𝐑𝐀𝐍 𝐍𝐈𝐄𝐍𝐀𝐖𝐈𝐃𝐙𝐈Ł 𝐇𝐎𝐒𝐇𝐈𝐊𝐎*.W jego fiołkowych oczach wydawała się okropnie próżna i pusta, nawet bardziej od rozwalonej głowy jakiegoś przypadkowego typa, której zawartość właśnie opróżnił na najbliższy chodnik, ulokowany w ślepej uliczce. Mógł się pokusić o żartobliwe umieszczenie krwawej miazgi w kuble na śmieci, jednak tamtego dnia stanowczo nie był w humorze. Zwłaszcza na recykling, nosząc w sobie raczej dorodną potrzebę apokalipsy. Kto wie, może gdyby faktycznie był, nawet posegregował by je do odpowiedniego pojemnika?
Właśnie taka była Hoshiko - próżna i pusta.
Głupia, próżna, pusta i zakochana w sobie na zabój dziewczyna, dla której jego serce stawało się wrogiem własnego ciała. Krew wyrzekała posłuszeństwa, szumiąc w uszach, gdyż jego równie głupie jak i ona serce za każdym razem postanawiało przyspieszać swój bieg na jej widok. Wyrywało się z kościstej klatki piersiowej, niczym skazany na stracenie więzień z celi śmierci.
Ran nie mógł kochać Hoshiko.
To jakby absurdalnie stwierdzić, że słońce było jasne, gorące i budziło przyrodę do życia, a zima mroźna i niezbyt sprzyjająca organizmom. Jednak niezbędna do istnienia nieprzerwanego kręgu życia i owiana jakąś swoistą, fascynującą tajemnicą, drzemiącą już w odmiennym kształcie każdego z płatków białego, puchowego śniegu. Puszystych zasp, które jak nic innego, doskonale skrywały pod sobą sekrety zmarzniętej ziemi. Przynajmniej do wiosny.
Żadne z tych stwierdzeń nie miało sensu, prawda?
Tylko, że Ran kochał Hoshiko.
A nic podczas trwania jego egzystencji nie wpłynęło na niego w tak wielkim stopniu, jak śmierć umiłowanej dziewczyny. Po niej coś w nim zamarło, czekając na ponowne wskrzeszenie. Więc od tamtych czasów nie próżnował w poszukiwaniach. Nawet pomimo kresu lat dziecięcych, a nawet - nastoletnich. Nawet mimo tylu pomyłek i zawodów. Ran nadal szukał swojej ukochanej wśród żywych, podczas gdy jej ciało już dawno spoczywało dokładnie sześć stóp pod ziemią i grubą, marmurową płytą na pobliskim cmentarzu.
Czy po takim szmacie czasu w ogóle coś istotniejszego się z niego zachowało? Wątpił, że po tylu latach byłoby jeszcze dane ujrzeć te fascynujące (kolor)tęczówki i błyszczące (kolor) kosmyki. Pozostawał zaledwie zbiór pięknych, jasnych kości.
Gdzie w tym wszystkim znajdowała się (Imię) (Nazwisko)?
W tamtych czasach, gdy żyła jeszcze jego pierwsza ukochana, zapewne była ledwie dostrzegalnym, szarym człowiekiem. Nic nieznaczącą kropką na niebie.
Co prawda, Hoshiko nauczyła Rana miłości do ciał niebieskich, natomiast to (Imię) była jednym z nich. I w przeciwieństwie do tej pierwszej, nie okazała się spadającą gwiazdą, ostatecznie tracąc swój blask. Tworzyła przed nim rozmaite gwiazdozbiory, które potrafił jedynie obserwować w ciszy, niepodobnym do siebie onieśmieleniu.
Ran nigdy więcej nie chciał już nosić życzenia śmierci na ustach patrząc, jak upadała z niebios. Jak wiele wyrzeczeń był w stanie się podjąć, aby osiągnąć ów specyficzny cel? Na jak wiele faktów niesłychanie oślepnąć?
* Z jap. „dziecko gwiazd".
CZYTASZ
𝐎𝐒𝐓𝐀𝐓𝐍𝐈𝐀 𝐍𝐎𝐂 𝐏𝐎𝐃 𝐆𝐖𝐈𝐀𝐙𝐃𝐀𝐌𝐈 → r. haitani
Fanfiction─ 𓆣⋆。༄˚ 𝐓𝐎𝐊𝐘𝐎 𝐑𝐄𝐕𝐄𝐍𝐆𝐄𝐑𝐒 星 a fixed luminous point in the night sky which is a large, remote incandescent body like the sun, infinity symbol; ❝ ─ mam nadzieję, że dobrze zapamiętasz chwile, w których chciałem być tylko twój. mógłb...