─ 𓆣⋆。༄˚ 𝐓𝐎𝐊𝐘𝐎 𝐑𝐄𝐕𝐄𝐍𝐆𝐄𝐑𝐒
星 a fixed luminous point in the night sky which is a large, remote incandescent body like the sun, infinity symbol;
❝ ─ mam nadzieję, że dobrze zapamiętasz chwile, w których chciałem być tylko twój. mógłb...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
[Optional| 𝐏𝐥𝐚𝐲𝐢𝐧𝐠: 𝐓𝐚𝐲𝐥𝐨𝐫 𝐒𝐰𝐢𝐟𝐭 - 𝐒𝐨 𝐈𝐭 𝐆𝐨𝐞𝐬...]
𝐁𝐘Ł 𝐓𝐎 𝐉𝐄𝐃𝐄𝐍 z tych dni, kiedy w każdej chwili mógł spaść nagle śnieg i powietrze wydawało się wręcz namacalnie naładowane elektrycznością. Niemal dało się to usłyszeć. Ten dochodzący z każdej strony, każdego kąta szum. Miarowe skwierczenie.
To był ten moment w roku, podczas którego najmocniej tęskni się za płatkami śniegu. Kiedy dobija cię świadomość, iż mogą nadejść lada chwilę, brocząc swoistością bieli oraz nieregularności bure, miastowe chodniki. Spowić złamaną czerń jezdni. Osiąść na naturalnym drewnie, zarówno jak i sztucznym plastiku. Śnieg był bowiem wszechogarniający. Nie znoszący wyjątków niczym rodzic, traktujący po równo każde ze swoich kapryśnych dzieci. Sprawiedliwy.
(Imię) zatrzymała się w miejscu, zawieszając głęboko zaintrygowane spojrzenie na plastikowej, białej torbie, którą w różne strony miotały coraz to nowsze porywy mocnego wiatru. Przedmiot wirował w akompaniamencie brązowych, należących jeszcze do tegorocznej, wyjątkowo ciepłej jesieni liści, wydając z siebie niebanalną, plastikową symfonię. Tańczył tuż przed dziewczyną, niby to zachęcając do tego samego. Jak małe dziecko uparcie ciągnące ją z rękaw koszuli do dołączenia do zabawy w piaskownicy. Poświęcenia mu chociażby piętnastu minut swojego cennego czasu w napiętym grafiku.
Gdyż na definicję prawdziwego piękna składały się te wszystkie drobne szczegóły, podczas których czas ulegał niespodziewanemu zatrzymaniu. W rzeczywistości bezustannie płynął, jednak dla tej osoby tu i teraz, specjalnie spowolnił. Zdawał się kontrastowo łaskawy w swej wiecznej nie łaskawości. Wydawał się snuć marzenia o wybuchu, eksplozji, która nie pozostawiłaby po sobie nic, prócz ów człowieczka i obiektu, tak zdumiewająco pochłaniającego totalitaryzm jego pustej atencji.
Tokio o tamtej porze roku prezentowało się kropka w kropkę tak samo, jak i każde inne miasto na świecie. Może i pod wieczór świeciło rażącymi, kolorowymi, neonowymi szyldami, w jakimś stopniu przyciągając głodne ludzkie tłumy, zawsze spragnione wszelkiej maści atrakcji, lecz wprawdzie były to ledwie cienkie pozory. Tuż po zmroku mogło tętnić życiem, nie przypominając żadnego innego miasta, aczkolwiek świt i tutaj przynosił realizm. Jakby czar pryskał po północy. Zabawne, czyż nie?