. Nagle uścisk dłoni zaczął się rozluźniać, a grymas pojawił się na wychudzonej twarzy chłopaka.

Mówią, że koniec przychodzi niespodziewanie. Nie dla nich, oni czuli to już parę godzin wcześniej.

- Kocham Cię, tak cholernie mocno. - wyszeptał mu do ucha błękitnooki, ucałowując jego drobną dłoń.

- Też kocham... - odpowiedział cicho, po czym sapnął, biorąc głębszy oddech. - ...też Cię kocham, Lou. - powiedział jeszcze ciszej, zaciskając ponownie z bólu dłoń na tej jego.

- Obiecuję... - powiedział nagle Louis. Harry delikatnie uniósł głowę i się uśmiechnął znikomo, wracając do poprzedniej pozycji. Minęło może parę krótkich minut, gdy oddech chłopaka się uspokoił, by za chwilę ucichnąć na zawsze. -... że będę Cię kochał wiecznie. - dodał.

Gdy dłoń Harrego powoli zsunęła się z tej niebieskookiego, a klatka chłopaka przestała się poruszać, Louis wydarł się wniebogłosy niemym krzykiem rozpaczy. Ostatni raz ucałował jego usta, głowę i dłonie, oddając mu hołd za cierpienie. Po czym delikatnie położył go na bok, mając wciąż nadzieję, że jednak się obudzi. To nie nastąpiło. Wstał ostrożnie z łóżka, jakby nie chciał go obudzić i chwycił telefon wybierając jeden numer.

- Gemma, to już. - powiedział ochryple.

Pragnęli żyć jak we śnie, pragnąć jedynie szczęścia i wiecznej miłości. Sen okazał się przykrą rzeczywistością, okropny horrorem, który robił nadzieję, a potem zostawił za sobą ból i tęsknotę.

Utrata boli, zwłaszcza własnego braciszka, który potrafił rozweselić każdy mój dzień. Harry był nie tylko moim bratem, ale także i moim przyjacielem. Nie pozwolę nikomu o nim zapomnieć, nigdy, stąd ta historia. Dużo przebytych rozmów z Louisem jak i z Harrym, pozwoliło mi w pełni odtworzyć ich życie. Było ono niesamowite, lecz zbyt krótkie i kruche. Zostawiam w słowach namiastkę ich szczęścia i ogromnego cierpienia.

Dziękuję, że ze mną byliście.
Gemma Styles

You're my favorite dream || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz