Rozdział V

685 48 36
                                    

    Kreatura ponownie dobijała się do naszych drzwi przez parę minut. Po niej doszły następne animatroniki, które z każdą minutą stawały się bardziej agresywne wobec nas. Myślałam, że chłopak będzie lepiej wiedział co powinniśmy zrobić ale po chwili zauważyłam, że biedak sam zaczął się we wszystkim gubić. Gdyby nie ja to najprawdopodobniej już zginęlibyśmy z rąk tych potworów.

- Uważaj! - Krzyknęłam i zamknęłam drzwi znajdujące się za chłopakiem. W ten zauważyłam, że niemal stykamy się twarzami stojąc w ten sposób. - Przepraszam... - Powiedziałam odsuwając się od mężczyzny.

- W porządku. Musimy coś wymyślić, bo inaczej zostaniemy zabici przez parę głupich robotów.

- Tylko co? Oprócz drzwi nie mamy niczego do obrony.

    Chłopak pomyślał przez chwilę wsłuchując się w łomot, który wytwarzały animatroniki. Po chwili rozejrzał się po pokoju tak, jakby czegoś szukał.

- Gdybyśmy tylko znaleźli tutaj jakieś źródło prądu to moglibyśmy wywołać zwarcie w systemach animatroników. Zresetowały by się, a my mielibyśmy czas na ucieczkę z budynku.

- Na korytarzu jest tylko jedno gniazdko, tylko w jaki sposób miałoby nam się przydać?

    Scott zamyślił się poczym podszedł do szafki i wyciągnął z niej stary przedłużacz. Delikatnie uszkodził kable i uśmiechając się zaczął wskazywać na butelkę z wodą.

- Myślisz o tym samym co ja? - Zapytał, a ja tylko zerkałam na niego pytającym wyrazem twarzy. - Podłączymy uszkodzony przedłużacz do gniazdka i wylejemy wokół trochę wody. Gdy animatroniki się zbliżą, wrzucimy go i zostaną porażone!

- Świetnie geniuszu, ale czy myślisz, że to będzie aż tak proste? Wydaje mi się, że one nie są aż tak głupie żeby tego nie zauważyć.

- Dlatego niestety jedno z nas będzie musiało robić za przynętę. - Chłopak zwrócił wzrok w moją stronę. - To będę ja.

- Nie, Scott. - Chwyciłam chłopaka za rękę. - To powinna być moja zmiana i to ja poniosę odpowiedzialność za to, co się dzisiaj stanie. Chcę to zrobić sama bez uszczerbku na twoim zdro-

    W tym momencie mężczyzna pocałował moje usta nie pozwalając mi dojść do słowa. To było niespodziewane, a ja nie wiedziałam, co o tym myśleć, jednakże zrobiło mi się przyjemnie, a moje serce zaczęło bić coraz szybciej i mocniej.
    Chłopak oddalił swoje usta od moich z lekkim uśmiechem.

- Nie pozwolę aby stała ci się krzywda [T/I]. Dlatego pójdę tam i to zrobię, a ty schowaj się w środku dobrze?

    Zamarłam i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Jego słowa wywołały we mnie smutek, a przez myśl przechodziły mi najgorsze scenariusze. Co jeśli to będzie ostatnia noc spędzona razem i to w tym okropnym miejscu? Przytuliłam się do chłopaka i odparłam twierdząco na jego słowa, po czym ten pocałował mnie w głowę i westchnął.

- Szkoda, że to wszystko się dzieje w takich okolicznościach - Powiedział przyciągając mnie mocniej. - Aczkolwiek, lepiej powiedzieć ci to później niż wcale. Może jak to się uda, to wyskoczymy gdzieś razem? Wiem, że może Ci się to wydać nie odpowiednie w tym momencie, ale nie chce tracić takiej szansy. - Cicho się zaśmiał.

- Jasne. - Odrzekłam z uśmiechem, a po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Zza drzwi ponownie słychać było dobijanie się przez animatroniki. - Zostało mało energii w akumulatorze. Powinniśmy się pospieszyć.

     Scott uśmiechnął się i wziął przedłużacz w dłoń. Gdy dźwięki wydawane przez roboty ustały, wyszedł z pomieszczenia i stanął przy ścianie na której znajdowało się gniazdo zasilania. Wylałam odrobinę wody naprzeciwko chłopaka tak, aby nie został przypadkowo porażony prądem.
     Po paru minutach jeden z animatroników zaczął zmierzać w jego stronę, przyspieszając z każdym następnym krokiem. Czekając na rezultat powstrzymywałam chęć krzyczenia ze strachu na cały budynek. Schowałam się za ścianą i po chwili usłyszałam tylko puste uderzenie o podłogę oraz chluśnięcie wody, a po nich dźwięk prądu i iskier.
     Wielkie żelastwo wyłączyło się i upadło na ziemię, a ja patrzyłam na Scotta, którego skóra zrobiła się blada jak ściana. Do źródła hałasu zaczęły się zbliżać inne animatroniki w zastraszająco szybkim tempie. Chłopak chwycił mnie za nadgarstek i wybiegł wraz ze mną drugimi drzwiami.

- Musimy się pospieszyć, akumulator za chwilę straci całą swoją moc. - Odparł zdyszany mężczyzna.

     Bez słów, powstrzymując łzy, przytaknęłam na jego słowa i przyspieszyłam w biegu. Gdy ujrzałam drzwi wejściowe modliłam się o to, aby już znaleźć się poza zasięgiem owego budynku.
     Scott nerwowo wyciągnął pęk kluczy i zaczął otwierać drzwi. Każdy po kolei okazywał się nietrafiony.
- Cholera, nie pamiętam który to... - Odparł mężczyzna.

- Nie wkładałeś ich do kieszeni w koszuli? - Odparłam pociągając nosem.

Chłopak spojrzał na mnie i sięgnął do przedniej kieszeni cały się czerwieniąc. Wyciągnął z niej pojedynczy klucz i otworzył nim drzwi. - Zestresowałem się. - Odparł.

- W porządku. - Powiedziałam i pchnęłam drzwi wybiegając z chłopakiem najszybciej jak się da.
     Gdy stanęłam przed budynkiem oparłam się o ścianę i zaczęłam szlochać najgłośniej jak tylko mogłam, aby wyzbyć się wszystkich kumulujących się we mnie emocji.
Scott podszedł do mnie i zaczął mnie czule otulać swoim drżącym ciałem, lecz ja nie umiałam się uspokoić.
Staliśmy pośrodku ciemności, a jedyną rzeczą,
którą było słychać, to mój głośny płacz.

- Odwiozę cię do domu. - Odparł chłopak zabierając mnie na swoje ramiona prosto do swojego samochodu.

- Możemy pojechać do ciebie? - Zapytałam ochrypłym głosem.

- Oczywiście, że tak. - Odparł otwierając drzwi swojego samochodu, po czym posadził mnie delikatnie na jednym z siedzeń.

Usłysz mój głos | Phone guy x Reader [ODWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz