Rozdział I

10.4K 333 4
                                    

Rozdział I

Jecta


Jak co miesiąc stanąłem na progu rodzinnego domu i skrzywiłem się lekko, słysząc już hałas
i rumor jaki wydobywał się na ganek. Ostatnie niedziele miesiąca były najgorszymi z możliwych
i gdyby nie moja miłość do najwspanialszej młodszej siostry we wszechświecie, nigdy, ale to przenigdy, nic nie zmusiłoby mnie do obecności tutaj. Nie pamiętałem bym kiedykolwiek z radością przekraczał ten próg. Od najmłodszych lat to miejsce bardziej przypominał pole minowe niż prawdziwy kochający dom. Wiedziałem jednak, że młodsza ode mnie o dziesięć lat Julia jest moją jedyną pokrewną duszą w tej rodzinie, która nie ma jeszcze dość siły, aby postawić się manipulacjom matki. Nie do końca też chciałem, żeby szła tą samą buntowniczą drogą co ja bo zapewne efekt byłby jeszcze gorszy niż w moim przypadku. 

Ja w wieku osiemnastu lat byłem już zakałą rodziny. Julia - najmłodsza, cud nad cudami - wpadka na koniec małżeństwa moich rodziców była jedyną i niepowtarzalną szansą na wcielenie marzeń matki o idealnej córeczce. Zapukałem z głośnym westchnieniem do drzwi i wzdrygnąłem się na dźwięk głosu matki. Na mój widok jej ciemne, niemal czarne oczy, tak różne od moich jasnoszarych, zmrużyły się lekko.

- Seth – powiedziała cicho i odsunęła się wpuszczając mnie do środka.

- Mamo.

Zamknęła drzwi i szybko ruszyła do kuchni na tyłach domu, jakby wcale nie wpuściła właśnie do domu swojego pierworodnego. Przyzwyczaiłem się do tego już dawno temu. Dla niej byłem bardziej toksyczny od najgorszej trucizny, a przebywanie za blisko mnie wywoływało w niej zapewne efekt podobny do tego po zbyt silnym promieniowaniu. Godziła się na moją obecność tylko i wyłącznie ze względu na Julię. A nie ma co się oszukiwać, byłem tu tylko z jednego powodu – braterskiej troski, nie miłości do rodzicielki. Przeszedłem przez długi przedpokój
i stanąłem w progu, obserwując zgromadzenie w kuchni i przy wejściu do ogrodu.

- Seth! - Julia od razu mnie zobaczyła i podbiegła rzucając mi się w ramiona. - Tęskniłam za tobą!

Ponad jej ramieniem spojrzałem na Roberta, który podniósł się ze stołka barowego i szedł w moją stronę. Zawsze, gdy staliśmy naprzeciwko siebie, trochę czułem się tak, jakbym patrzył w swoje lustrzane odbicie. Te same rysy twarzy, oczy, włosy i sylwetka. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że jesteśmy ze sobą blisko spokrewnieni. Ale mimo cholernego podobieństwa wizualnego każdy wiedział, że jesteśmy jak ogień i woda. Podczas gdy ja nie przejmowałem się swoim wyglądem i nie starałem się wpasować w idealny obrazek, Robert ubrany był w eleganckie spodnie i białą,  odprasowaną koszulę. To on był tym wspaniałym synkiem - ułożonym, wykształconym i z obiecującą karierą. Nie było między nami wrogości, ale już dawno straciłem nadzieję, że mój rodzony brat będzie mi bratem w życiu. Tolerowaliśmy się, to najwięcej co mogłem powiedzieć o naszej relacji.

- Matka sądziła, że po ostatnim się nie pojawisz – powiedział, nie wyciągając nawet dłoni w moją stronę.

- Lubię ją zaskakiwać – powiedziałem i wzruszyłem ramionami. - Co tam, malutka?

Julia, wciąż we mnie wtulona, uśmiechnęła się szeroko, a w jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki, które dzieliła z Robertem. Śliczna jak obrazek była oczkiem w głowie matki, choć charakter, podobnie jak ja, odziedziczyła zdecydowanie po moim podłym ojcu, jak nazywała go matka.

- Cieszę się, że tu jesteś, braciszku – powiedziała cicho, a ja uśmiechnąłem się i cmoknąłem ją
w burzę złocistych loków.

Była jedyną blondynką w rodzinie i gdyby nie to, że była wypisz, wymaluj kopią naszej babki od strony ojca, miałbym pewne wątpliwości, czy jej pojawienie się nie miało więcej wspólnego
z rozwodem i romansem matki z naszym ogrodnikiem. Ponad ramieniem brata spojrzałem na gościa wchodzącego właśnie przez drzwi na taras. Nieznajomy zmrużył powieki i uważnie przebiegł po mnie spojrzeniem. Byłem przyzwyczajony do takich niezbyt pochlebnych oględzin, a i tak dzisiaj prezentowałem się lepiej niż na co dzień. W końcu ubrałem świeżą koszulkę i swoje cięcia zostawiłem w domu. Nawet, kurwa, przyjechałem swoją ciężarówką. Facet wyglądał jak wyjęty z tych magazynów dla wymuskanych typów i jeden rzut oka na niego powiedział mi już, że używa takiej ilości kosmetyków, że mógłby zawstydzić niejedną znaną mi kobietę. 

Grimm Reapers MC 1#  Jecta  | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz