12

161 9 1
                                    

-Merlin? Merlin? - ciche wołanie wyrwało mnie z spokojnego snu.

-Mariabell? - spytałam cicho unosząc się z torsu Henryka - Coś się stało, słoneczko?

-To prawda? - spytała cicho gdy zapaliłam lampkę nocną na stoliku.

-O czym mówisz, słoneczko? - spytałam sadzając ją obok siebie - Co jest prawdą?

-Mitchell, kłócił się z Charlotte o mnie. Macie zamiar mnie zniszczyć, prawda? - spytała z załzawionymi oczami.

-Oczywiście że nie - zaprzeczyłam - Jesteś częścią naszej rodziny, słońce. Cokolwiek się stanie, nie możesz zapominać że jesteś ważna dla mnie i Mitchella. Żadne z nas nie pozwoli, aby coś ci się stało.

-Obiecujesz? - spytała

-Obiecuję - odparłam całując jej dwa policzki - Jest trzecia w nocy, słoneczko. Wracajmy spać.

-Mogę z wami zostać? - spytała posyłając mi oczka szczeniaka.

-Oczywiście - odparł Henry przesuwając się na bok łóżka.

Mariabell, wsunęła się na środek oplatając swoimi rączkami moją talię.
Zgasiłam światło po czym jedynymi promieniami były lampy na zewnątrz

-Jak długo nie śpisz? - spytałam cicho wsuwając swoją rękę w rękę Henryka

-Odkąd podniosłaś głowę z mojego torsu - rzekł przysuwając się bardziej w naszą stronę - Wiesz za co cię kocham?

-Bo tylko ja mogę cię znieść? - zażartowałam z uśmiechem na ustach

-Bo umiesz podjąć słuszną decyzję w ważnej sprawie - rzekł składając pocałunek na moim czole - Dobranoc

-Słodkich snów - mruknęłam kładąc swoją rękę na jego policzku.
Delikatnie przejechałam swoimi palcami po jego policzku, czule uśmiechając się w jego stronę.

*Kilka godzin później *
Cicho odsunęłam dziewczynkę, od swojej talii gdy zaczęłam cicho wstawać aby nie obudzić żadnego z nich. Wsunęłam się do łazienki, odprawiając poranną rutynę, gdy drzwi do łazienki zaczęły się otwierać a postać męska stanęła obok kabiny.

-Przyda ci się towarzystwo? - spytał Henry opierając się o blat.

Uśmiechnęłam się z wyciągniętą ręką w jego stronę. Ciepła woda zaczęła spływać po naszych ciałach, gdy palcami muskaliśmy swoje ramiona i szyję.

-Wiesz za co cię kocham? - spytałam cicho.

-Bo jestem tak przystojny że moja uroda cię powaliła? - spytał rozbawiony, na co pacnęłam go lekko w tors.

-Bo jesteś tym jedynym. W dniu w którym cię spotkałam, czułam że moje życie zacznie się zmieniać. Henry, bardzo cię kocham. Umiesz sprawić że doznaję pięknych emocji, których przy nikim innym nie doznałam - odparłam z czułym uśmiechem. Henry, przysunął mnie do siebie, tak że między nami nie została żadna wolna przestrzeń.

-Kocham cię. Nikt inny nie zawładnął moim serce, tak jak ty. Nigdy nie myślałem że mogę tak bardzo pokochać dziewczynę. Tak piękną i szczerą dziewczynę - odparł składając pocałunek na moich ustach.

Woda spływała po naszych twarzach, podczas pocałunku. Uśmiechaliśmy się w swoją stronę, po skończonym pocałunku.

-Musimy już iść - wyszeptałam odsuwając się od chłopaka - Zapewne na nas czekają, kochanie.

-Dobrze - mruknął podając mi ręcznik - Choć wymyśliłbym parę rzeczy, które możemy we dwójkę zrobić - puścił w moją stronę oczko, gdy owinęłam się ręcznikiem.

Córka Szefa 2 |Niebezpieczny HenrykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz