Jan
Dobry Boże, Alex, coś ty zrobiła?!
Leżała na łóżku jak ta śpiąca królewna, tylko z końcówki bajki, kiedy była martwa; na plecach, z rękami splecionymi na brzuchu, ubrana w małą czarną, w szpilkach i z makijażem. Wyglądała, jakby szykowała się na przyjęcie i położyła się chwilę odpocząć, jednak przeczyły temu dwie niemal puste butelki whisky i stojące na stoliku opakowanie zbiorcze po tabletkach nasennych. Było otwarte i do połowy puste, nie wiedziałem więc, ile ich wzięła.
Wyrzut adrenaliny porwał mnie z miejsca. Sprawdziłem puls i wyczułem go jeszcze, ale i tak pierwsze co to zadzwoniłem po karetkę. Rzadko to robiłem poza pracą, ale nie omieszkałem powiedzieć, że jestem policjantem i to ktoś bliski – wiadomo, że każdy przypadek jest ważny, ale segregacja segregacją, a służby do swoich podchodziły inaczej.
Później zwlokłem ją z łóżka. Albo takiego kopa dała mi adrenalina, albo była lżejsza, niż się spodziewałem. Ułożenie jej ciała przy muszli klozetowej nie sprawiło mi trudności, rzuciłem ją na kolana i podtrzymałem, pakując paluchy do jej gardła. Obrzydliwe, ale jeśli pozwoli ją to uratować... Torsje wstrząsnęły nią gwałtownie, a ja tylko ją trzymałem. Było nieźle, bo po niedługiej chwili sama zaczęła się na ślepo zapierać rękami o muszlę. Łzy ciekły jej po policzkach, rozmazując misternie zrobiony makijaż.
Kiedy wreszcie nie miała już czym wymiotować, zapakowałem ją pod prysznic i puściłem chłodną wodę. Nie musiałem tego robić, ale byłem tak wkurwiony za to, co próbowała zrobić, że najchętniej dałbym jej jeszcze po pysku. Adrenalina powoli odpuszczała, kiedy widziałem ją żywą, aż dotarło do mnie, jak strasznie się wystraszyłem.
– Ty wariatko! – wykrzyknąłem potrząsając ją za ramiona, a ona, wciąż płacząc, skuliła się. – Ty cholerna idiotko! Chciałaś się zabić?!
Nie odpowiedziała mi, dygotała coraz mocniej, więc zakręciłem wodę i puściłem ją. Przeczesałem włosy i od buzujących we mnie emocji zacząłem łazić po łazience akurat, kiedy wpadli ratownicy.
– Janek?
– Michał? Jezu, jak dobrze.
Współpracowaliśmy nie raz i nie dwa razy, więc wiedziałem, że dobrze zajmie się Kuraś. Wyszedłem, robiąc im miejsce i na szybko streszczając, co zastałem i zrobiłem. Zmęczony padłem na kanapę, bo nogi mi odmówiły posłuszeństwa. Niby byłem przyzwyczajony do rożnych scenariuszy po wezwaniach, ale wtedy nie chodziło o kogoś, kogo znałem.
Czas mi się dłużył jakbym był, kurwa, Alicją w Krainie Czarów. Dlaczego jej nie zabierali? Czy jednak odpłynęła im? Znowu podniosłem się i zacząłem łazić po pokoju, aż wreszcie wyszedł do mnie Michał.
– Stary, co jest? – Rzuciłem się do niego.
– Twierdzi, że nic nie brała – odpowiedział mi poważnie. – Piła, a i owszem, ale nie łączyła tego z pigułkami. Jak przyjechałeś, to ją musiał zmorzyć alkosen.
Odetchnąłem z ulgą.
– Jezu, dzięki. Trochę spanikowałem, ale miała otwarte opakowanie na szafce przy łóżku, to co byś pomyślał?
– To samo. Słuchaj, lepiej dziewięć razy zareagować przesadnie, niż raz zbagatelizować, sam dobrze wiesz. – Poklepał mnie po ramieniu. – Daliśmy jej coś na wzmocnienie, ale musi sama to przejść. Słuchaj... – zaczął, a ja wyłapałem w jego głosie ostrzegawczą nutę. – Wiem, że nie moja sprawa i daleki jestem od wtrącania się, ale przesadziła. Niech pomyśli o leczeniu.
Myślała. Trzy razy. Bezskutecznie.
– Jasne, dziękuję wam bardzo. Rozumiem, że nie jedzie?
CZYTASZ
Detektyw ds. duchów (18+) [Zakończone]
ParanormalAleksandra już kilkukrotnie paliła za sobą mosty i wywracała swoje życie do góry nogami, jednak żadna z tych zmian nie pomogła jej uporać się z demonami przeszłości. Znalazła więc ratunek u najgorszej z możliwych przyjaciółek - whisky. W dniu swoic...