James Potter
Przeżył: 21 lat, 7 miesięcy i 4 dni
Przyznano słów: 1 127
Glizdogonie,
Mam nadzieję, że dane mi będzie tam z góry widzieć Twoją minę, gdy otworzysz ten list i zobaczysz, że to ja jestem jego nadawcą. Jestem sobie w stanie wyobrazić jak Twoje maleńkie oczy nagle staną się nienaturalnie duże, a na twarzy pojawi się wyraz przerażenia, ale to chyba dla Ciebie nic nowego, bo przecież on bardzo często tam gościł. Ciekawe czy gdy skazywałeś moją rodzinę na pewną śmierć to też tak wyglądałeś? Czy też wtedy na Twojej twarzy malował się strach, a może jednak wydanie wyroku na swojego najlepszego przyjaciela, jego żonę i maleńkiego synka, którego zaledwie kilkanaście dni wcześniej trzymałeś na rękach, przyszło Ci bez mrugnięcia okiem?
Nie bez powodu mówi się, że szczury to niezwykle inteligentne stworzenia. Uknułeś tak perfekcyjną intrygę, na którą żaden z nas nie byłby pewnie w stanie wpaść i żaden nie wpadł, bo nawet przez chwilę nie przemknęło mi przez myśl, że tym kimś kto wynosi informację dla Voldemrta jesteś Ty, przyjacielu. Wraz z nami dołączyłeś do szeregów Zakonu i przez cały czas patrzyłeś na śmierć kolejnych jego członków, wiedząc, że sam się do nich przyczyniłeś. To potwierdzenie do tego, że szczury oprócz bycia inteligentnymi są też bardzo parszywymi stworzeniami. Marlena McKinnon, Dorcas Meadowes, Benio Fenwick... – za chwilę pewnie ich spotkam, a w mojej głowie będzie się wtedy tłuc jedna myśl, a mianowicie pytanie (kolejne w tym liście, ale to chyba nic dziwnego, bo po tym co zrobiłeś w mojej głowie kłębi się ich niezwykle dużo) czy wszyscy znaleźliśmy się po drugiej stronie przez Ciebie, Glizdku? Jak wielu osób życie poświęciłeś, by ocalić swoje? I czy Ci nie wstyd? Naprawdę uważasz, że Twoja marna egzystencja była tego warta? Cały ten czas był w naszych szeregach szpieg...nie wiem jak w ogóle mogło przemknąć mi przez myśl, że to Remus. Wilk nigdy nie opuszcza swojego stada, co innego szczur...
Byłeś u nas zaledwie kilkanaście dni wcześniej. Bawiłeś się z Harry'm i choć od pewnego czasu byłeś bardziej przygaszony, to przecież trwała wojna, nikogo to nie dziwiło. Rozmawiałeś z Lilii, popijając herbatę i zajadając się jej popisowym ciastem, a ona cały czas starała się Cię wspierać i podnosić na duchu. Cała Lily, zawsze gotowa nieść pomoc swoim PRZYJACIOŁOM. Wtedy, gdy wyszedłeś, cały wieczór zastanawiała się czy może Ci jakoś pomóc...Gdyby wtedy wiedziała, jak bardzo naiwna była...Ja tak samo cieszyłem się z Twojej wizyty. Znałeś mnie, a przynajmniej tak myślałem, więc miałem nadzieję, że zrozumiesz jak bardzo tłamsi mnie siedzenie w ukryciu, gdy inni nadstawiali karku. Narzekałem i jednocześnie wypytywałem Cię o Twoje misję, by choć przez chwilę poczuć tę siłę i adrenalinę, ale Ty nie chciałeś mówić, bo przecież jak powiedzieć ludziom, którzy uważają Cię za członka swojej rodziny, że to oni są jego kolejną misją, prawda? Wtedy już wiedziałeś, że prawdopodobnie widzisz nas po raz ostatni? Gdybyś tylko powiedział choć jedno słowo...Jeśli faktycznie się bałeś, jeśli to lęk przed śmiercią popchnął Cię do przejścia na złą stronę to dlaczego nie przyszedłeś z tym do nas? Przecież wiesz, że zrobilibyśmy wszystko, żeby Ci pomóc, bo przecież to sobie obiecywaliśmy Glizdogonie – my, Huncwoci dla których braterstwo miało być największą siłą, zawsze gotowi zrobić dla siebie wszystko, nawet oddać życie. A Ty Peter, za co oddałeś moje życie? Za co życie mojej żony? I za co chciałeś oddać życie mojego syna? No właśnie, jak szybko Twoje ideały się zmieniły...
