Rozdział IV

5.2K 304 1
                                    

Rozdział IV

Charlie

Widok Setha postawił mnie w pełni gotowości i jeszcze nigdy nie byłam tak wściekła na Ali za to, że akurat dziś po raz kolejny musiała wziąć wolne. Nie dość, że musiałam przez to odwołać moją randkę z przystojniakiem poznanym w Starbucksie, to jeszcze jak na złość, ze wszystkich ludzi mieszkających w tym mieście, akurat Seth musiał znaleźć się tego wieczora w Lys. Niemal namacalnie czułam jego obecność przez co z nerwów kręciłam się jak mały nakręcany bączek. Starałam się zachować swoją starą, dobrze znaną, niewzruszoną postawę, ale było to cholernie trudne. Oparłam się o blat naprzeciwko Millie, a ona bez słowa postawiła przede mną szklankę z martini.

- Co to za przystojniak? – Zapytała, pochylając się w moją stronę. – Nie chcę być wścibska, ale patrzy za tobą niemal non stop.

- Pewnie dalej nie może uwierzyć w to, co widzi – mruknęłam lekceważąco, ale mimo to po moich plecach przebiegł lekki dreszcz. – Kojarzysz tego gościa, którego widuję raz w miesiącu na branchu?

- Tego buntownika łamane na dzikusa? Nie pierdol, że to on – krzyknęła trochę za głośno, za co posłałam jej wściekłe spojrzenie. – Nie jestem ekspertem, o czym wiesz, ale jak dla mnie wygląda na całkiem przyjemnego dzikusa.

Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Odwróciłam się w stronę sceny, patrząc jak dziewczyny wykonują swój ostatni numer. Kate stworzyła cudną choreografię do tej piosenki. Niemal czułam dreszcz na plecach. Gdy rozbrzmiały ostatnie dźwięki, kurtyna opadła, a w sali rozbrzmiały oklaski i pohukiwania, które bezsprzecznie dochodziły ze stolika, przy którym siedział pan młody, o czym dowiedziałam się dopiero po fakcie spotkania Setha. Odetchnęłam i zamarłam. Od razu wiedziałam, że coś się zmieniło w klubie. Atmosfera stała się ciężka, większość głośnych rozmów nagle obniżyła głośność, a po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Odwróciłam się powoli w stronę bramek i zobaczyłam nikogo innego jak Marcusa Flickera we własnej osobie. Jego spojrzenie obiegło cały klub, jakby już był jego panem, a potem spoczęło na mnie. Wąskie usta wykrzywiły się w uśmiechu i sprężystym krokiem, niczym drapieżnik polujący na swoją ofiarę, ruszył w moją stronę. Kątem oka dostrzegłam Desa, który wyłonił się z bocznego korytarza i ruszył w moją stronę.

- Charlotte – powiedział Marcus i uśmiechnął się lekko. – Dawno się nie widzieliśmy, prawda?

- Doprawdy? – Zapytałam cicho. – Czuję się jakby to było ledwie wczoraj.

- Ostra jak zawsze – uśmiechnął się szerzej i zrobił krok w moją stronę, ale zatrzymał się i spojrzał ponad moim ramieniem. – Twój goryl jak zawsze na czas.

- Wynoś się stąd.

Des mógł sobie to mówić, ale oboje wiedzieliśmy, że Marcus nie wyjdzie, dopóki osobiście nie przekaże wiadomości. Po tym co się stało na parkingu domyślałam się po co przyszedł, ale nie miałam zamiaru dawać mu ani jednego pieprzonego centa. Wiedząc doskonale, że przy niemal pełnym lokalu nikt z nas nie może wiele zrobić, Marcus zbliżył się jeszcze bliżej, a po moim ciele przebiegły dreszcze
i instynktownie cofnęłam się, uderzając o blat. Des zrobił krok do przodu, ale uniosłam dłoń i go powstrzymałam.

- Posłuszny piesek – parsknął Marcus, widząc to i nachylił się w moją stronę. – Jak idzie zbieranie pieniędzy, Charlotte? Mam nadzieję, że do końca tygodnia otrzymam swoją część, prawda? Nie chcielibyśmy, żeby z naszą małą burleską coś się stało.

- Nie waż się mi grozić – warknęłam cicho.

- Ależ gdzieżbym śmiał – parsknął śmiechem, a jego oddech owiał moją twarz i nie mogłam powstrzymać się od drgnięcia. – Ostrzegam cię, Charlotte.

Grimm Reapers MC 1#  Jecta  | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz