//14//

141 13 10
                                    


- Felix błagam powiedz, że znasz tą drogę!

- Ty myślisz, że ja rzucałem po drodze kawałki chleba jak Jaś i Małgosia?! - Uniósł się spanikowany.

- Świetnie, zaraz będzie się ściemniać słońce powoli zachodzi - stwierdził rozglądając się dookoła.

- Co my teraz zrobimy sami w ciemnym lesie? - Zapytał przestraszony.

- Nie mam pojęcia musimy znaleźć jakieś miejsce gdzie będzie dało się rozpalić ognisko, rano będziemy szukać drogi do domu teraz nie ma na to czasu - rzekł i ruszył w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca.

°°°

- Ej tam cbyba jest jezioro - stwierdził młodszy z nich po długiej wędrówce.

- Rzeczywiście masz rację - przyznał mu rację widząc przebijającą się przez drzewa wodę - Chodźmy woda nam się przyda.

Tak jak myśleli znajdowało się tam dość duże jezioro, zebrali patyki leżące na ziemi a następnie poukładali je w taki sposób aby lepiej rozpalić ognisko.

- No dobra świetnie ale czym to niby rozpalimy? - Zapytał spoglądając jak starszy wyciąga zapalniczkę z kieszeni - po co nosisz w kieszeni zapalniczkę?

- No wiesz, pale tak sporadycznie, od czasu do czasu - przyznał się patrząc na minę młodszego czując za chwilę uderzenie w ramię - Auć No co ty?!

- Powaliło cię do reszty? Masz je teraz przy sobie? - Zapytał patrząc jak starszy wyciąga z kieszeni paczkę papierosów - Daj mi je - odebrał od starszego przedmiot wkładając za moment do buzi jednego z papierosów.

- Ej co ty robisz? - spytał zdezorientowany - Nie będziesz palił nie pozwalam Ci na to - wyciągnął z buzi młodszego używkę odbierając mu również całą paczkę.

- Widzisz? Nie chcesz abym palił więc ja też mam prawo ci tego zakazać - stwierdził - możemy użyć ich jako podpałki do ogniska - usmiechnął się znacząco do starszego zabierając mu z powrotem przedmiot próbując rozpalić nim ognisko.

- Serce mnie boli jak na to patrzę - złapał się teatralnie za klatkę piersiową udając ból.

- Serce jest z lewej strony debilu - zaśmiał się zażenowany zachowaniem swojego chłopaka.

- Jak ty się odzywasz do swojego Hyunga co? - ukuł go palcem w brzuch wywołując tym u niego łaskotki i donośny śmiech.

- No już, proszę przestań - wydusił przez śmiech jednak starszy nie miał zamiaru przestać - Hyung Błagam - na te słowa zaprzestał swoich czynów łapiąc z nim intensywny kontakt wzrokowy.

Nie będzie mówił, że młodszy go nie podniecał ani nie wywoływał żadnych uczuć pożądania bo byłoby to kłamstwem jednak czuł, że nie może nic z tym zrobić, to nie był ani odpowiedni czas ani miejsce, nie chciał go skrzywdzić przez chwilę swojej słabości.

- Idę siku - wypalił nagle wstając od ogniska zostawiając młodszego z wielkim rozczarowaniem.

☆☆☆

- Gdzie oni się podziali - Powiedziała po raz kolejny do siebie wyglądając przez okno.

- Uspokój się, nie wiesz jak to chlopaki? Daj im załatwić to i owo w spokoju - odezwał się uspokajając swoją żonę.

- Jednak na dworze się ściemnia a ich nie ma już od dwóch godzin nie sądzę aby to był dobry znak - Odezwała się najstarsza w tym pomieszczeniu wywołując tym jeszcze większy niepokój u matki chłopaka.

- Yung błagam cię, zadzwoń do swoich ludzi niech tu przyjadą i ich poszukają - prosiła go zdesperowana.

