Chcę spać...
Chce w końcu zasnąć.Moje myśli wciąż krążą wokół tego strasznego miejsca. Nie mogę zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Widzę cienie w moim ciemnym pokoju, wszystkie posturą przypominają te straszne animatroniki. Wyglądają, jakby spoglądały prosto na mnie.
Usiadłam na łóżku ze łzami w oczach wiedząc, że to wszysyko najprawdopodobnie będzie trwało do końca mojego życia. Nikt mnie nie zrozumie i nikt nie będzie w stanie mi pomóc.
Zaświeciłam lampkę i zaczęłam szlochać.- [T/I], wszystko w porządku? - W tej chwili spostrzegłam, że obudziłam Alice. - Czy ty płaczesz? - Zapytała dziewczyna zrywając się z łóżka i siadając obok mnie. - Co się stało? Miałaś koszmar?
- Nie, nie umiem zasnąć.
- Dlaczego? Ktoś cię skrzywdził?
- Nie ktoś, tylko coś. - Po tych słowach dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Jak to "coś"? Nie rozumiem...
- Opowiadałam Ci o tym, co się wydarzyło w pierwszy dzień mojej zmiany. Te animatroniki... - Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Alice przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła. - Wiem, że mi nie wierzysz, ale to naprawdę się wydarzyło.
- Wierzę ci. Chodź, połóżymy się razem.
- Możemy zostawić włączoną lampkę?
- Oczywiście, że tak. - Uśmiechnęła się dziewczyna.
Obie położyłyśmy się obok siebie, wciąż przytulone.- Nie wiem co zrobić. - Odparłam pociągając nosem. - Nie mogę zrezygnować z pracy dopóki sami mnie z jakiegoś powodu nie wyrzucą.
Tak jest w papierach.- Musi być jakiś inny sposób [T/I]. Nie mogą cię tam trzymać w brew twojej woli. To nie uczciwe...
- Potrzebuje snu. Muszę wszystko przemyśleć. Dobranoc Alice. - Odparłam wtulajac się w dziewczynę.
- Dobranoc,wyspij się.
W końcu udało mi się zasnąć. Wciąż jednak odczuwałam lęk, ale świadomość tego, że ktoś jest przy mnie sprawiło, że mogłam spać spokojnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nastał ranek. Gdy się obudziłam zauważyłam, że Alice przy mnie nie ma. Najprawdopodobniej była już w pracy. Wstałam z łóżka i usiadłam przy stole. Wyciągnęłam telefon żeby zadzwonić do szefa, ale nie odebrał ode mnie ani jednego połączenia.
- To dziwne. - Pomyślałam. - Henry zawsze odbiera połączenia od pracowników.
Nagle na mój telefon przyszła wiadomość od Henry'ego:
Aktualnie nie mogę odebrać telefonu.
Bądź w pracy wcześniej, mam Ci coś do powiedzenia.To było dziwne, ale uwierzyłam w treść wiadomości, którą wysłał mi Henry.
Gdy tylko odeszłam od stołu, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Zadzwonił do mnie Scott, więc szybko odebrałam.- Hej Scott, jak się masz?
- Hej, wszystko w porządku. - Głos mężczyzny brzmiał zupełnie inaczej. Ani trochę nie przypominał głosu Scotta.
-Kto mówi? Skąd masz telefon mojego chłopaka.
- Chłopaka? - Parsknął mężczyzna. - Nie wiedziałem, że to twój chłopak.
- Chwileczkę, William? - Wykrzyknęłam, a w słuchawce nastała cisza. - Skąd masz jego telefon?
- Uspokój się, zostawił go w pracy. - Odpowiedział poirytowany. - Zostawię go w biurze Henry'ego, jeżeli będziesz chciała go oddać swojemu chłopakowi. Do zobaczenia.
- Rozłączył się? Co za dupek... - Odparłam i zaczęłam się szykować do pracy. Wciąż mnie zastanawia, po co Henry chce się ze mną widzieć tak wcześnie. Nie zastanawiając się dłużej, wyszłam na przystanek i próbowałam dodzwonić się na telefon stacjonarny Scotta, ale nie odbierał.
To sprawiło, że zaczęłam martwić się jeszcze bardziej.W końcu dojechałam na miejsce. Na parkingu stało auto Scotta, to oznacza, że musi być w środku. Pobiegłam do drzwi i weszłam do gabinetu szefa. Ku mojemu zdziwienu nie było tu nikogo. Ani Henrego, ani Scotta, ani Williama.
Na biurku leżał telefon chłopaka, więc wzięłam go i spakowałam do kieszeni w kurtce. Już zmierzałam do wyjścia, gdy nagle rozległ się hałas na głównej sali, w której organizowane są przyjęcia.- Nawet nie chce zmierzać w tamtą stronę. - Odwróciłam się do drzwi wyjściowych, a hałas stawał się coraz głośniejszy. Nie brzmiało to jak dźwięki, które mogłyby wydawać animatroniki. Zaczęłam po cichu zmierzać w stronę sali. Gdy stanęłam w wejściu ujrzałam coś na co nie mogłam znaleźć słów.
- Co się tu dzieje? - Odparłam spoglądając na pojedynczy stolik, który był przyozdobiony bardziej niż cokolwiek co się tu znajdowało. Weszłam do sali i zaczęłam oglądać i dotykać wszystkich dekoracji. Na stoliku znajdowały się kolorowe talerzyki, kubeczki i czapki urodzinowe. Na jednym z talerzy leżała kartka z napisem "Wszystkiego najlepszego". Byłam tak zaskoczona, że nie miałam bladego pojęcia, że–
- NIESPODZIANKA!
–dzisiaj są moje urodziny.
Krzyk rozległ się po całej sali, a z różnych miejsc wyskoczyli Scott, Will, i Henry z małymi podarunkami. Z kuchni wyszedł Mike, niosący wielką pizze ze świeczkami wbitymi w pepperoni. Stałam jak wryta naprzeciwko stolika nie wiedząc, jak mam zareagować.- Zaniemówiłam. - Odparłam z szokiem i uśmiechnęłam się szeroko.
Niech nam żyje sto lat,
Niech nam żyje sto lat!
Niech nam żyje [T/I],
Niech nam żyje sto lat!Dziękuję wam. - Powiedziałam przytulając się do każdego z nich. - Tego mi brakowało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przyjęcie urodzinowe trwało do wieczora. Henry musiał wrócić do pracy, a dzieci podkradały od nas niedojedzoną pizzę. Cieszę się, że cały ten stres sprzed kilku dni ze mnie zszedł. Mogłam w końcu być szczęśliwa i odpocząć od natłoku złych myśli.
- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę, kwiatuszku. - Odparł Scott. - Biorę dzisiaj twoją zmianę, będziesz mogła odpocząć i w końcu się wyspać.
- Nie zgadzam się. - Odparłam z powagą. - Coś może Ci się stać.
- Daj spokój, to tylko jeden dzień. - Chłopak chwycił mnie za dłonie i pocałował, przystawiając czoło do mojego czoła. - Dam radę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
CZYTASZ
Usłysz mój głos | Phone guy x Reader [ODWIESZONE]
FanfictionGdy w Freddy Fazbear's Pizza musisz zostać na nocnej zmianie, tylko on nad tobą czuwa, a jego głos każdej nocy sprawia, że serce bije ci mocniej.