Jedna rzecz cały czas nie daję mi spokoju. Czy przez te wszystkie lata, gdy się przyjaźniliśmy i spędzaliśmy razem czas to już wiedziałeś? Czy za każdym razem gdy śmiałeś się ze mną, gdy ze mną rozmawiałeś i gdy po pijaku śpiewałeś piosenki, uwieszony na moim ramieniu, czy już wtedy myślałeś o tym, żeby mnie zabić? Nie jestem w stanie znaleźć innego wytłumaczenia na to, że po tylu latach spędzonych razem, tysiącach rozmów przeprowadzonych o przyjaźni i braterstwie, gwarancji, że to przyjaźń na całe życie i o jeden dzień dłużej, nagle zmieniłeś zdanie i postanowiłeś zostać zdrajcą. Kim więc dla Ciebie byliśmy, Peter?
Przez te wszystkie lata nigdy nie zastanawiałem się jak to się stało, że się zaprzyjaźniliśmy, ale zawsze widziałem, że nas podziwiasz – mnie i Syriusza. Czułem to i muszę szczerze przyznać, że w jakimś stopniu łechtało to moje ego, ale zawsze w ten pozytywny sposób – myślałem, że jestem dla Ciebie inspiracją do bycia coraz lepszym, ale patrząc na to z perspektywy czasu widzę, że może stałem się w ten sposób Twoim przekleństwem, tym w którego cieniu musiałeś siedzieć. Ten grubszy chłopak, który wszędzie za wami chodzi? – tak odpowiedziała mi kiedyś madame Rosmerta, gdy spytałem czy Cię widziała, ale wtedy nie dotarło do mnie, że tak właśnie postrzegają Cię inni, że tak się możesz przy nas czuć: gorszy, słabszy czy brzydszy, nigdy nie przemknęło mi to nawet przez myśl, dlatego też wtedy oburzyłem się i wiesz co jej odpowiedziałem? Skąd masz wiedzieć, przecież zamiast rozmowy o tym co Cię boli, wybrałeś zdradę, ale mimo wszystko powiem Ci – odpowiedziałem jej, że nie, nie ten gruby chłopak, a mój przyjaciel i nie chodzi wszędzie za nami, a Z NAMI, bo jest jednym z nas. Czy gdybyś to wiedział, cokolwiek by to zmieniło?
Jestem na siebie wściekły, że mimo krzywdy jaką mi wyrządziłeś ja wciąż szukam winy w sobie. Zastanawiam się Glizdogonie, czy byłem złym przyjacielem?
Nie napisałem jak bardzo mnie zawiodłeś, bo tego nie da się ująć słowami. Moje życie nie było dla mnie, aż tak cenne, ale moja rodzina – doskonale wiesz jak lojalny i oddany jestem ważnym dla mnie ludziom, a Ty uderzyłeś w tych najważniejszych. Tego nigdy nie będę w stanie Ci wybaczyć, choć pewnie wydając mnie swojemu Panu, zdawałeś sobie z tego sprawę. Mój syn cudem uniknął śmierci na którą go spisałeś, zostając sierotą mając zaledwie półtorej roku. To już chyba wystarczająco dużo jak na takiego malucha, prawda? Jeśli jeszcze kiedykolwiek przejdzie Ci przez myśl by w jakikolwiek sposób zaczaić się na jego życie, wtedy gwarantuję Ci, że nawet sam Voldemort nie będzie w stanie Cię ocalić. Mam to szczęście, że wciąż na tym świecie pozostało wielu wspaniałych ludzi, gotowych oddać życie za mnie i mojego syna, a drugi raz nie będę miał już szansy prosić ich o litość dla Ciebie. Zapamiętaj to sobie, Glizdogonie, bo panowie Lupin, Łapa i Rogacz nigdy nie łamią swoich obietnic.
Powinienem zakończyć ten list zwrotem ,,koniec psot" jak zrobiłem to z pozostałymi dwoma, ale tym co zrobiłeś, podjąłeś decyzję, że nie chcesz już dłużej być jednym z nas. Jedyne co mogę tutaj napisać to to, że próbowałem Cię zrozumieć, chciałem znaleźć jakikolwiek powód, którym mógłbym, aż tak Cię zranić byś zrobił coś tak okropnego, ale nic takiego nie znalazłem. Nasze życiowe priorytety bardzo się rozminęły Glizdogonie, żałuję tylko, że za osiągnięcie Twoich zapłaciła moja rodzina.
James ,,Rogacz" Potter, ten którego zwałeś kiedyś przyjacielem.
I jeden z wielu, których poświęciłeś dla ratowania swojego marnego życia.
CZYTASZ
Listy od nieobecnych
FanfictionA gdyby tak, każdy po swojej śmierci dostał szansę napisania listów do najważniejszych dla siebie osób? Haczyk jest tylko jeden - ilość słów w nich zawarta wynosi dokładnie tyle, ile tygodni trwało życie danej osoby. Listy na razie będą z Uniwersum...