- No dobrze już dobrze jeśli to cię uspokoi to zadzwonię - wstał od stołu aby wykonać telefon - będą tu za dwie godziny, wcześniej się nie da - oznajmił wchodząc do pokoju po kilku minutach rozmowy.

- Ah mamo, że też musiałaś zamieszkać tak daleko - powiedziała pod nosem.

- Ej ja was tu nie zapraszałam sami żeście przyleźli - odpowiedziała jej ostro biorąc ciasteczko do buzi - Hmm całkiem niezłe, jak będziecie znowu mieli w planach mnie odwiedzić to kupcie mi więcej tych ciasteczek.

☆☆☆

- Wróciłem - oznajmił zasiadając obok młodszego - Hej wszystko okej?

- No tak pewnie, nakręć mnie a potem uciekaj, jest fantastycznie! - powiedział z sarkazmem wlepiając wzrok w płomienie ogniska byleby nie złapać kontaktu wzrokowego ze starszym.

- Ej jesteś na mnie o to zły? Myślałem, że nie jesteś jeszcze gotowy więc poprostu wolałem iść na moment ochłonąć zamiast zrobić coś głupiego przez co mógłbym cię skrzywdzić - wyznał nie odwracając od niego wzroku.

- Trzeba było zapytać, przecież to nie wypali jeśli nie będziemy ze sobą szczerze rozmawiać - stwierdził spoglądając na starszego.

- Co ja miałem niby powiedzieć? Hej Felix chcesz może szybki numerek na łonie natury? - zaśmiał się czując się zażenowanym nastałym tematem.

- Debilu, nie chce robić tego teraz ale w nie dalekiej przyszłości - uderzył go w ramię na te niedorzeczne pytanie.

- A... no tak, wybacz - zawstydzony skupił wzrok na płomieniach wsłuchując się w dźwięk świerszczy.

- Myślisz, że nas szukają? - wypalił nagle młodszy spoglądając na bruneta.

- Nie wiem, może, Znając moich rodziców to raczej nie - odpowiedział robiąc patykiem wzorki w ziemi.

- Naprawdę po dzisiejszych wydarzeniach dalej uważasz, że ich znasz? - Zapytał uświadamiając coś starszemu.

- Masz rację, wcale ich nie znam czuję się jakbym przez te wszystkie lata żył z totalnie obcymi mi ludźmi, ja już naprawdę nie mam pojęcia komu mogę ufać- westchnął zakładając ręce na kolana.

- Mi możesz, chodź dalej jestem na ciebie zły, że nie powiedziałeś mi prawdy od początku - objął go ramieniem wyrując mu palcem wzorki na plecach.

Brązowowłosy posłał mu tylko przepraszające spojrzenie i złożył delikatny pocałunek na jego czole, nie potrafił opisać tego jak bardzo kochał tego chłopaka.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele dla mnie znaczysz- wyszeptał wywołując tym u młodszego pokaźny rumieniec.

Zawstydzony cmoknął szybko starszego w usta chowając za chwilę głowę w swoje kolana, jakby pocałowali się po raz pierwszy wywołując tym cichy chichot bruneta.

- Panie Hwang! - usłyszeli przyćmione przez świerszcze krzyki mężczyzn zrywając się z ziemii.

- Tu Jesteśmy! - Odkrzyknął będąc pewnym, że to ludzie jego ojca którzy przybyli ich uratować.

Usłyszeli szelest krzaków i odgłos kroków, ucieszeni, że w końcu ktoś ich odnalazł podeszli bliżej cofając się za moment kiedy pierwsze co wyłoniło się zza drzew to trzy nie wielkie pistolety, a wraz z nimi sylwetki trzech zamaskowanych mężczyzn.

- Co do - Nie zdążył nawet nic powiedzieć kiedy do jego ust została przyłożona biała szmatka nasączona jakimś płynem usypiającym.

Poczuł jak nogi mu się uginają i bezwładnie opada na ziemię, a ostatni obraz to rozmazana sylwetka jego ukochanego opadająca w ten sam sposób na ziemię tuż obok niego.





You Make Me Dance Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz