40

11.5K 843 36
                                    

Nic nie robił, nie odzywał się, nie szedł  w moją stronę, stał tam i głupio się uśmiechał. Czy byłam przerażona? Bardzo. Nie potrafiłam się ruszyć chociaż powinnam spieprzać gdzie pieprz rośnie. Wpatrujemy się w siebie, ja z przerażeniem, a on z satysfakcją. W pewnym momencie obrócił się i sobie poszedł. O co tu chodzi? Nie powinien mnie teraz uderzyć, zwyzywać i oskarżać, że to przeze mnie trafił do więzienia? Wyrzucam niedopałek papierosa i szybko wbiegam do środka. Zatrzaskuję drzwi i zjeżdżam po metalowej powłoce na ziemię. Jestem cała roztrzęsiona. On się ze mną bawi do cholery! Cieszy go to, że się go boję. Pierdolony psychopata! Powinni go zamknąć w psychiatryku, a nie jeszcze z więzienia wypuszczać! Czuję w ustach słoną ciecz, nie wiem nawet kiedy zaczęłam płakać. Wplatam palce we włosy i zaczynam się bujać do przodu i do tyłu. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył na pewno uznałby mnie za niezrównoważoną psychicznie.

W takim też stanie znalazłam mnie Ally i znowu miałam szczęście, że miałam zmianę z nią, a nie z Sarah.

- O matko Susanne, co się stało? - ukucnęła przede mną.

- On tu był - szlocham.

Wiem, że Ally nie ma pojęcia kim jest owy "on", ale jak miałam wytłumaczyć moje zachowanie?

- Kto? - dopytuje, ale nie odpowiadam.

- Daj mi swój telefon i powiedz do kogo mam zadzwonić. - Drżącymi rękami wyciągam z kieszeni urządzenie i podaję dziewczynie. Nadal szlocham, nie mogę się opanować chodź w kółko powtarzam sobie żebym się uspokoiła. Nie wiem dlaczego zareagowałam tak gwałtownie.

- Do kogo mam zadzwonić? - dopytuje, ale ja przecież nie wiem.

Rodzice się mną nawet nie przejmą, nie chcę martwić też Jade, a Lucy i Nick o niczym nie wiedzą, więc będą się dopytywać, co się stało.

- Z-zayn. - wyjąkuje.

Blondynka szuka w książce telefonicznej numeru Zayna, kiedy go znajduje przykłada telefon do ucha.

- Szlag, nie odbiera. - klnie po czym ponownie wybiera numer. Po czterech nie udanych próbach prosi o  numer kogoś innego. Przez ten czas, gdy ja próbowałam wymyślić inną możliwość mój telefon zaczyna dzwonić.

-Halo? Zayn? Tu koleżanka Sue, słuchaj musisz po nią przyjechać... Nie wiem co się stało, jest cała roztrzęsiona, powiedziała tylko "On tu był". - Chyba się rozłączył, ponieważ Ally odkłada komórkę.

- Zaraz tu będzie.

Zanim Zayn dociera na miejsce już trochę się uspokajam. Siedzę w samym miejscu wpatrując się w jeden punkt, a przed moimi oczami pojawiają się tamte wydarzenia. Niektórzy by powiedzieli żebym się nie przejmowała, że wszystko już minęło, ale to siedzi w psychice człowieka do końca. Oczywiście może być lepiej, można wieść normalne życie, ale nigdy się tego nie zapomina. Nawet jeśli nie myśli się o tym w dzień, to w nocy powraca ze zdwojoną siłą w postaci koszmarów.

- Sue, co się stało? - Zayn dosłownie wbiega na zaplecze.

Ally już tutaj nie ma, ponieważ musiała iść obsłużyć klientów.

- A-Adam tu był i-i - Próbuje sklecić jedno sensowne zdanie, ale mi nie wychodzi.

- Zrobił Ci coś?

- N-nie

- Jedziemy do domu, jak się uspokoisz to wszystko mi opowiesz. Dasz radę iść? - kiwam głową i z jego pomocą wstaję z podłogi. Zakładam parkę po czym zarzucam na głowę kaptur, aby uniknąć ciekawskich spojrzeń. Zayn zabiera moją torbę.

- Zabieram ją do domu i tak nic by Ci nie pomogła, jest w szoku.

- Okej i tak miała za pól godziny kończyć zmianę.

Zayn chwyta mnie za rękę po czym wychodzimy z kawiarni na chłodne powietrze, które owiewa moje mokre policzki. Gdy jesteśmy w samochodzie nikt się nie odzywa. Atmosfera nadal jest lekko napięta przez sytuację z dzisiejszej nocy i poranka. Kiedy znajdujemy się w mieszkaniu chłopak prowadzi mnie do sypialni na górę. Siadam na łóżku i wpatruję się w okno. Do mojej głowy przychodzi myśl, że Adam niedługo mnie dopadnie, znowu zgwałci i zamorduje, ale wolę chyba śmierć niż życie z tym, na pewno wtedy musieliby mnie zamknąć w wariatkowie, a wtedy na pewno zostałabym sama, bo kto chce się zadawać z wariatką. Po mojej twarzy znów spływają łzy. Zayn, który siedzi obok przyciąga mnie na swoje kolana, nie protestuję tylko oplatam nogami jego talię, a głowę opieram na ramieniu. Przypomina mi się sytuacja kiedy o wszystkim mu powiedziałam, wtedy było podobnie.

- Nie płacz już, nic Ci się nie stanie. - Gładzi mnie uspokajająco po plecach.

- Jestem tu, nie może zrobić Ci krzywdy. - Jego głos bardziej przypomina szept.

- Kocham Cię - słowa jakby same wypływają w z moich ust.

Ciało Zayna sztywnieje, a ja próbuję powstrzymać łzy, ponieważ spodziewam się jak zwykle najgorszego.

•••••••••••••••••••••••••••

Ughhhh jutro mam egzaminy gimnazjalne... Nieeeeee

Nie chce mi się uczyć, nienawidzę się uczyć

Sinner ▼ z.m ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz