𝟎𝟏𝟐. dzień, w którym gwiazdy się spotkały.

200 28 35
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𝐎𝐁𝐄𝐂𝐍𝐎ŚĆ (𝐈𝐌𝐈Ę) 𝐖 budce telefonicznej początkowo nie wzbudzała w nim jakiegoś większego poruszenia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



𝐎𝐁𝐄𝐂𝐍𝐎ŚĆ (𝐈𝐌𝐈Ę) 𝐖 budce telefonicznej początkowo nie wzbudzała w nim jakiegoś większego poruszenia. Zauważył, że wykonywała z niej telefony całkiem regularnie. Nie wydawało się to podejrzane. Przynajmniej początkowo, na pierwszy rzut oka.

Natomiast w tamtej chwili ta niewielka zależność zaczęła nabierać zupełnie innego, negatywnego znaczenia. Fioletowooki był więcej niż pewny, że dziewczyna posiadała swój własny, przenośny telefon. Po co więc miałaby kontaktować się z kimś z tego publicznego?

Ran zakładał możliwość, że może się kogoś bała. Może była zastraszana lub rozmawiała z rodziną, z którą miała nieciekawe stosunki. Tak bardzo chciał w to wierzyć, iż niemal zamienił prosty pomysł na ogólnie przyjmowaną pewność. Jednak wówczas w jego uszach jako przestroga na nowo zaczynały dzwonić ostrzegawcze słowa Rindo.

Jedyny warunek, przez który po nagłym wybiegnięciu (kolor)okiej z budki i nie odłożenia na miejsca słuchawki, tym samym nie zakańczając w dalszym ciągu trwającego połączenia, mężczyzna zdecydował się na konfrontację z nieprzyjemnym rozmówcą. Gdy unosił telefon do ucha, odczuwał niespotykaną, nagłą falę nadciągającej i okrywającej jego umysł beznamiętności. Jego twarz nie wyrażała absolutnie niczego.

— Halo? (Imię)? To ty, prawda? — brwi fioletowowłosego uniosły się tak szybko, jak dotarły do niego pierwsze słowa wypowiedziane okropnie płaczliwym tonem przez jakiegoś mężczyznę mocną angielszczyzną. Jeszcze przez moment dźwięczał mu w uszach zasłyszane imię. (Imię). Po co miałby się kryć za pseudonimami? Haitani z trudem i narastającym, rozgrywającym bólem w klatce piersiowej przysłuchiwał się niewyraźnej bełkotaninie. — Skarbie, proszę... błagam cię, nie rób mi tego. Przecież było nam ze sobą tak dobrze. Nie  marnujmy tego. Wszystko przecież było w porządku, zanim podjęłaś się tej cholernej misji poza krajem. Coś się wydarzyło, prawda? Czy ten chory pojeb coś ci zrobił? Czy Haitani Ran-

— Kto mówi? — Ran przerwał mu momentalnie w odpowiednim języku, słysząc z jego obrzydliwych ust swoje mienie. Ogarnięty całkowitą apatią czuł, jak jego umysł począł działać tysiące razy szybciej. Pędził gdzieś daleko przed siebie w niebotycznym tempie, nie zważając na obrane zawrotne tempo, za którym fizyczna powłoka zwyczajnie nie nadążała. Była taka żałosna, nadal żyjąc uczuciami i dobrymi chwilami. Topiąc się w nich z własnej woli, podczas kiedy umysł tkwił już na brzegu, zaciągając się łapczywie orzeźwiającym tlenem, niczym najprawdziwszym narkotykiem, tak potrzebnym do prowadzenia dalszego żywotu.

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝐎𝐒𝐓𝐀𝐓𝐍𝐈𝐀 𝐍𝐎𝐂 𝐏𝐎𝐃 𝐆𝐖𝐈𝐀𝐙𝐃𝐀𝐌𝐈 → r. haitani 🎉
𝐎𝐒𝐓𝐀𝐓𝐍𝐈𝐀 𝐍𝐎𝐂 𝐏𝐎𝐃 𝐆𝐖𝐈𝐀𝐙𝐃𝐀𝐌𝐈 → r. haitaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz