Rozdział XI

5K 282 9
                                    

Rozdział XI

Jecta

Usiadłem na krześle ustawionym niedaleko tylnej werandy i otworzyłem swoje piwo. Z rozbawieniem obserwowałem Kojota, który bez większego entuzjazmu przekręcał kotlety na ruszcie. Postawienie go przy grillu było ryzykowne, biorąc pod uwagę jego kulinarne umiejętności, ale na szczęście Missy, jedna ze starszych, czuwała niedaleko. Potrzebowałem tego cholernego odpoczynku. Przez cały tydzień byłem rozdarty między pracą w salonie, słuchaniem gadania chłopaków o Charlie i szukaniem wszystkiego, co tylko mogłem znaleźć na Flickera. Skurwysyn był sprytniejszy, niż początkowo sądziliśmy. Wszystkie zarzuty, jakie tylko mogliśmy mieć w stosunku do niego, okazały się bezpodstawne. Nawet jeżeli mieliśmy wielu świadków, którzy byli zgodni, że Flicker próbuje wymusić haracz, nie byliśmy w stanie uruchomić śledztwa. W dodatku Flicker zdążył już ustawić się nie tylko z szeryfem, ale również z burmistrzem. 

Choć znałem St Claire, wolałem nigdy nie wchodzić mu w paradę. Ten facet potrafił być jeszcze bardziej niebezpieczny i nieprzewidywalny niż Flicker. Westchnąłem i odrzuciłem od siebie myśli o tym. Dziś miałem się zrelaksować, a od jutra znów zacząć grzebać. Spojrzałem w bok i zobaczyłem cień przy prawej ścianie domu. Zmrużyłem oczy i powoli wstałem, by zbliżyć się do kogoś, kto ewidentnie pragnął pozostać niewidoczny dla wszystkich.

- Coś się stało? – Zapytałem cicho, gdy podszedłem na tyle blisko, by Sin mnie usłyszał.

Stał oparty o ceglaną ścianę i wpatrywał się w gęstniejący tłum na podwórku za klubem. Wiedziałem doskonale, że Sin nie przepada za takimi spędami i najchętniej spędza ten czas sam w swoim pokoju lub
z dala od klubu. Dlatego jego pojawienie się w pobliżu gości mogło oznaczać, że jest coś, co chciał powiedzieć jak najszybciej. Sin pochylił głowę i spojrzał na mnie uważnie, a jego tęczówki prześwietliły mnie na wylot, jakby czegoś szukając.

- Koło domu Charlie przejeżdża czarny SUV z przyciemnianymi szybami – powiedział spokojnie. – Pojawił się wczoraj, kiedy była w klubie i dziś, gdy wyjeżdżała z domu. W zasadzie jechał za nią aż tutaj.

- Tutaj? Charlie jest tutaj? – Zapytałem zaskoczony i odwróciłem się w stronę ludzi. – Coś się stało? Nie dzwoniła do mnie.

- Rider zaprosił ją i Kennedy St Claire. Myślałem, że o tym wiesz.

Miałem ochotę zawarczeć na to oświadczenie. Dlaczego miałem wrażenie, że całkowicie nie panowałem nad tą sytuacją? To ja miałem być odpowiedzialny za Charlie i to ja powinienem wiedzieć, gdzie się podziewa i jakie są jej plany. A tymczasem Kojot i Rider zdawali się wiedzieć więcej niż ja i nawet nie fatygowali się, by mówić mi o wielu rzeczach – tak, jakby były nieważne. Czy to, że świadomie zrzucałem odpowiedzialność na chłopaków, by ograniczać przebywanie w jej towarzystwie, właśnie miało mnie ugryźć w tyłek?

- Nie wiedziałem – mruknąłem cicho. – Kto je eskortował?

- Rider – powiedział spokojnie. – I ja.

- Do kogo należy auto?

Jeden problem naraz, pomyślałem.

- Właśnie idę się tego dowiedzieć, ale chyba obaj wiemy, jaka będzie odpowiedź na to pytanie – powiedział, a jeden z jego kącików ust uniósł się lekko do góry. – Pozwolę ci się zrelaksować.

- Sin – rzuciłem, zanim zniknął w cieniu. – Dzięki.

- Nie ma za co, bracie.

Obserwowałem, jak znika i odwróciłem się w stronę podwórka. Nietrudno było zobaczyć nowo przybyłych. Charlie niemal natychmiast rzuciła mi się w oczy, jakby mój wzrok był siłą przyciągany w jej stronę. Odetchnąłem lekko i ruszyłem w tamtym kierunku, wciąż nie do końca pewny, czy jestem gotowy na kolejne starcie. Każde moje spotkanie z nią było inne i za cholerę nie potrafiłem przewidzieć, jak się skończy. Raz była tak cholernie urocza i słodka, raz kusząca, a raz miałem ochotę przerzucić ją przez kolano i sprać jej tyłek. Na samą myśl o tym mój kutas podniósł się wyraźnie zainteresowany tą wizją. Odetchnąłem raz jeszcze i podszedłem do niej, uważnie lustrując jej sylwetkę. Miała na sobie krótkie spodenki z wysokim stanem, ale w przeciwieństwie do większości obecnych tutaj kobiet jej pośladki były bezpiecznie
i w całości zakryte. Elastyczny materiał za to opinał je tak ściśle, że ciężko było nie zauważyć braku szwu od majtek. Zacisnąłem mocno szczękę i podszedłem do niej od tyłu, starannie zasłaniając jej tyłek przed wścibskimi spojrzeniami, których ciężko było nie dostrzec. Drgnęła, jakby wyczuła moją obecność, i powoli odwróciła się w moją stronę.

Grimm Reapers MC 1#  Jecta  | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz