Rozdział VIII

5.2K 286 8
                                    

Rozdział VIII

Charlie 

- Więc o co dokładnie w tym chodzi? – Zapytała Ken i spojrzała na mnie uważnie znad swojego drinka z palemką.

Rozejrzałam się dookoła, by upewnić się, że nikt z obecnych w SPA nie jest na tyle blisko, by usłyszeć naszą rozmowę. Ze względu na natłok pracy dopiero dziś mogłam wyciągnąć Kennedy na nasz comiesięczny maraton SPA.

- Chce, żebyśmy mu płaciły – powiedziałam cicho, a granatowe tęczówki Ken niemal zniknęły, gdy jej źrenice rozszerzyły się nienaturalnie.

- Pierdolisz – warknęła i odstawiła drinka z głośnym hukiem, omal nie wywracając go. – Zgłosiłaś to? Och, o czym ja mówię, przecież ten kretyn, którego wybrali na szeryfa, nie znalazłby dowodów, nawet gdyby tkwiły w jego majtkach.

Zaśmiałam się głośno na jej słowa i skrzywiłam, przypominając sobie wczorajszą wizytę szeryfa i jego mało wybredne próby flirtu. Opisałam Ken to, jak pojawił się Seth wraz ze swoimi kumplami i jak w ciągu jednej chwili całkowicie przejęli sytuację. Na wspomnienie Grimsów lekko się skrzywiła, ale zlekceważyłam to. Doskonale wiedziałam, że nie przepada za ich obecnością w naszym mieście, choć nigdy nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Tym razem jednak musiała przyznać, że postąpili słusznie. Gdy skończyłam, zamilkła na chwilę i zapatrzyła się w basen, nad którym siedziałyśmy. Znałyśmy się z Ken od czasów przedszkola, kiedy nasze mamy zaprowadziły nas razem i posadziły w ławce obok siebie. I tak już w zasadzie zostało. Razem siedziałyśmy w ławce przez szkołę podstawową i średnią. Razem wstąpiłyśmy do drużyny cheerleaderek i razem startowałyśmy w zawodach lacrosse. Jedynie na okres studiów rozstałyśmy się ze sobą, choć nadal starałyśmy się widywać, gdy tylko się nam udało. O ile z Ali zbliżyłam się, kiedy obok nie było Ken i uważałam ją za przyjaciółkę, o tyle Ken była dla mnie jak siostra z innej matki.

- Czegoś zażądali? – Zapytała cicho Ken i uważnie mi się przyjrzała. – Wiesz, że oni nie robią niczego za darmo.

- Chryste, nie zamieniaj się w Desa – mruknęłam i oparłam się wygodnie, poprawiając okulary przeciwsłoneczne. – Wiem, że mówimy o Grimmsach, ale pamiętaj, że to Seth Montgomery wyszedł z propozycją.

- To miało mnie w jakiś sposób uspokoić? – Zapytała kpiąco i zaśmiała się. – Myślisz, że robi to z dobroci swego serca?

- Nie wiem – powiedziałam szczerze i zamilkłam, zastanawiając się nad tym. – Ale nie sądzę, żeby to miała być transakcja wiązana, wiesz? Oni na serio starają się dbać o to miasto i jego mieszkańców, choć patrząc z boku, można tego nie zauważyć.

Ken skrzywiła się lekko na moje słowa, ale wiedziałam, że przyzna mi rację. Jej ojciec był burmistrzem naszego miasta, a ona sama pracowała w miejskim ratuszu i zajmowała się kwestiami społecznymi
i edukacją. Znała skalę problemów, jakie występowały w naszej społeczności i wiedziała, że nawet zajmując stanowisko w radzie, nie zawsze może je rozwiązać. Wciąż napotykała ścianę w postaci innych członków rady, którzy mieli zacofane poglądy i traktowali ją jak pensjonariuszkę. Niektórzy wprost nazywali ją rodzinną karierowiczką, która osiągnęła swój sukces tylko dzięki protekcji tatusia. Nie było nic bardziej mylnego –zwłaszcza że ojciec Ken był równie zacofany jak większość pozostałych członków rady. Od lat toczyła z nim spory zarówno na froncie rodzinnym, jak i zawodowym.

- W tym roku nasza szkoła podstawowa dostała cholernie dużą darowiznę od nich – przyznała niechętnie.

- I zapewne nie szczycili się tym tak jak pan Goffrey – powiedziałam i zaśmiałam się.

Grimm Reapers MC 1#  Jecta  | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz