Alex
Do domu wróciłam sama. Kierowca ubera, śniady i ze specyficznym akcentem, usiłował mnie zagadywać, ale konsekwentnie go ignorowałam gapiąc się w okno. Patryka nie było ze mną, nie widziałam go, a nie potrafiłam tak jak w filmach wyczuwać jego obecności. Wołałam go w myślach kilkadziesiąt razy, ale nie odpowiedział. Łapałam się nawet na tym, że martwię się o niego, co było rzeczą absurdalną, bo przecież umarł i teoretycznie już nic gorszego nie mogło mu się przytrafić. Mimo to zdążyłam się przyzwyczaić do jego obecności, a jej brak powodował u mnie niepokój.
W domu sprawdziłam każdy kąt, ale też go nie było. Przy okazji uznałam, że przydałoby się wywietrzyć. I nie tylko. Boże, jaki ja tu miałam syf! Wcześniej mi to nie przeszkadzało, ale teraz kojarzyło mi się tylko z tym pieprzonym, zagraconym garażem.
Ale najpierw musiałam uporządkować siebie.
Wszystkie rzeczy, które miałam na sobie tego dnia, zapakowałam do wielkiego worka i zawiązałam mocno. Upewniłam się tylko, że opróżniłam kieszenie. Otworzyłam wszystkie okna i poszłam pod długi, porządny prysznic. Szorowałam skórę tak mocno, że aż mnie piekła, ale wmawiałam sobie, że to dobrze zrobi na poprawę krążenia. Później trzy razy umyłam włosy i nałożyłam najbardziej perfumowane odżywki jakie miałam, bo pamiętałam ze studiów, że włosy najbardziej przyjmują zapach zwłok.
Prysznic dodał mi energii. Na tyle, że zabrałam się za sprzatanie. Nie pamietalam już, kiedy ostatni raz tak naprawdę to robiłam. Zazwyczaj miałam wyjebane, w jakim syfie żyję, bo alkohol skutecznie zagłuszał wyrzuty sumienia. Teraz jednak nie miałam go w domu. Ale ciągnęło! Szklaneczka czy dwie z pewnością pomogłyby mi i umiliły czas sprzatania...
Stop! Nie tędy droga.
To może muzyka?
Spojrzałam na półeczkę z książkami i ukochaną biografię Dio. Poczułam się niemal jak dzieciak grający młodego Jacka Blacka w „Kostce Przeznaczenia". Aż zaśpiewałam sobie cicho, co tam młodzian śpiewał:
–Dio, can you hear me? I am lost and so alone. I'm asking for your guidance, won't you come down from your throne?
Co w wolnym tłumaczeniu oznaczało mniej więcej: „Dio czy mnie słyszysz? Jestem zagubiona i taka samotna. Proszę cię o pokierowanie mną. Czy mógłbyś zstąpić ze swego tronu?"
Zatrzymałam się i podeszłam bliżej książek. Rany, zabrzmiało dobrze. Przypomniały mi się czasy, kiedy śpiewałam i aż mnie ciarki przeszły. Dlaczego przestałam? Sama już nie pamiętam.
Pod wpływem chwili pobiegłam po telefon. Podłączyłam go pod głośniki w domu i puściłam „Holy Diver". Początek był spokojny i powolny, z szumem wiatru i delikatną linią melodyczną, ale jak w czterdziestej dziewiątej sekundzie ryknęło, to aż podskoczyłam z radości. To ja! Powrót do starej Alex.
Dostałam takiego rozpędu, że w dwie godziny wszystko lśniło. Jeszcze tylko ostatnia rzecz mi została. Obładowana workami na śmieci ruszyłam w żmudną drogę do altany śmietnikowej. Nawet nie przypuszczałam, ile zbędnych rzeczy nagromadziłam! Wypieprzenie ich było jedną z najprzyjemniejszych rzeczy ostatnimi czasy.
I oczywiście kiedy wysiadałam z windy, musiałam natknąć się na sąsiadkę. Starsza pani bez skrępowania zmierzyła wzrokiem całokształt moich śmieci. Kilka czarnych worków było wypchanych po brzegi.
Nie zagaduj mnie, nie zagaduj mnie, nie zagaduj...
– O, sąsiadka porządki generalne robi?
![](https://img.wattpad.com/cover/296513674-288-k843902.jpg)
CZYTASZ
Detektyw ds. duchów (18+) [Zakończone]
ParanormalAleksandra już kilkukrotnie paliła za sobą mosty i wywracała swoje życie do góry nogami, jednak żadna z tych zmian nie pomogła jej uporać się z demonami przeszłości. Znalazła więc ratunek u najgorszej z możliwych przyjaciółek - whisky. W dniu swoic...