Rozdział XI|ZAKOŃCZENIE NEUTRALNE

229 13 4
                                    

Wybrałam numer na naszym telefonie domowym i czekałam, aż Scott ode mnie odbierze. Po dwóch sygnałach usłyszałam głos w słuchawce. Wciąż było jeszcze parę minut przed północą, więc mieliśmy trochę czasu na spokojną rozmowę.

- Hej. - Powiedział mężczyzna spokojnym głosem. - Dotarłaś bezpiecznie do domu?

- Tak. - Odparłam zmartwiona. W tej chwili przez moją głowę przelatywało wiele złych myśli. Z nerwów, które mi towarzyszyły zaczęła boleć mnie głowa, ale w tym momencie nie potrafiłam myśleć o sobie. Myślałam tylko o tym, aby on wyszedł z tego cały i zdrowy.

- [T/I], naprawdę będzie dobrze. Proszę cię, nie martw się już i spróbuj uspokoić myśli. - Chłopak głęboko westchnął do słuchawki. - Nie wiem czy dam radę odciągnąć cię chociaż na chwilę od myślenia o najgorszych scenariuszach...

- W porządku, obok mnie jest Alice.

- Uh, cześć! - Dziewczyna krzyknęła do słuchawki.

- Cześć. - Odparł Scott delikatnie śmiejąc się pod nosem. Nagle przez słuchawkę usłyszałam odgłos elektrycznego zegarka, który właśnie wybił godzinę dwunastą.
Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam się modlić o to, aby ta noc była spokojniejsza, niż wszystkie poprzednie. Ale tak się nie stało. Usłyszałam śmiech, który znałam już bardzo dobrze. Był to odgłos, który wydawał Freddy. Ale dlaczego to się dzieje tak wcześnie? Dopiero co wybiła godzina dwunasta, a Freddy już zaczął się poruszać po budynku i to w zastraszająco szybkim tempie...
Wciąż tylko słyszałam jak Scott przerażony wydawał z siebie krzyki lub ciężko oddychał do słuchawki. Zaczęłam denerwować się coraz bardziej, podczas gdy Alice trzymała mnie za rękę i próbowała mnie uspokoić tak, jak tylko potrafiła. Nie mogłam go zostawić tak samego. Zakryłam słuchawkę i odwróciłam się w stronę Alice.

- Muszę tam pojechać. - Odparłam stanowczo. - Muszę mu pomóc, bo inaczej coś mu się stanie. Chociaż na chwilę odwrócić uwagę tych animatroników od pomieszczenia, w którym jest Scott.

- Mam Ci pozwolić na ryzykowanie własnego życia dla jakiegoś chłopaka? - Odparła rozwścieczona Alice. - Nie ma takiej opcji. Siedzisz tutaj. - Powiedziała pokazując palcem na miejsce, na którym w tej chwili siedziałam, po czym skierowała wzrok na podłogę i kontynuowała ze smutkiem. - Nie masz pojęcia jak wiele dla mnie znaczysz, nie pozwolę Ci od tak po prostu odejść.

- Alice... - Złapałam dziewczynę za rękę, po czym ta mocno mnie objęła. - Wiesz, że nigdy od ciebie nie odejdę.

- Hah. Tak, wiem. - Odparła ocierając łzy. - Gdybyś umarła, to bym cię zabiła.

- Pff, to nie ma sensu! - Odparłam śmiejąc się ze łzami w oczach. Zaczęłam gładzić dziewczynę po plecach. - Naprawdę muszę mu pomóc.

- Okej, puszczę cię. Ale muszę pojechać tam z tobą. Nie spuszczę cię z oka ani na sekundę.

- Dobrze. - Odpowiedziałam z uśmiechem. Podniosłam słuchawkę i zwróciłam się do chłopaka, który dalej walczył z tym, co znajdowało się w budynku. - Scott, za 15 minut będziemy w Pizzerii. Proszę wytrzymaj do tego czasu.

- Co? Nie, nie przyjeżdżajcie! To za duże ryzyko! - Krzyczał chłopak równocześnie zamykając drzwi od pokoju, w które zaczął uderzać animatronik. - Halo? [T/I], jesteś tam? Alice? Ktokolwiek?

Wyszłyśmy z mieszkania i pojechałyśmy najszybciej jak tylko się dało. Przejeżdżałyśmy na czerwonym świetle, nie patrząc na ulicę. Na nasze szczęście o tej godzinie nie ma patroli policji, a przechodnie są rzadko spotykani.
W mgnieniu oka byłyśmy na miejscu. Wybiegłyśmy z samochodu, wyciągnęłam klucze od pizzerii z kieszeni mojej kurtki i otworzyłam drzwi. Weszłyśmy do środka, a jedyną rzeczą jaką słyszałyśmy było głośne uderzanie animatronika o metalowe drzwi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 09, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Usłysz mój głos | Phone guy x Reader [ODWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz