(polecam zapodać sobie na podkład do czytania - https://www.youtube.com/watch?v=KtlgYxa6BMU )
...........................................................................................................................................................
Syriusz Black
Przeżył: 36 lat, 7 miesięcy i 15 dni
Przyznano słów: 13 377
Mój drogi Luniaczku,
Gdybyś jeszcze nie zdążył zauważyć tego faktu, to informuję Cię, że...no cóż, nie żyję. Kto by pomyślał, że przyjdzie mi zginąć, wpadając za jakąś firankę? I to jeszcze z pomocą mojej najdroższej kuzynki. Brzmi jak jakiś marny żart, niegodny żadnego Huncwota. Przywykłem już do tego, że moje życie składa się z bardzo szerokiego pasma porażek, ale ta uderzyła mocno w moje wybujałe ego. Zaczynam zastanawiać się czy ta zasłona to nie jakaś forma zemsty od mojej najdroższej mamusi, której obraz zasłoniłem podobną szmatą. Myślę, że to bardziej niż prawdopodobne. Powiedziałbym nawet, że zapytam jej, gdy już dotrę na drugą stronę, ale szczerze wątpię, że dla takich jak ona jest miejsce w niebiańskich przestworzach. W sumie do niedawna wątpiłem też, że i dla mnie jest tam miejsce, ale skoro dane jest mi pisać te listy, to oznacza, że chociaż to w życiu mi się udało. Zawsze jakiś pozytyw w tej pokręconej sytuacji!
Ależ ten los z nas zakpił przyjacielu! Patrzę na te cyferki na swojej klepsydrze i nie wierzę, że w zaledwie tych trzydziestu sześciu latach mojego życia zmieściło się tak wiele złych wydarzeń. Najpierw rodzina, która nigdy mnie nie akceptowała, następnie dwanaście lat w Azkabanie, potem życie w ukryciu jak robal, a wszystko to z myślą, że cały świat ma mnie za zdrajcę, który wydał na pewną śmierć swojego najlepszego przyjaciela i jego żonę. Niby żyłem, a jakbym nie żył. Jedyne co miałem to wspomnienia naszej młodości, czas spędzony z Wami w Hogwarcie i lato w domu Potterów. Swoją drogą, chyba jeszcze Ci o tym nie wspomniałem, że właśnie znów tutaj jestem. Siedzę przy dużym stole w jadalni, gdzie mama Jamesa powiedziała mi, że jest dumna ze mnie tak samo jak ze swojego syna. To był pierwszy raz w moim życiu, gdy ktoś był ze mnie dumny. Gdy siedziałem w celi, odtwarzałem to wspomnienie w swojej głowie tak często, że byłbym w stanie odegrać je w formie spektaklu, będąc obiema postaciami na raz. Myślę, że do twarzy byłoby mi we wdzianku Euphemii. Ciekawe czy obraziłaby się, gdyby zaczął teraz myszkować w jej szafie? W perspektywie tego, że zapewne niewiele czasu dzieli mnie od ponownego spotkania z nią, może nie będę ryzykował. Już chyba wystarczy, że zapuściłem sobie płytę na starym gramofonie Fleamonta, którego nikomu nie wolno było dotykać. Tej okazji nie mogłem przepuścić, więc mam nadzieję, że zrozumie i nie będzie mi tego wypominał przez resztę wieczności.
Niezwykle dziwnie czuję się pisząc ten list, Remusie. Zwykle są one przepełnione żalem, poczuciem niesprawiedliwości czy złości na to co się wydarzyło. Ja tego nie czuję, bo od dawna miałem wrażenie, że umarłem. Tak, wiem - wielokrotnie dyskutowaliśmy o tym, gdy mnie odwiedzałeś, ale taka jest brutalna prawda. Moje życie skończyło się tego samego dnia co Potterów, a dzisiaj trafiłem do miejsca w którym powinienem był być już od lat.Nigdy nie uwolniłem się ze wspomnienia tego dnia. Zamykając oczy widziałem jego ciało, bezwładnie leżące na podłodze w salonie, gdzie przecież jeszcze nie tak dawno śmialiśmy się, gdy Harry podłapał jak zarzucać głową by mieć taką fryzurę jak James i w kółko to robił, ciesząc się jak kosmyki włosów spadały mu na twarz. A teraz Rogaś leżał tam bez znaku życia i bez tej przeklętej różdżki pod ręką. Byłem jednocześnie załamany i wściekły na niego za to, że nie żyję i że nie miał przy sobie tej pieprzonej różdżki, choć tyle razy mu o niej przypominałem. Nie wiem jak długo przy nim siedziałem, ale na górze usłyszałem Harry'ego. I obudziła się we mnie maleńka iskierka nadziei, że może jednak Ruda i on ocaleli. Zapłakany Harry kurczowo trzymający się szczebelków łóżeczka przed którym leżała Lily. Martwa, z pustym spojrzeniem wbitym w sufit. Czy po tym cokolwiek jeszcze mogło mieć sens? Wtedy prawdziwie umarłem. To był ból, którego nie dało się opisać, a wszystko co było po tym było już tylko jak lekkie zadrapania.
CZYTASZ
Listy od nieobecnych
FanfictionA gdyby tak, każdy po swojej śmierci dostał szansę napisania listów do najważniejszych dla siebie osób? Haczyk jest tylko jeden - ilość słów w nich zawarta wynosi dokładnie tyle, ile tygodni trwało życie danej osoby. Listy na razie będą z Uniwersum...